[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się nie namyślała. Umówiła się, że Helenka będzie przychodziła o siódmej i zostanie już do wieczora.
Mogłabyś właściwie nocować tutaj, ale ciasno trochę.
O, proszę pan^ ja mam mieszkanie, my tam wszyscy razem, to ja już wolę. Prędko pobiegła z
nowiną do domu.
94
Czy ci nie będzie za ciężko? martwiła się Anka. Ale Helenka była jak najlepszej myśli.
Dam sobie radę! A ta pani Sowińska taka miła. Taką ma łagodną twarz. I dzieci też miłe, chłopczyk
podobny trochę do Adasia, ale mniejszy.
Zaczęła więc Helenka swoją robotę. I była zadowolona. Nie zarabiała dużo ale dostawała jedzenie,
kilka złotych, a czasem, gdy odniosła gotową robotę, płacono jej za to. Przemocą wciskała od czasu
do czasu w rękę Anki zarobione pieniądze.
To moja część za mieszkanie. Dlaczego mam za darmo mieszkać?
Po długich prośbach i namowach Anka godziła się wreszcie brać. Nie było jej łatwo zarobki w
fabryce obniżyli, a tymczasem wydatki rosły. Za rok Adasia trzeba będzie posłać do szkoły. Zosia
wyrastała gwałtownie ze wszystkich sukienek, zelówki Ignasia domagały się reperacji. I tak w koło.
Załatało się jedną dziurę a już pokazywała się druga.
Największy kłopot był właściwie z Ignasiem. Dotąd wiedziało się, że w czerwcu zaczynają się wakacje,
a we wrześniu rok szkolny. Wiedziało się, że trzeba starać się o książki i zeszyty ale nad niczym
innym nie było powodu łamać sobie głowy.
A teraz Ignaś kończył szkołę i co dalej!
Widywała Anka często chłopców w wieku Ignasia, którzy nie mogąc dostać po skończeniu szkoły
żadnego zajęcia, nie mając pieniędzy na to, żeby się uczyć dalej, całymi dniami zbijali bąki, palili
papierosy ze znalezionych niedopałków, grywali pod parkanami w karty, uczyli się włóczęgostwa i
kradzieży.
Ignaś jest dobry chłopak, to prawda, ale jak nie będzie miał nic do roboty..." martwiła się
rozmyślając o bracie. Był zdolny i nauczyciele bardzo go chwalili. Ale o tym, żeby się dalej uczył, nie
mogło być mowy. Rozumiała, że nie będzie ze swoich zarobków mogła pomagać bratu. Dobrze, że
starczy choć na to, co jest mieszkanko na przedmieściu, jedzenie i ubranie, choć już z ubraniem
zawsze bywał kłopot.
Nie zaczynała rozmowy, gdyż nie widziała żadnego wyjścia. Co może poradzić? A przecież poradzić
powinna ona, starsza siostra.
95
Zmartwienie było także z Zosią. Teraz, kiedy pani Bugajowa zajmowała się Adasiem, Zosia nie miała
już tak dużo roboty. Jak Adaś pójdzie do szkoły, zajęcia będzie jeszcze mniej. Do fabryki nie chciała
brać siostry. Na razie była jeszcze za mała, a pózniej nie, w fabryce za ciężka robota. Niezdrowa.
Przecież Anka stale pokaszliwała od tego bawełnianego pyłu, który wdychała w ?i??? każdego dnia
przez tygodnie i miesiące. Widziała, jak szybko tracą siły i zdrowie robotnice przędzalni nie była to
wcale przyszłość, której życzyła siostrze. Ale co robić? Przecież trzeba jakoś zabezpieczyć przyszłość
Zosi, dać jej w ręce jakiś fach. I znów wypływała kwestia pieniędzy skąd je wziąć na kształcenie?
Jednym słowem zmartwień było mnóstwo. Najłatwiej z Adasiem nim skończy szkołę, nie trzeba się
trapić o jego dalsze losy.
Panna Anka coś mizerna zauważyła Bugajowa. Zmartwienie jakie czy co? Dzieci przecież,
dziękować Bogu, zdrowe.
Zdrowe, ale czy to tylko o zdrowie człowiek się kłopoce?
Zdrowie grunt, żeby panna Anka wiedziała. A reszta to iuż głupstwo.
Dobrze było mówić pani Bugaj owej ale nie były to przecież głupstwa. I Anka uginała się pod
ciężarem wziętej na siebie odpowiedzialności. Obiecała przecież matce, ślubowała po jej śmierci, że
zaopiekuje się rodzeństwem, że im zastąpi matkę. Nie było to tak łatwo i Anka niejedną noc
przepłakała nie mogąc znalezć żadnego wyjścia z sytuacji.
Ale okazało się, że Ignaś sam myśli o sobie. Pewnego dnia zaczął niespodziewanie przy kolacji
rozmowę.
Mówiłem z panem Bugajem. Zaraz jak się skończy szkoła, pójdę do niego na budowę.
Po co?
Jak to, po co? Na pomocnika, pracować.
Bój się Boga, Ignaś, za mały jesteś!
Wcale nie. Już ty się nie bój, jak mnie pan Bugaj bierze, to wie, co robi.
To będziesz murarzem? zapytał ciekawie Adaś.
S6
Nie. Tak zaraz murarzem nie można być. Będę pomocnikiem. A potem murarzem, a może jeszcze
kimś innym, jak mi się uda. Ale to jeszcze nieprędko.
Kim, kim? podskakiwał niecierpliwie Adaś koło stołu.
Strażakiem.
Strażakiem? zdziwiła się Anka.
A co, zle? Widziałem, jak się paliło na Ceglanej. Dziecko po drabinie znieśli, kobietę wyratowali.
Ludzi ratują, domy im ratują. Tylko że muszę jeszcze czekać. Jak będę całkiem dorosły.
Niebezpieczne... Niedawno w gazecie było, że się strażak poparzył.
Tak, ale ile ludzi wyratował?
Anka wtrąciła nieśmiało Zosia ja ci też mam coś powiedzieć.
Co znów? Co się stało?
Nic się nie stało... Tylko że ja...
Co?
Widzisz, myślałam sobie... Już w domu nie jestem taka potrzebna, a jeszcze jak Adaś pójdzie do
szkoły...
Na miłość Boską, mówże wreszcie!
Bo ja... bo ja... mam miejsce w szpitalu! wypaliła nagle Zosia.
W jakim znowu szpitalu?
Na Zagórnej... Tam jest szpital dla dzieci... I ja mówiłam z jedną tam... i ona powiedziała.
Co powiedziała?
I nie gniewaj się, Anka, ale ja już mówiłam z dyrektorem i z doktorami... i ja...
Wyduśże wreszcie zniecierpliwił się Ignaś.
I ja mam od jesieni miejsce posługaczki w tym szpitalu. Anka patrzyła zdumiona.
Jak to?
A tak... Myślałam sobie, trzeba przecież jakoś... I jak tam będę pracowała... przy chorych
dzieciach... To myślałam sobie...
Anka uściskała siostrę. Azy stanęły jej w oczach. Wieczorem wyszli do ogródka. Pachniały kwiaty, ktoś
daleko grał na harmonii. Było cicho i pięknie.
7 Pokój na poddaszu
97
Więc ty, Ignaś, będziesz ratował ludzi i ich dobytek... Ty, Zocha, będziesz pomagała ratować chore
dzieci.
A ja, ja co? wtrącił się Adaś. Ty masz jeszcze czas.
__A ty, Anka co?
__ Cóż, malutki, ja będę dalej w fabryce powiedziała Anka cicho i jakoś smutno.
_ Przecież ty dajesz ludziom ubranie, robisz płótno na bandaże i na poduszki dla niemowląt, i na
sukienki dla dzieci, i na wszystko, wszystko.
_ Prawda rozjaśniła się Anka. Każdy z nas będzie robił pożyteczną robotę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]