[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I oto teraz, po pięciu latach, była w jego hotelu, a na stoliku obok łó\ka stał
wazon kwiatów, prezent od niego. Jakie\ dziwne jest \ycie, pomyślała,
przewracając się na bok.
W ciszę poranka wdarł się ostry dzwonek telefonu. Zerknęła na zegar. To
pewnie zamówione przez nią budzenie. Punktualnie, co do minuty.
 Halo?
 Dzień dobry. Godzina siódma zero zero, temperatura na zewnątrz pięćdziesiąt
dwa stopnie, lekka mgła  poinformował ją znajomy męski głos.
Blair zesztywniała.
 Czy... czy\by to był ju\ wieczór?
 Nie, skarbie, ale zauwa\yłem, \e zamówiłaś budzenie i postanowiłem
wyręczyć naszą telefonistkę  roześmiał się Powers.  Czy masz mi to za złe?
 Hm, có\  mruknęła niechętnie.  Właściwie to wszystko mi jedno, kto mnie
budzi, bylebym została obudzona na czas.
Wydawał się rozbawiony.
 Słuchaj, Blair, ojciec i ja właśnie schodzimy na śniadanie, mo\e wpadłabyś na
chwilę i wypiła z nami kawę?
 Dziękuję za zaproszenie, ale mam jeszcze trochę pracy  wykręciła się
pośpiesznie.  Chciałabym przejrzeć pewne papiery.
 No có\  westchnął cicho  tak tylko pytałem.
Nie mogę się doczekać wieczoru i chciałem usłyszeć twój głos. Mówiłem ci ju\,
\e lubię go słuchać?
 Tak. Powtarzasz to przy ka\dej okazji.
 Trochę mało tych okazji. Dostałaś kwiaty?
 O tak. Dziękuję. Nie zapomnij te\ podziękować ojcu  dodała szybko.
 Nie zapomnę. Jesteś pewna, \e nie znalazłabyś chwilki czasu na kawę?
 Niestety. Muszę raz jeszcze przejrzeć papiery, a potem jem śniadanie z
klientem  skłamała.
 Tu, w hotelu?
 Nie, na mieście.
 Szkoda. Myślałem, \e będę mógł chocia\ na ciebie popatrzeć  westchnął
Powers.  No có\, do zobaczenia wieczorem, Blair.
 Do zobaczenia.
Wolno odło\yła słuchawkę. Ona te\ stęskniła się za jego widokiem. Miło byłoby
zjeść razem śniadanie.
Do licha!  zezłościła się na siebie za te myśli. Nie pora na romanse. Czas wziąć
się do roboty. Sięgnęła po aparat i wykręciwszy numer kuchni, zamówiła ogromne
śniadanie. Stojąc pod strumieniami ciepłej wody, sprawdziła działanie prysznica.
Kolejny plus dla St. Martin.
 Dwóch kelnerów odeszło wczoraj bez uprzedzenia. To nam trochę pomieszało
szyki, ale damy sobie radę  poinformowała Powersa szefowa działu personalnego
St. Martin Hotel.
 Dziękuję, Olivio  uśmiechnął się Knight, odkładając słuchawkę telefonu. 
Oddaję ci twój gabinet i telefon  dodał, podnosząc się zza biurka Olivii Downey.
Olivia towarzyszyła mu do działu zamówień.
Siedzący przy aparatach pracownicy działu dwoili się i troili, przyjmując
rozliczne zamówienia od gości, którzy postanowili zjeść śniadanie w pokojach.
 Bardzo dobrze  pochwalił podwładnych szef, przeglądając le\ące na biurku
zamówienia.  A to co?  zdziwił się nagle, podnosząc jedną z kartek.
 Jak dawno zostało zło\one to zamówienie?  spytał, podsuwając kartkę
siedzącemu najbli\ej młodemu mę\czyznie.
 Dosłownie przed chwilą, panie Knight. To na pańskim piętrze, prawda?
 Owszem, na moim  przytaknął Powers, kręcąc głową.  Jesteś pewny, \e
dobrze zapisałeś nazwisko i numer pokoju?
 Ale\ oczywiście, panie Knight  obruszył się pracownik.
 I zamawiała śniadanie dla jednej osoby?
 Tak. Pytałem dwa razy.
 O co chodzi, Powers?  wtrąciła Olivia, zaglądając mu przez ramię.  Nie
widzę tu nic ciekawego, poza tym, \e panna Sansome z apartamentu  Złote Wrota"
ma niezły apetyt.
 Właśnie!  mruknął Powers.  Czy mogę raz jeszcze skorzystać z twego
telefonu, Olivio?
 Jasne  uśmiechnęła się kobieta.  Pozwolisz, \e nie będę ci towarzyszyć.
Muszę jeszcze znalezć zastępców na miejsce tych dwóch kelnerów.
Blair wyjęła z szafy kostium i perukę. Włączyła radio, by ubierając się,
wysłuchać wiadomości.
Spiker donosił właśnie o korku powstałym na skutek karambolu na autostradzie,
wiodącej przez most.
W myślach powtarzała sobie plan dnia. Przede wszystkim śniadanie. Powinno
ju\ tu być, pomyślała, zerkając na zegarek. W tej samej chwili rozległo się
delikatne pukanie. Podeszła do drzwi.
 Zniadanie  powiedział stłumiony męski głos.
Otworzyła drzwi i zamarła.
 Dzień dobry, panno Sansome  uśmiechnął się Powers zza wózka z jedzeniem.
 Witam panią drugi raz tego pięknego poranka.
Blair zdrętwiała. Z przera\eniem uświadomiła sobie, \e jej przebranie jest
niekompletne. Zapomniała o okularach.
 Co tu robisz? Myślałam, \e to...
 Zastępuję kelnera. Odszedł dziś rano bez uprzedzenia  wyjaśnił.
To niemo\liwe, pomyślała. Główny dyrektor zastępujący kelnera?
Powers wymownie popatrzył na wózek.
 Mogę wejść?
 Ale\ tak. Proszę, wejdz.
Có\ innego mogła zrobić w tej sytuacji? Cofnęła sie, by zrobić mu miejsce w
drzwiach . W głowie kłębiło jej się tysiące myśli. Co powiedzieć? Jak wyjaśnić tę
nagłą zmianę planów? Przecie\ mówiła mu, \e zje śniadanie z klientem na mieście.
Odwołał spotkanie? Nie. Ju\ raz u\yła tego wykrętu. Powers nie jest głupi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl