[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chociaż wypowiada je jego głos, obmyśla je mój rozum!
Zrobił kilka kroków, ale wkrótce zatrzymał się i rzucił przez ramię:
 Dbaj więc, Renisenb, żebym nie był z ciebie niezadowolony.
Gdy Renisenb stała wpatrując się osłupiała w oddalającego się brata, z tyłu podeszła
do niej Kait.
 Co mówił Ipy, Renisenb?
 Mówił, że wkrótce będzie tu panem  odparła powoli Renisenb.
 Doprawdy?  powiedziała Kait.  Ja tak nie myślę.
III
Ipy wbiegł lekko po schodach na ganek, a potem do domu.
Widok Jahmosego leżącego na sofie wydawał się go cieszyć. Powiedział wesoło:
 No, jak leci, bracie? Czy nigdy nie zobaczymy cię na plantacji? Nie mogę zrozu-
mieć, jak to się stało, że wszystko nie rozsypało się bez ciebie na kawałki!
Jahmose odparł strapiony, słabym głosem:
112
 Nic nie rozumiem. Trucizna została usunięta. Dlaczego nie wracam do sił?
Próbowałem chodzić dziś rano, ale nie mogę utrzymać się na nogach. Jestem słaby, bar-
dzo słaby, a co najgorsze, chyba z każdym dniem bardziej słabnę.
Ipy pokręcił głową z politowaniem.
 To fatalnie. A lekarz nie może nic poradzić?
 Codziennie przychodzi pomocnik Mersu. Nie rozumie, co się dzieje. Piję mocne
wywary z ziół. Codziennie odprawiane są modły do bogini. Przygotowują dla mnie spe-
cjalne, pożywne jedzenie. Nie ma żadnego powodu, jak zapewnia lekarz, dla którego nie
miałbym szybko odzyskać siły. Ale w rzeczywistości kończę się.
 To okropne  powiedział Ipy.
Poszedł dalej, śpiewając cichutko, aż natknął się na ojca i Horiego, którzy byli zaję-
ci rachunkami. Twarz Imhotepa, zmartwiona i pełna niepokoju, rozjaśniła się na widok
ukochanego najmłodszego syna.
 Oto i mój Ipy. Co masz do powiedzenia?
 Wszystko idzie dobrze, ojcze. Zbieramy jęczmień. Dobre zbiory.
 Tak, dzięki Ra, na polach wszystko idzie dobrze. Gdyby równie dobrze układa-
ło się w domu. Trzeba mieć ufność w Ashayet, ona nie odmówi pomocy w naszym nie-
szczęściu. Martwię się o Jahmosego. Nie mogę zrozumieć jego pogorszenia.
Ipy uśmiechnął się pogardliwie.
 Jahmose zawsze był cherlakiem.
 Wcale nie  odparł Hori łagodnie.  Zawsze był dobrego zdrowia.
 Zdrowie zależy od ducha  powiedział stanowczo Ipy.  Jahmose nigdy nie miał
ducha. Zawsze bał się wydawać rozkazy.
 Ostatnio tak nie było  sprzeciwił się Imhotep.  W ostatnich miesiącach
Jahmose pokazał, że ma autorytet. Byłem tym zdziwiony. Ale ta słabość mnie martwi.
Mersu zapewniał mnie, że działanie trucizny minęło i powinna nastąpić szybka popra-
wa.
Hori odsunął na bok kilka papirusów.
 Są inne trucizny  powiedział spokojnie.
 Co masz na myśli?  Imhotep odwrócił się gwałtownie.
 Są trucizny, które nie działają natychmiast, gwałtownie  snuł przypuszczenia
Hori.  Odrobina podawana codziennie gromadzi się w organizmie. Dopiero po wielu
miesiącach przychodzi śmierć... Kobiety wiedzą o takich rzeczach. Czasami stosują je,
aby usunąć męża i wywołać wrażenie naturalnej śmierci.
Imhotep pobladł.
 Czy sugerujesz, że, to właśnie dzieje się z Jahmosem?
 Sugeruję, że to możliwe. Chociaż jego jedzenie jest sprawdzane przez niewolnika,
113
jest to ostrożność bez znaczenia, ponieważ minimalna ilość trucizny w każdym posił-
ku nie wywoła choroby.
 Bzdura  zawołał Ipy  absolutna bzdura! Nie wierzę, że istnieją takie trucizny.
Ja nigdy o nich nie słyszałem.
Hori podniósł wzrok.
 Jesteś bardzo młody, Ipy. Jest wiele rzeczy, o których nie słyszałeś.
 Ale co my możemy zrobić?  zawołał Imhotep.  Napisaliśmy do Ashayet.
Złożyliśmy dary w świątyni, chociaż nie mam zbyt wielkiej wiary w świątynie. To ko-
biety wierzą w takie rzeczy. Co jeszcze można zrobić?
Hori powiedział zamyślony.
 Niech jedzenie Jahmosego przygotowuje jeden godny zaufania niewolnik i niech
będzie przez cały czas obserwowany.
 Ale to znaczy... że tutaj w domu...
 Bzdura  krzyknął znowu Ipy  absolutna bzdura.
Hori uniósł brwi.
 Można spróbować  powiedział.  Wkrótce zobaczymy, czy to bzdura.
Ipy wyszedł wściekły z pokoju. Hori patrzył za nim w zamyśleniu, z niepokojem
marszcząc brwi.
IV
Ipy wyszedł z domu tak wzburzony, że prawie przewrócił Henet.
 Zejdz z drogi, Henet. Zawsze się skradasz i wchodzisz w drogę.
 Ależ jesteś grubiański Ipy, mam sińca na ramieniu.
 I dobrze. Mam dość ciebie i twojego biadolenia. Im prędzej wyniesiesz się z tego
domu, tym lepiej. Dopilnuję, żebyś sobie poszła.
Oczy Henet zaświeciły złośliwie.
 Więc wyrzuciłbyś mnie, tak? Nie bacząc na moją troskę i miłość do was wszyst- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl