[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaskoczyła. Na widok jego zdziwionej miny bardzo się zmieszała, wiedziała
jednak, że właśnie coś między nimi zaszło. Jakby przez moment
porozumiewali się bez słów.
- Przepraszam - mruknęła, pośpiesznie umykając wzrokiem w bok - ale
podrygując przy tym krześle, rzeczywiście wyglądałeś zabawnie.
43
RS
- Wiem - przyznał odrobinę nieswoim głosem. -U siebie mam więcej
miejsca.
- Michael wspomniał, że wasz dom jest bardzo obszerny.
- Tak. Lubimy go, choć jest za duży dla nas dwóch. Ogród nadal
przypomina plac budowy, ale w końcu i tam zaprowadzimy porządek.
- Chyba przyjemnie realizować własny projekt?
- Owszem.
Już na siebie nie patrzyli i usilnie starali się prowadzić normalną
rozmowę. Kerith miała jednak wrażenie, jakby rozpoczęli jakąś
niebezpieczną grę. Gdy zabrzęczał dzwonek, oboje niemal podskoczyli.
- Pewnie ślusarz - stwierdził Tris. - Nie, nie wstawaj - dodał
pośpiesznie, prawie z ulgą w głosie. - Skończ śniadanie. I dziękuję za
gościnę.
- Nie ma za co. Było mi miło. - Naprawdę, dodała w myśli. Chociaż to
bez sensu.
- Cześć. - Tris wyszedł do holu.
Gdy po paru minutach zajrzała do gościnnej sypialni, zobaczyła
posłane łóżko. I ani śladu bagażu Trisa. Pokój wyglądał tak, jakby tej nocy
nikt w nim nie spał.
Kerith bezwiednie westchnęła. Wiedziała, że Tris prędzej czy pózniej
znów się zjawi. Ale byłoby lepiej, gdyby udało jej się uniknąć jego
towarzystwa. Naprawdę.
44
RS
ROZDZIAA TRZECI
Zmieniając pościel, zastanawiała się, jak Tris dotrze do domu babci
Michaela. Taksówką? Na piechotę? Może należało go podwiezć? Nie,
skądże. Powinna trzymać się od niego z daleka. Zresztą on i tak wkrótce
pojedzie do Grecji, a pózniej wróci do Francji i więcej się nie zobaczą.
Jak zwykle w sobotę posprzątała mieszkanie i wyszła po zakupy.
Znajomi często się dziwili, że jeszcze nie wyprowadziła się ze Streatham,
ale jej się tutaj podobało. Mieszkańcy byli przyjacielscy, sklepy zaopatrzone
całkiem przyzwoicie, a czynsze dużo niższe od londyńskich.
Zjadła lunch w małej restauracyjce, a po powrocie do domu znalazła
przed drzwiami wielki bukiet kwiatów. Wyjęła spomiędzy nich bilecik i
uśmiechnęła się na widok rysunku przedstawiającego kangura stojącego na
jednej nodze. Pod spodem widniało tylko jedno słowo: Dziękuję". Oraz
inicjał T".
Ciekawe, czy Tris od razu trafił na kartę z odpowiednią ilustracją.
Może musiał zajrzeć do kilku kiosków, aby znalezć coś odpowiedniego?
Nie, z pewnością nie zadałby sobie tyle trudu. Niby po co miałby to robić?
Ona, Kerith, była dla niego nikim. Tylko sąsiadką szwagierki.
Wstawiła kwiaty do wody, wzięła głęboki oddech i pomaszerowała do
mieszkania Evy, aby sprawdzić, czy Tris jeszcze tam jest. Postanowiła mu
podziękować. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyła Michaela. Oczywiście
mówił coś do swojego taty, patrzył na niego przez ramię, wesoły i
roześmiany. A Kerith nieoczekiwanie zaczęła się zastanawiać, jak miło
byłoby mieć takiego synka. Kogoś, kto śmiałby się tak radośnie i uwielbiał
ją tak, jak Michael Trisa. Tak, jak ona uwielbiała swojego ojca.
45
RS
Nadal wierzyła, że kiedyś spotka mężczyznę, który dostrzeże pod
maską pozornego chłodu prawdziwą Kerith. Nie zrezygnowała z
małżeństwa, lecz na razie ważniejsze były sprawy zawodowe. Chciała
zostać uznanym licytatorem, dopiero potem pomyśli o założeniu rodziny,
miała przecież dopiero dwadzieścia osiem lat.
- Hej, Kerith! - zawołał dzieciak. - Właśnie do ciebie szedłem.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę. Zamierzałam podziękować twojemu
tacie za róże.
- Och, tata lubi wysyłać ludziom kwiaty.
- Michael - ostrzegawczym, lecz spokojnym tonem powiedział ktoś
wewnątrz mieszkania, a chłopiec zachichotał.
- Chciałem cię spytać, czy gdzieś tutaj jest sklep z narzędziami -
wyjaśnił. - Musimy naprawić gniazdko.
- My? - spytał Tris, wychodząc na korytarz.
- Będę ci pomagał, tato!
- Rozumiem. - Tris spojrzał na Kerith. - Witaj.
- Cześć - mruknęła, jeszcze bardziej spięta niż dziś podczas śniadania.
- Chcesz zaraz jechać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]