[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po drugiej stronie Kanału nie było już Niemców, jeśli nie liczyć odciętego garnizonu w Dunkierce,
który poddał się dopiero w maju 1945 roku, blokowany do tego czasu przez oddziały francuskie i
czechosłowacką brygadę pancerną. Jego artyleria dalekonośna już nie istniała, zdruzgotano ją atakami
bombowymi. W samej Francji trwała powolna odbudowa wojsk lądowych, lotnictwa i floty, liczącej z
początkiem 1945 roku około 50 okrętów podstawowych klas.
8 maja 1945 roku podpisany został akt bezwarunkowej kapitulacji Niemiec. Po dokonaniu tej
historycznej, o wielkim dla ludzkoÅ›ci znaczeniu ceremonii, admiraÅ‚ Karl Dönitz rozkazaÅ‚ wszystkim okrÄ™tom
podwodnym, znajdującym się w morzu, zaprzestać wszelkich działań i powrócić do baz. Wspomina te
chwile ówczesny por. mar. Andrzej Jaraczewski (miesięcznik Morze nr 11/85):
W myÅ›l rozkazu Dönitza wszystkie U-booty miaÅ‚y poddać siÄ™ kierujÄ…c siÄ™ do baz brytyjskich.
Otrzymałem od Brytyjczyków wiadomość, że pierwszy U-boot ujawnił się w Kanale i przed wejściem do
portu właśnie my, Polacy, mamy go obsadzić. Zciślej, załoga techniczna miała być angielska, pokładowa
polska. Była to dla nas nie lada gratka. Wszyscy chcieli iść. Ja również. Nie mogłem jednak nadużywać
stanowiska i wyznaczyłem na dowódcę grupy por. Stanisława Kopeckiego. Sam pojechałem już pózniej, gdy
U-boot postawiono na beczkach w bazie. Niemieccy podoficerowie i marynarze stali na dziobie, oficerowie
za kioskiem. W pewnej chwili jeden z naszych marynarzy melduje, że Niemcy pytają, czy mogą zapalić?
Zgadzam się na pięć minut palenia. Gdy marynarz przetłumaczył moje słowa, a był to chłopak, który jeszcze
przed rokiem służył w Kriegsmarine, dojrzałem kpiące uśmieszki na twarzach jeńców. Postanowiłem ich
przypilnować. Po pięciu minutach polecam, by wartownik przekazał, że czas palenia minął. Niemcy
ostentacyjnie odwrócili się do mnie plecami nie przestając palić. Marynarz niewiele myśląc złapał karabin za
lufÄ™ i Å‚upnÄ…Å‚ najbliższego kolbÄ… w plecy, krzyczÄ…c jednoczeÅ›nie: »Nie sÅ‚yszycie rozkazu polskiego oficera?«
Niemcy jakby dopiero teraz zorientowali się, że są w rękach Polaków. Papierosy poszły za burtę.
Sama ceremonia poddania się niemieckiego okrętu była starannie wyreżyserowana. Odbyło się to w
biurze komendanta bazy w obecności dziennikarzy. Na pytanie zadane przez Anglika, czy się poddaje,
niemiecki dowódca nie tracÄ…c pewnoÅ›ci siebie stwierdziÅ‚ z naciskiem: »Ja dostaÅ‚em rozkaz poddania
siÄ™«...
Kiedy po wojnie, choć nie od razu po zakończeniu działań, ścigacze z powrotem przekazane zostały
Royal Navy, czekały je różne losy. Zostały one bowiem sprzedane i przekształcone na przykład w barki
mieszkalne. Niezwykły zaś los spotkał znany nam już ścigacz artyleryjski S 3 , czyli Wyżła . Por. mar. A.
Jaraczewski podaje, że dziesięć lat temu zgłosił się do niego jakiś obywatel angielski i poinformował go, iż
jest właścicielem tej jednostki. Okazało się bowiem, że znalazł gdzieś w porcie niszczejący okręt i kupił go
za sumę 50 funtów. Wyremontował swój nabytek, prosząc byłych polskich marynarzy o pomoc. %7łyjący
jeszcze wówczas były motorzysta Jędroszczyk ten sam, który wyleciał z siłowni po eksplozji miny
wyremontował silniki. Zcigacz ten pływa do dnia dzisiejszego jako jacht motorowy, on też prowadził w 1977
roku defiladę na Tamizie z okazji jubileuszu 25-lecia panowania królowej Elżbiety II.
Minęły czasy klasycznych bitew morskich między wielkimi, najeżonymi ciężką artylerią okrętami.
Dzisiaj nie można już zbudować potężnych okrętów o pancerzach chroniących te jednostki przed
skutecznym rażeniem. Rakiety różnych klas na przykład woda-woda czy powietrze-woda są w stanie
zniszczyć każdą jednostkę. Potrzebne są zatem dziś jednostki lekkie, bardzo szybkie i zwrotne, a
jednocześnie wyposażone w broń rakietową w żądła, mogące zadać śmiertelny cios nieprzyjacielskiemu
okrętowi. Powinny mieć możliwość podejścia z wielką szybkością do nieprzyjaciela na odległość
skutecznego strzału i po wykonaniu zadania błyskawicznego odejścia z zagrożonego rejonu, a więc i
uchylenia się przed rażeniem ze strony przeciwnika. Takie okręty buduje się w światowych stoczniach, a i
Marynarka Wojenna PRL ma w swym wyposażeniu jednostki tej klasy: małe okręty rakietowe.
Dysponujemy też kutrami torpedowymi i ścigaczami okrętów podwodnych. W czterdzieści jeden lat po
zakończeniu wojny strzegą one polskiego Wybrzeża, wykonują wiele zbliżonych do faktycznych działań
bojowych zadań na morzu, odbywają intensywne ćwiczenia na morskich poligonach. Są zawsze gotowe do
zadania potężnego ciosu, gdyby taka konieczność zaistniała.
A dziesięć polskich ścigaczy, podczas wojny operujących w mglistym, dżdżystym i sztormowym
rejonie kanału La Manche?
Ich dowódcy i załogi zasłużyły na najwyższe uznanie za odwagę, nieustępliwość, a częstokroć brawurę
podczas walki z hitlerowską Kriegsmarine. Już w czasie zmagań wojennych ścigacze, operujące pod biało-
czerwoną banderą, zdobyły rozgłos i szacunek Anglików: wyspiarzy, którym zaimponować mogą tylko
prawdziwi marynarze. Tacy właśnie jak ci ze ścigaczy...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]