[ Pobierz całość w formacie PDF ]

umyślnie dręczyć? Nagle zrozumiała, że
nie dba już więcej o to! Odpowiedziała
więc twierdząco.
Przebrała się w cieniu drzew i kiedy
wyszła na brzeg, on był już w wodzie, w
251
ładnych, czarnych szortach.
Jeśli Diana lękała się jakichś kłopotów,
to zachowanie Piresa rozproszyło jej
obawy. Możliwe, że jego spojrzenie
zatrzymało się raz i drugi nieco dłużej na
jej figurze w pięknym, żółtym kostiumie,
ale zachowywał się tak, jakby pływanie
było wszystkim, co go naprawdę
interesowało.
Pózniej usiedli oboje  niezbyt blisko 
na rozgrzanym słońcem piasku. Diana
suszyła ręcznikiem włosy, a potem
odwróciła się twarzą ku słońcu.
 Przywiozłem trochę brzoskwiń 
odezwał się Ramon po długim milczeniu. 
Zjemy je, kiedy się ubierzesz.  Odszedł,
żeby się przebrać dyskretnie za kępą
drzew. Dziewczyna czekała chwilę. Piasek
był miękki i ciepły, a ona miała wielką
ochotę przespać się choć trochę. Była tak
zmęczona! Po kiego licha miała mu
252
asystować? Nie była w stanie sprawić,
żeby się w niej zakochał.
Z westchnieniem wstała i poszła się
ubrać na uboczu. Kiedy mężczyzna wrócił,
położył paczkę na piasku, koło
dziewczyny, a potem sam usiadł obok.
 Przyniosłem też trochę wina 
powiedział, pokazując z uśmieszkiem
butelkę i nalewając dla niej wino do
blaszanego kubka z kwiatkiem.
 Jesteśmy tu oboje, a więc opijmy
nasze przygody!
Przyjęła kubek i uśmiechnęła się blado,
niepewna, co z tego toastu wyniknie.
 Ciągle wydaje mi się dziwne, gdy
myślę. co stałoby się, gdybyś nie
udzwignęła tego odłamka skały. Nie
byłoby mnie już wśród żywych  rzekł z
namysłem, nalewając sobie wina. 
Miałem szczęście, że jesteś równie
zaradna, jak piękna!
253
 Tak, to ja! Superkobieta do akcji
ratunkowych  odrzekła, lekko
zażenowana i zmieszana komplementem.
Do czego zmierzał Ramon?
Nerwowo poprosiła o brzoskwinię.
Podsunął jej paczkę wyjętą z torby, potem
pochylił się, żeby napełnić winem jej pusty
już kubek.
 Nie chcę więcej wina! 
zaprotestowała.  Ono idzie mi do głowy.
 To nie boli!  odparł ignorując ją. 
Możesz się przespać potem w kanu, to ci
dobrze zrobi.  Dopełnił jeszcze swój
kubek i usiadł bokiem zajadając
brzoskwinię, z obojętnym wyrazem
twarzy.
Diana jadła powoli owoc, ale potem nie
mogła sobie przypomnieć, czyjej
smakował? Zastanawiało ją, dlaczego
Ramon zatrzymał się właśnie tutaj; o co
mu chodziło? Jego uczucia nie zmieniły
254
się... a może tak? Miał do niej słabość  to
wszystko  ale nie kochał jej. Będąc tu
igrała z ogniem. Jeżeli sprawy pójdą za
daleko, jeżeli Ramon wypije za dużo i
utraci kontrolę nad sobą, nikt nie stanie w
jej obronie. Czy to właśnie obmyślił sobie?
 Ruszajmy lepiej z powrotem 
powiedziała gwałtownie.
 Po co się spieszyć?  Spojrzał na nią z
irytacją.  Nie skończyłaś nawet jeszcze
swojego wina.
Spojrzała na kubek.
 Nie mam już ochoty  oświadczyła.
 Dlaczego?  I nagle wpadł we
wściekłość.  Co jest z tobą? Myślisz, że
chcę cię upić naumyślnie, tak?
Nie chciała przyznać się, że tak właśnie
sądzi. Odparła więc chłodno:  Nie,
oczywiście, że nie! Nie jestem taka głupia.
 Nie jesteś?  Zmrużył oczy.  W
każdym razie, czemu miałbym częstować
255
cię winem? Byłaś chętna przedtem, więc
skoro chcę cię teraz...
Oblizała wysuszone usta.
 Teraz nie jestem już chętna  odparła z
ironią.  I nie lubię tego rodzaju uwag.
Może ty powinieneś uważać, ile pijesz!
Zamilkła, gdy patrzył na nią ponuro
przez kilka sekund, po czym jego gniew
wyparował i pokiwał tylko smętnie głową.
 Być może masz rację.  Odchylił się i
patrzył w dal.  Przykro mi, zapomnijmy o
tym, co mówiłem, dobrze?
Spojrzała na niego z ukosa jak obrażone
dziecko, a potem westchnęła. Podniosła
kubek i pociągnęła głęboki łyk. Kłótnia
byłaby bezsensowna. Przymknęła na
moment oczy, wkrótce jednak otworzyła je
znowu. Po winie zaczynała być
sentymentalna i płaczliwa. Potrząsnęła
więc energicznie głową, jakby chciała
wyzwolić się spod działania alkoholu.
256
 Mnie również jest przykro. Nie
zamierzałam wszczynać kłótni 
oświadczyła ostatecznie.
 Nie potrzebujesz przepraszać 
powiedział Pires zimno.  Było głupotą z
mojej strony robić takie uwagi, a przybyć
tu samemu z tobą, to wyzywać los.
Rzuciła okiem na Ramona. Siedział w
swojej ulubionej pozie, z podkurczonymi
kolanami i skrzyżowanymi ramionami.
Zciągnięte brwi tworzyły pionową
zmarszczkę pośrodku czoła. Starannie
ogolony, nie wyglądał już jak pirat, jakim
go zapamiętała z ich wędrówki.
Był to jednak wciąż ten sam Ramon, ze
swoimi nieregularnymi, ostrymi rysami,
nie  przystojny , ale mimo to fascynujący.
Ilekroć spojrzała na niego, czuła kłucie w
sercu.
 Lepiej ruszajmy stąd  odezwał się
niespodziewanie Pires, patrząc uważnie na
257
dziewczynę.
 Okay!  Diana z trudem kontrolowała
swój głos. Im prędzej wrócą, tym lepiej.
Nie dlatego, że nie pragnęła już Ramona
tak mocno, jak poprzednio. Wiedziała
jednak, że jeśli dzisiaj kochałby się z nią,
byłby po prostu mężczyzną potrzebującym
kobiety. Nie mogła zgodzić się na taką
sytuację. Lepiej, żeby odeszła jutro i nigdy
już go nie widziała.
 Chcę wrócić wcześnie  dodała, gdy
pchali kanu z powrotem na wodę.  Nie
spakowałam jeszcze wszystkich rzeczy, a
mówiłeś przecież, że samolot ma
przylecieć jutro rano.
Własny głos, tak spokojny i rozsądny,
zdumiewał Dianę.  Miałabym może niezłą
przyszłość jako aktorka  pomyślała.
 Dobrze.  Ramon zaczął wiosłować w
posępnym milczeniu. Upał trwał nadal i
Diana poczuła wkrótce dotkliwy ból
258
głowy, który przypisała wypitemu winu.
Podróż w tamtą stronę była drogą nadziei,
jakkolwiek nieuzasadnionej, ale powrót
rozwiał jej złudzenia ostatecznie. Od czasu
do czasu usiłowała nawiązać jakąś
rozmowę, ale Ramon był ponury i prawie
się nie odzywał.
Gdy zbliżali się do wioski, Diana
gorączkowo pragnęła, żeby ta podróż
wreszcie się skończyła. Ale mimo to
jeszcze liczyła, że zdarzy się cud. Zanim
zacumowali czółno, zapadł już mrok.
 Spodziewam się, że nie jesteś zbyt
zmęczona?  spytał przyglądając się
Dianie, kiedy stali obok czółna. Z jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl