[ Pobierz całość w formacie PDF ]
młodocianego rozrabiaki, radzi sobie najlepiej, jak tylko potrafi. Musicie go lubid, mimo że
pewnie nie zaprosilibyście go na kolację.
Ado tego jeszcze przygody, które mu się przytrafiają! W tej kwestii sądzę, że sztukę R. E.
Howarda trudno byłoby przebid: żywotnośd, szybkośd i barwnośd fabuły niewielu
osiągnęło podobną zdolnośd jej budowania. Nie miał może warsztatu Eddisona czy Tolkiena,
ale mimo wszystko spełniał podstawowe wymagania stawiane pisarzowi: by jego sceneria i
wydarzenia stawały się prawdziwe.
Howard był mistrzem obrazowej narracji. Wyobrażam sobie, jak to, o czym pisał, stawało
mu przed oczami. A przecież nie wszystko, co sobie wyobraził, było ciemne, złe i brutalne.
Istnieją rozrzucone w mnóstwie tomów epizody wyrafinowanego piękna na przykład w
Conanie Zdobywcy opis krajobrazu południowej Aquilonii, widzianego ze wzgórza przy
zachodzie słooca. A do tego ten szybki, galopujący rytm narracji. Jeśli Conan nie jest nawet
najwspanialszym z wojowników, na pewno nie jest też ostatnim.
WSPOMINAJC ROBERTA E. HOWARDA
L. SPRAGUE DE CAMP
Cross Plains, gdzie żył Robert Ervin Howard, leży około siedemdziesięciu kilometrów na
południowy wschód od Abilene w Teksasie i w mniej więcej podobnej odległości na
północny zachód od Brownwood, gdzie Howard studiował przez dwa lata. Te kilka
miasteczek leży całkiem blisko dokładnego środka Teksasu.
Ziemia jest tam niemal płaska, miejscami tylko pofałdowana. W dawnych czasach nie była
to półpustynia podobna do ubogich stepów w Nowym Meksyku, ani też prawdziwa pustynia,
jak większośd Arizony. Była to gęsto zalesiona kraina, pokryta szerokimi połaciami dąbrów,
które rzadko osiągały wysokośd siedmiu metrów. Pomiędzy dębami rozciągały się rzadkie
łaja pełne traw i ziół. Tamtejsza flora zostałaby sklasyfikowana jako niski las mieszany typu
śródziemnomorskiego.
Dziś oczywiście większośd dębów została wycięta pod pastwiska i ziemie uprawne, chod
nadal stoi ich dośd, by oddad wrażenie, jakie musiała robid ta okolica na dawnym
obserwatorze. Gdy byłem tam w początkach kwietnia, pola pszenicy miały jasny, zielonożółty
odcieo i rozciągały się dookoła niczym dywanowy trawnik. Dęby zaczynały zaledwie
puszczad pierwsze liście. Razem z doktorem Alanem Nourse, z którym spędziliśmy trzy
tygodnie wspinając się na piramidy Azteków i Majów w Meksyku, przyjechaliśmy do
Brownwood wieczorem 31 marca 1965 roku. To właśnie w Brownwood Howard zakooczył
swą formalną edukację. Szkoły w Cross Plains kształciły dzieci tylko do liceum; pózniej
Howard musiał przenieśd się do szkoły średniej w Brownwood, a następnie do college u
Howard Payne Academy, który ukooczył w 1927 roku i rozpoczął kilka kursów handlowych,
nie uwieoczonych jednak żadnym dyplomem. Wczesnym rankiem następnego dnia, przy
rzęsistej ulewie, ruszyliśmy ku cmentarzowi leżącemu na skraju miasteczka. Hałaśliwa
cementownia znajdująca się w sąsiedztwie nekropolii z pewnością nie podtrzymuje wzniosłej
atmosfery. Strażnik wskazał nam grobowiec rodziny Howardów, gdzie pojedynczy wielki
kamieo, ukształtowany nieco podobnie do wezgłowia dużego łoża, wyznacza miejsce ich
pochówku. W poprzek górnej części nagrobka biegnie napis HOWARD Pod nim pokryte
pismem trzy tabliczki, od lewej do prawej:
ROBERT. E
PISARZ I POETA
1906 1936
HESTER ERVTN
%7łONA I MATKA
1870 1936
ISAAC M. LEKARZ
1871 1944
A pod nimi długi, wąski napis: Jako byli mili i kochający za żywota swego, tako w
godzinę śmierci swej nierozłączni będą (2 Samuel I, 23). Ponadto Robert E. Howard i jego
matka mają ułożony przed grobem pamiątkowy nagrobek, ale gdy umarł stary doktor
Howard, nie było nikogo, kto miałby wystawid taki dla niego.
Miałem pokusę, by uczynid jakiś malowniczy gest, jak chodby wzniesienie toastu i
rozlanie nieco whisky nad grobem Howarda, jednakże obecnośd Alana, który ani nie
podziwiał jego twórczości, ani nie czuł doo najmniejszego sentymentu, zmroziła we mnie
wszelkie romantyczne odruchy.
Odjechaliśmy z powrotem do Brownwood i skierowaliśmy się do Cross Plains, ciągle pod
ponurym niebem. Pełzliśmy po płaskiej, bezgranicznej okolicy upstrzonej tysiącami
karłowatych, pozbawionych liści dębów. Od czasu do czasu udało nam się nawet dostrzec
jakieś stado zwierząt.
W południe dotarliśmy do Cross Plains, leżącego w samym środku tej niezmierzonej
przestrzeni. Na zachodzie płaski horyzont przerwany był przez stożkowate wzgórze, większy
z dwóch Szczytów Caddo, nazwanych tak przez Indian Caddo. Chociaż nie jest wielką górą,
to samotne wzgórze jest mimo wszystko bardzo dobrze widoczne.
Dzisiaj Cross Plains jest domem dla około 1200 osób o 300 mniej niż w czasach
Howarda. O ile Brownwood rozrosło się od tamtych lat z 14000 do 20000 mieszkaoców to
czas ominął Cross Plains, jak mówią miejscowi ludzie. Poza kilkoma nowymi stacjami
benzynowymi na przedmieściach z ich zwykłymi wielgachnymi znakami, miasteczko nie
zmieniło się wiele w ciągu ostatnich kilku dekad.
Nie zmienia to faktu, iż Cross Plains wygląda bardzo przyjemnie. Z informacji, które
wyczytałem w przewodniku, spodziewałem się jakiejś zapyziałej mieściny pełnej krytych
papą budek. Zamiast tego znalazłem tam czyste nowoczesne domki jednorodzinne otoczone
trawnikami i ogródkami typowymi dla podmiejskiej zabudowy z dwudziestego wieku.
Większośd domów była jednopiętrowa, chod przy głównej ulicy zdarzyło się kilka budynków
handlowych i urzędów wysokich na parę pięter.
W Brownwood i Cross Plains próbowałem dotrzed do kilku kolegów z dzieciostwa
Howarda. Jeden z nich był bardzo.onieśmielony i wymawiał się, że nie chce udzielad
wywiadów. Drugi okazał się chętny do opowiadania o Howardzie, ale przeraził się
perspektywy, że jego wypowiedzi zostanę wydrukowane. Dlatego też nie mogę użyd ich
prawdziwych nazwisk ani przedstawid wywiadów w całości.
Jak powiedzieli mi moi rozmówcy, Howard miał jako dorosły mężczyzna około stu
osiemdziesięciu centymetrów wzrostu. W młodości był szczupły aż do przesady, ale w wieku
dwudziestu lat poprawił się tak, że ważył około stu kilo, z czego większośd stanowiły
mięśnie. Był fanatykiem sportu i dwiczeo, zapalonym kibicem Złotych Rękawic i biegłym
bokserem.
Jeden z moich informatorów powiedział:
Bob miał zabawny zwyczaj. Widziałeś go idącego spokojnie ulicą, aż tu nagle zaczynał
boksowad w powietrze. Tłukł tak przez kilka sekund, by za chwilę wrócid do normalnego
spaceru, jak gdyby nigdy nic.
Gdy był chłopcem, humorzasta i introwertyczna osobowośd Howarda oraz przedwcześnie
rozwinięty intelekt przyczyniły się do tego, że dzieci postrzegały go jako dziwaka. Jeden z
rozmówców powiedział: Nie wyśmiewano się z niego, ani on nie drwił z nikogo . (Według
listów Howarda jest to twierdzenie całkowicie prawdziwe. W dzieciostwie przeszedł przez
okres bycia ofiarą drwin, ale zakooczyło się to, gdy na skutek dwiczeo stał się dośd silny, by
samemu poradzid sobie z podobnymi problemami.)
Howard był osobą o gwałtownym usposobieniu i radykalnym guście. Jednym z powodów,
dla których rodzice posłali go do szkoły w Brownwood, była nadzieja, że pobyt tam ukoi jego
ogromny żal po śmierci jego psa. Poza psem posiadał jeszcze konia i dobrze sobie radził w
siodle.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]