[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedziałem, że nie mógłbym z nią być. Mieliśmy potem okropną kłótnię, podczas której
wszystko sobie wyjaśniliśmy. Wtedy powiedziałem jej otwarcie, aby nie liczyła na mnie -
zamilkł na chwilę. - Wiem, że powinienem być z nią szczery od początku, wtedy to
wszystko nie miałoby miejsca.
Gemma uśmiechnęła się i pogładziła go delikatnie po policzku.
- Na przykładzie mojego ojca sądzę, że Jennifer Eastwood nie jest osobą, z którą
można być szczerym.
- Tak, to prawda - potwierdził James, spuszczając smutnie głowę.
- A teraz opowiedz, jak to się stało, że znalazłeś się w Killin?
- A tak. No więc, jak tylko pozbyłem się Jennifer, pojechałem do ciebie. Nikt z
sąsiadów nie wiedział, co się z tobą dzieje, więc pojechałem do Roya Beamisha. Jednak
on także nic nie wiedział. Dał mi numer telefonu Ewy. Byłem zaskoczony, że twoja matka
jest już w Ameryce. Zwlekałem ze skontaktowaniem się z nią, obawiałem się usłyszeć, że
pojechałaś do niej i że nie ma cię już w Anglii. Kiedy w końcu zadzwoniłem, Ewa
powiedziała, że jesteś w Szkocji - Pogodny uśmiech rozjaśnił nagle jego twarz. - Potem
już dzwoniłem do niej każdego dnia, śledząc twoją trasę.
Gemma roześmiała się, wyobrażając sobie, z jakim przejęciem jej matka musiała
odgrywać rolę swatki.
80
S
R
- W końcu zniecierpliwiłem się i postanowiłem spotkać się z tobą. Przyjechałem
wcześnie rano, a kiedy dowiedziałem się o twoim wypadku - zamilkł nie chcąc mówić
dalej.
Spojrzał jej głęboko w oczy. Wtedy zrozumiała, że to on właśnie niósł ją całą drogę
powrotną do Killin, że to jego głos słyszała przy sobie. Zastanowiło ją tylko, w jaki sposób
Jamesowi udało się wciągnąć w cały plan Edie.
- To było bardzo proste - wyjaśnił jej ze śmiechem. - Opowiedziałem jej całą
historię, a widząc jej chmurne spojrzenie, poprawiłem się i opowiedziałem przyjemniejsze
momenty, wtedy zobaczyłem, że ma romantyczną naturę i...
- I nakłoniłeś ją, aby swoimi przemilczeniami ułatwiła pogodzenie nieszczęśliwych
kochanków - dokończyła rozbawiona Gemma.
- Coś w tym stylu.
Oboje zaczęli się śmiać. Dziewczyna siedziała i patrząc na Jamesa myślała, jak
dobrze znowu być przy nim.
- Proszę, nigdy więcej nie rań mnie w ten sposób - powiedział, poważniejąc nagle.
Gemma wyciągnęła ramiona i przytuliła się do niego mocno.
- Nie, już nigdy więcej - przyrzekła. - Och, James, czyż nie byłoby cudownie żyć,
tak jak kiedyś i robić znowu te wszystkie rzeczy, które nas wtedy zbliżyły? - rozmarzyła
się.
- Jakie rzeczy? - zapytał.
- No wiesz, te wspaniałe, szalone wyprawy, sabotowanie polowań, obrona zwierząt
w laboratoriach...
James uniósł brwi w zdziwieniu.
- I pewnie chcesz jeszcze, żebym zapuścił włosy.
Gemma roześmiała się.
- Może nie aż tak, ale... Nie zapominajmy nigdy, jacy wtedy byliśmy i w co
wierzyliśmy. Nasze ideały nie powinny się nigdy zmieniać, prawda? Jeżeli wtedy były
szlachetne, to są takie i teraz.
- Tak masz rację. Nadal popieram składki na rzecz zwierząt. Nie sabotuję już co
prawda polowań, ale nadal wspomagam ten ruch.
81
S
R
- Ale nie jesteś już wegetarianinem, prawda? Wtedy, na przyjęciu, zachwycałeś się
pasztetem z kaczki, pamiętasz?
- Tak, pamiętam - zgodził się James. - Ale zaraz potem musiałem iść do łazienki, bo
zrobiło mi się niedobrze. O tym nie wiedziałaś?
Wtedy Gemma przypomniała sobie Jamesa schodzącego po schodach z rozpiętym
kołnierzykiem i rozluznionym krawatem.
- Ty głuptasie, dlaczego udawałeś? - zapytała, patrząc na niego czule.
- Sam nie wiem... Byliśmy wtedy zupełnie dla siebie obcy, nie widzieliśmy się sześć
lat, oboje dojrzeliśmy, zmieniliśmy się. Mieszkałem w domu twojego ojca i kochałem cię
tak desperacko... Nie tą naiwną, szczeniacką miłością, ale prawdziwie, dojrzale. Dopiero,
kiedy zobaczyłem cię wtedy taką piękną, nadchodzącą przez ogród, zrozumiałem, co to
jest miłość - nachylił się do niej i pocałował ją.
Ten wspaniały, namiętny pocałunek zdawał się wymazywać wszystkie
nieporozumienia, jakie dotąd były między nimi. W końcu James uwolnił ją z uścisku i
spoglądając jej głęboko w oczy, powiedział:
- A teraz, kiedy wspomniałem ci już o poważnej propozycji czas, abym przeszedł do
rzeczy.
- Na kolana mój panie - powiedziała Gemma i śmiejąc się, wskazała ręką ziemię.
- Na kolana? - James udawał zdziwionego. Dziewczyna kiwnęła potakująco głową.
- Tylko wtedy, gdy przyrzekniesz wyjść za mnie od razu, dziś lub jutro. Tak szybko,
jak to tylko możliwe.
- Pomyślę nad tym - powiedziała i z uśmiechem, rzuciła mu się w ramiona.
82
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl