[ Pobierz całość w formacie PDF ]

natrudzili!
- Gówno mnie obchodzi, z kim sypiasz!
- Przyszłaś mi pomóc, kochanie? - Carter wyszczerzył zęby. - Może masz przy sobie
jakąś broń? Pamiętasz, podobało ci się, mówiłaś, że jestem dobry! Zastrzel go, nie przejmuj
się, to zwykły dupek, nie zasługuje na twoją litość!
Matt spojrzał trochę niepewnie na byłą żonę. Może rzeczywiście była w zmowie z
Carterem, może pozwoliła mu się omotać? A co jeśli naprawdę miała broń?
- Daj spokój! - pisnęła znowu. - Puść Darcy! Zwariowałeś?!
Darcy poczuła ostrze noża wpijające się w jej skórę. Miała wrażenie, że po szyi spływa
jej mała strużka krwi.
- Przecież nie jesteś niepoczytalny, nie zamordujesz jej chyba na naszych oczach! Puść
ją, słyszysz? Obiecuję załatwić ci najlepszego adwokata! - zagrzmiał Matt.
- Mam w dupie twojego adwokata!
Carter wykonał gwałtowny ruch i Darcy poczuła ostre pieczenie w miejscu, do którego
przytknięty był nóż. Właściwie już nie żyła i nawet Matt nic nie mógł na to poradzić.
Wiedziała, że ją pomści, tylko co jej po tym? Spojrzała przed siebie i coś przykuło jej
wzrok. Tak, nie myliła się, dziwna poświata, którą widziała tak często w nocy, zaczęła
przybliżać się do nich.
- Susan, to Susan! - krzyknęła. - Ona tu jest, słyszysz, Carter? Ona tu jest!
Carter zamarł na chwilę w bezruchu, a potem obejrzał się za siebie. Jednocześnie
rozluznił trochę uścisk.
- Przyszła pomścić własną śmierć - wydusiła z siebie Darcy, starając się nie poruszać
głową.
To był ten moment, na który Matt cały czas czekał. Teraz nie zastanawiał się ani chwili,
rzucił się przed siebie i w ułamku sekundy pokonał kilka metrów, które dzieliły go od
Cartera. Wiedział, że będzie to walka na śmierć i życie, włożył w nią więc całą swoją siłę i
jednym ciosem powalił Cartera na ziemię. Darcy, którą całkowicie zaskoczył bieg
wypadków, straciła równowagę i przeleciała za barierkę. Zawisła w powietrzu, kurczowo
zaciskając palce na metalowych prętach. Przerażał ją ogłuszający szum wody
przepływającej daleko w dole. Wiedziała, że długo tak nie wytrzyma, nie po tym, co ją dziś
135
spotkało. Była wyczerpana fizycznie i emocjonalnie. Mimowolnie przypomniała jej się
przygoda w bibliotece. Josh, błagam,
pomóż mi, szeptała bezgłośnie, jakby odmawiała modlitwę, pomóż, bo inaczej za chwilę
spadnę. W tym czasie na moście rozgorzała prawdziwa walka. Darcy wierzyła, że Matt
wyjdzie z niej zwycięsko.
- Darcy!
Uniosła wzrok i ujrzała nad sobą Lavinię, przechyloną do połowy przez barierkę, z
ramionami wyciągniętymi w jej kierunku. Były takie szczupłe, takie wątłe... To nie mogło
się udać.
- Złap się, spróbuję cię podciągnąć - zawołała. Obie były drobnej budowy, a Darcy
dodatkowo wyczerpana do granic możliwości. Mimo wielu prób, nic z tego nie wyszło. Po
chwili Darcy poczuła, że jej dłonie wyślizgują się z uścisku Lavinii, ale nie miała już siły
walczyć. Nie chciała umierać, nawet gdyby gdzieś tam czekało ją lepsze życie, życie z
Joshem. Nie, jeszcze nie chciała stąd odchodzić. Czuła, że jeszcze nie nadeszła jej pora.
- Nie puszczaj mnie - powiedziała błagalnie, bo dostrzegła, że Lavinia opada z sił.
- Trzymaj ją! Trzymaj!
To Matt biegł w ich stronę. Przewiesił się przez barierkę mostu i wyciągnął do Darcy
ręce. Widząc, że ona nie jest w stanie wykonać najmniejszego choćby ruchu, chwycił ją za
nadgarstki i podciągnął do góry.
Darcy krzyknęła z bólu. Ruchy Matta były gwałtowne, a ona boleśnie poobcierała się o
betonową podstawę mostu. Wreszcie Matt wyciągnął
ją na most i oboje upadli na ziemię, z trudem łapiąc oddech. Miała oczy pełne łez. Oboje
lekko unieśli głowy i skrajnie wyczerpani długo patrzyli na siebie w całkowitym milczeniu.
Nieopodal leżał Carter. Darcy nie widziała jego twarzy.
- On nie żyje? - zapytała drżącym głosem, przerywając przytłaczającą ciszę.
- Nie zabiłem go - odparł cicho. Głos Darcy trochę go otrzezwił i Matt powoli wracał do
rzeczywistości. - Chodzmy stąd, pomogę ci wstać.
Podniósł się i wyciągnął do niej rękę. Który to już raz ratował jej życie? Spojrzała na
niego z wdzięcznością i podała mu dłoń. Był spocony i wybrudzony, mundur miał
poszarpany, twarz podrapaną.
- Chodz - powiedział cicho i pociągnął ją do siebie.
W tym samym momencie rozległ się przerazliwy ryk, ryk dzikiego zwierzęcia. To
Carter poderwał się na równe nogi i z wrzaskiem rzucił się w ich stronę. Cały ten czas leżał
spokojnie i zbierał siły do ostatniego ataku.
Matt pchnął Darcy do tyłu, tak że zatoczyła się i upadła kilka metrów dalej. Sam
przykucnął, przygotowując się do odparcia ataku Cartera, który biegł teraz wprost na niego
z nożem wycelowanym w jego tors. Matt wytrzymał w bezruchu, dopiero w ostatniej chwili
uskoczył w bok. Carter nie zdążył już nic zrobić, z okrzykiem przerażenia na ustach
przeleciał przez barierkę i poszybował
w dół. Po chwili z łoskotem roztrzaskał się o kamienie. To był straszny odgłos i Darcy
wiedziała, że nie zapomni go do końca swoich dni. Spojrzała w przepaść i jej oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl