[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ba, ale na tym się nie kończy: grzech by było tak piękne sztućce wkładać do przegródek z
jakimiś tam paprochami, kurzem, itp. Przy okazji wyrzuca się z szuflady przechowywany tam
w zapomnianym już celu korek od szampana, ogarek świecy, ulubiony, ale niestety z
nieuleczalnie pękniętą rączką nóż do ziemniaków. No, teraz szuflada wygląda całkiem
inaczej, aż miło spojrzeć. I aż strach zaglądać do sąsiedniej, tam to dopiero misz masz. Nie, to
po prostu niedopuszczalne, żeby tylko w połowie szafki panował porządek...
Tym sposobem perfekcjonizm w zakresie porządkowania kredensu doprowadza do tego,
że inne obowiązki schodzą na plan dalszy albo o nich zapominamy, wybiła dziewiętnasta,
sklep zamknięty, a tu chleba ledwie tyle, co na trzy skibki...
Napad perfekcjonizmu może przydarzyć się i przy czym innym: ot, trzeba szybko zaszyć
dziurę w mężowskim płaszczu. Zamówienie nadeszło niespodziewanie, ale ujawnia się przy
tym, że kieszeń w ogóle jest przetarta. Trzeba ją naprawić porządnie, zaszycie dziury na
okrętkę to bezsensowne partactwo. Więc klękamy przed szufladą z różnymi skrawkami
materiałów, medytujemy, który się najlepiej nada, aż tu mąż na nas krzyczy, że się
guzdrzemy, a on już musi wychodzić. Jakoż i wychodzi, ale z dziurawą kieszenią i trzaskając
drzwiami. No dobrze, znamy to, znamy, tylko co to ma wspólnego z lenistwem? To już
prędzej nadmierna pracowitość, zgoła pracoholizm...
Pracoholizm to poważna przypadłość, warta szerszego opisania, jednak perfekcjonizm to
co innego. U panów wysokie wymagania wobec materiału i narzędzi służą odsunięciu
kielicha goryczy, jakim jest naprawienie schodka u altanki. U pań kielichem goryczy bywa
wszelkie inne zajęcie czekające w kolejce na swój czas. Perfekcyjne, a nie planowane
wykonanie jakiejś czynności jest czasem rodzajem zabawy: ot, tak przyjemnie nam się akurat
czyści łyżeczki...
Ale damski perfekcjonizm ma i inne, niebezpieczniejsze podłoże: otóż wypełniając pani
czas od świtu do nocy, daje jej z pozoru wiarygodny pretekst, aby odgrywała rolę
zaharowanej męczennicy. Tak to bowiem się dzieje, że niektórym paniom jest koniecznie
potrzebne do szczęścia bycie nieszczęśliwą. Dziwaczne to, niezdrowe i niebezpieczne dla
otoczenia, dlatego gdy napadnie nas poczucie moralnego przymusu, domagającego się
39
natychmiastowego, gruntownego przefasonowania np. firanek, zapytajmy najpierw siebie:
czy aby naprawdę to musi być teraz zrobione i czy naprawdę chodzi nam tylko o firanki.
40
MUSZ CZY CHC?
Kategorycznie, a zarazem jakoś tak godnie brzmiące stówko muszę kojarzy się z
obowiązkiem, z poczuciem obowiązku (to nie to samo!), także z przepracowaniem, nawet z
poświęceniem. Któżby podejrzewał je o jakieś skryte flirty, ba konszachty z lenistwem?
A jednak... Poprzednio opisałam działania pana i pani perfekcjonistów. Pan uważał, że
wszystko m u s i być zrobione superporządnie. A więc odkładał rozpoczęcie naprawy schodka
do momentu, kiedy uda mu się zgromadzić naraz i dobre narzędzia, i dobry materiał, które to
przedmioty powinny jeszcze trafić w dobry czas kiedy nie pada, kiedy inna robota nie
popędza... Pan perfekcjonista wykłada swoje racje przekonująco i logicznie, tylko dziecko
może ich nie pojąć. No i właśnie dziecko nie pojmując , trafia czasem w sedno: E tam, tata
tylko tak gada o dwucalowej desce, a naprawdę to mu się robić nie chce .
Pani perfekcjonistka ogarnięta nagłym a nieodpartym musem wyczyszczenia sztućców i
kredensu też może usłyszeć: Zajmujesz się głupstwami, a robota czeka! Na takie dicta pan
się obraża, pani jest rozżalona. Niesłusznie.
Ludzie starsi, starej daty, zwykli mówić podlotkom upierającym się, że m u s z ą mieć taką
a taką spódnicę, chłopcom, że m u s z ą jechać na mecz: Tylko umrzeć człowiek m u s i .
Tak radykalne postawienie sprawy, choć zasadniczo nie do odparcia, nie uwzględnia faktu,
że póki żyjemy, pewne rzeczy jednak naprawdę musimy robić, po prostu żeby żyć. I że
istnieją obowiązki, przymusy i musy, będące konsekwencją naszego wcześniejszego wyboru,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]