[ Pobierz całość w formacie PDF ]

doskonale. Poza tym na dole pracuje piekarnia. Zciany zawsze są gorące. W lecie niewiele
pomaga otwieranie okien. W zimie lokatorzy zakręcają część kaloryferów. Temperatura w
pokojach waha się od dwudziestu trzech do dwudziestu pięciu stopni. I przy takim upale
kostka masła leży na stole, gdy tuż obok stoi lodówka? Przecież po dwóch godzinach to
masło byłoby już niejadalne. Dobrze znałam panią Rosińską, często bywałam w mieszkaniu
państwa Legatów, ponieważ zapraszają mnie na  telewizję. Sprzątaczka, pani Popiela,
wyraziła się nawet niedawno:  Panna Hanka to tu jak swoja . Nie mogło mi pomieścić się w
głowie, że pani Rosińska zostawiła masło na stole. Dlaczego? Tyle samo czasu zabiera-
wyjęcie kostki z siatki i położenie jej na stół, jak i schowanie jej do lodówki. Długo
zastanawiałam się nad tym i powoli doszłam do mojej teorii.
- Pełne uznanie dla pani. Jestem prawie całkowicie przekonany.
- Nie byłam jednak pewna. Postanowiłam zrobić doświadczenie. Mam bardzo miłą
paczkę przyjaciół. Pięciu chłopców i cztery babki. Co niedziela spotykamy się w kawiarni
zamkowej. Często jest nas jeszcze więcej, bo babki przyprowadzają swoich podrywaczy, a
chłopcy swoje sympatie. W niedzielę pytałam wszystkich po kolei, co by zrobili przynosząc
żywność do mieszkania. Chłopcy odpowiadali raczej bez sensu. Tak jak pan, poruczniku.
- Bardzo dziękuję.
- Nie ma za co. To jest fakt.
- Od dzisiaj zawsze będę pędził prosto do lodówki.
- Tylko niech pan nie chowa tam całej teczki, ale wyjmuje z niej szynkę. To w
zupełności wystarczy.
- Dostałem się na język. Ale wracając do pani ankiety?
- Chłopcy, jak już powiedziałam, odpowiadali bez sensu.
Natomiast wszystkie dziewczęta mówiły to samo. Schowają produkty do lodówki. To
mnie ostatecznie upewniło i przyszłam ze swoją teorią do pana. Tu pani kapitan jeszcze raz
potwierdziła moje spostrzeżenia.
Do pokoju wszedł wywiadowca Kardaś. Dziewczyna poznała go. Był to ten sam
milicjant, który dwukrotnie przesłuchiwał ją w domu przy Buczka, w dniu morderstwa.
Wywiadowca trzymał w ręku celofanowy worek. Znajdowała się w nim granatowa
jesionka damska, dość już podniszczona. Widać było, że służyła swojej właścicielce ładnych
kilka lat.
- Wisiała w szafie, panie poruczniku - meldował Kardaś. - Legatowa miała zamiar
podarować ją tej Popiela. Sprzątaczka prosiła o to palto. Chciała nawet kupić.
- Przecież pani Rosińska była drobna i szczuplutka, a pani Popiela jest przynajmniej
dwa razy tęższa - zdziwiła się Hanka.
- To prawda, ale Legatowa mówiła, że Popiela chciałaby jesionkę podarować swojej
siostrzenicy. Twierdziła, że po przenicowaniu palto będzie wyglądało jak nowe.
Porucznik wyjął jesionkę z worka. Cała trójka przyglądała się uważnie granatowej
tkaninie.
- O - zauważył Kardaś - tu, poniżej kołnierza jest podłużna plama. Coś było starte
mokrą ścierką.
- Jeżeli krew, analiza wykryje to natychmiast.
- Na kołnierzu, trochę z boku, są malutkie plamki. Jak gdyby zaschłe kropelki.
- Palto damy do analizy. Jeżeli okaże się konieczne, prześlemy je do Warszawy, do
Zakładu Kryminologii - powiedział porucznik.
- Nie przypuszczam, żeby to było potrzebne - zauważyła Hanka. - Tych plamek jest
dość sporo i robią wrażenie stosunkowo świeżych. W tych warunkach nawet ja lub moi
koledzy z akademii mogliby stwierdzić, czy to krew, czy też innego rodzaju plamy, a cóż
dopiero wasi fachowcy.
- Kolego Kardaś, zajmijcie się tym. Dajcie palto do analizy. Jeżeli można, to i grupę
krwi.
Wywiadowca ostrożnie umieścił jesionkę z powrotem w celofanowym worku.
- Brawo, pani Hanko - po wyjściu milicjanta porucznik pochwalił dziewczynę. - Jutro
powinienem mieć wyniki analizy. Jeżeli będą dodatnie, gotów jestem uwierzyć nawet w
teorię o damskich i męskich przestępstwach oraz publicznie się przyznać, że zostałem
pokonany przez detektywa-amatora.
- Chodzi mi po głowie jeszcze jedna sprawa. Czasem człowiek coś sobie przypomina i
nie wie, czy to mu się śniło, czy istniało w rzeczywistości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl