[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ze Zmierzchu - powiedziała takim tonem, jakim dzieci mówią zwykle  no dobra .
- Hm, tak, no cóż, skoro tak mówicie. Tak czy inaczej, proszę. - Wysypał resztę
drobniaków z kubka do torby chłopaka i został zupełnie bez pieniędzy. Może powinien był
najpierw wygrzebać z kubka guziki i paprochy z kieszeni.
- Dzięki - powiedziała entuzjastycznie dziewczyna i wyciągnęła z torby kopertę. -
Mamy to panu oddać.
- Dzięki. - Brady wrócił szybko do domu, zamknął drzwi na klucz i przez długą chwilę
patrzył na kopertę. W końcu usiadł na kanapie i przesunął palcem pod zaklejoną klapką, żeby
ją otworzyć. Ze środka wyciągnął dwa kawałki papieru. Pierwszy był liścikiem od Joss.
Brady musnął palcami pochyłe pismo, czując się niemal tak, jakby to ją samą dotykał.
Brady, dziękuję za prezenty. Pomyślałam, że może teraz moja kolej.
J.
Brady uśmiechnął się i wsunął liścik pod drugą kartkę.
I nagle zabrakło mu tchu w piersi, a serce załomotało gwałtownie.
To było zdjęcie USG.
Brady pochylił się, badając wzrokiem każdy najdrobniejszy szczegół wizerunku
swojego syna albo córki. Takie małe. Takie nieprawdopodobnie małe.
Sam nie wiedział, kiedy znalazł się za drzwiami. Wiedział tylko, że ktoś
niewyobrażalnie maleńki go potrzebuje. Potrzebuje jego opieki. Tak jak ta niezwykła kobieta,
która nosi go w swoim brzuchu.
Ale zatrzymał się, zanim dobiegł do jej drzwi. Były zamknięte, światło na ganku -
zgaszone. W ogóle na całym parterze było ciemno. Cofnął się trochę, żeby zobaczyć okna
sypialni. Tam świeciło się słabe, złotawe światło.
Czy ona nie zdaje sobie sprawy, że chce ją zobaczyć, porozmawiać z nią, po tym jak
dostał to zdjęcie?
Dobrze. Małymi kroczkami. Jeśli życzy sobie, żeby tak było, tak będzie. Bez względu
na to, ile będzie go kosztowała cierpliwość, której od niego wymagała.
Jeszcze raz spojrzał w okna jej sypialni i wyobraził ją sobie w tym przytulnym pokoju,
wyciągniętą na łóżku, i porzucony obok kostium Cyganki. Tak bardzo jej pragnął.
Zmusił się, żeby być cierpliwym i wrócił do siebie. Posprzątał po kolacji. Obejrzał
jakiś program w telewizji. Przygotował się do spania. I wszędzie, cokolwiek robił, zabierał ze
sobą zdjęcie z USG. Nie mógł przestać na nie patrzeć.
Może to głupie, ale fakt, że zobaczył zdjęcie, sprawił, że wszystko stało się nagle
bardziej realne.
Usiadł ciężko na brzegu łóżka. Cholera, będzie czyimś tatą. Przycisnął dłoń do ich
wspólnej ściany.
Teraz musi tylko wymyślić jakiś sposób, żeby zdobyć matkę tego dziecka.
Niewiele, naprawdę niewiele brakowało, żeby się poddała. Kiedy zobaczyła go za
pierwszy razem, jak wychylał się zza swoich drzwi i wpatrywał w nią wzrokiem kogoś, kto
umiera z głodu, miała wrażenie, jakby po długim czasie pływania w zimnej wodzie trafiła na
ciepły prąd. Wydawało jej się, że pamięć ją zawodziła. Był bardziej seksowny, niż go
zapamiętała, jakieś... och, osiem tysięcy razy. Cholera!
A potem te wiadomości... Słodkie, zabawne, seksowne. Zabójcza kombinacja.
Teraz, leżąc w łóżku i wiedząc, że on jest po drugiej stronie ściany, Joss nie mogła
przestać myśleć o Bradym Scotcie.
Jego namiętnych oczach. Bicepsach rozsadzających rękawy koszuli. Dżinsach
opadających z bioder. A te biodra, och, jak one potrafiły się poruszać, jakiej potrafiły
dostarczać przyjemności...
Jezu! Joss odrzuciła kołdrę na bok, wystawiając nogi na chłodniejsze powietrze. Była
strasznie napalona. Biorąc pod uwagę, że nie uprawiała seksu od tygodni, obok mieszkał
prawdziwy bóg seksu, a w jej ciele szalały hormony, nic dziwnego, że była tak wygłodniała i
wilgotna.
Przesunęła ręką po swoim ciele, po uwrażliwionych piersiach, pod satynową gumkę
majtek.
Skończ teraz, skarbie.
Jęknęła na wspomnienie jego głosu. Marynarzyk miał naprawdę utalentowany język.
Musnęła palcami łechtaczkę, podnosząc jeszcze napięcie, które odczuwała przez cały
wieczór.
- Brady - szepnęła chrapliwie.
Przypomniała sobie jego intensywny wzrok, siłę jego ciała, niewiarygodnie
satysfakcjonujące uczucie pełności, kiedy wsuwał w nią swój członek. Wsunęła palec do
swojego wnętrza, jęcząc i unosząc biodra. Rozprowadziła wilgoć po łechtaczce, muskając ją
palcem szybkimi, krótkimi ruchami.
Jakiś dzwięk - stłumiony głos? - rozległ się po drugiej stronie ściany.
Joss zamarła z mocno bijącym sercem.
Znowu. Co on tam robi?
Joss zsunęła się z łóżka, przez chwilę rozmyślała, i w końcu przyłożyła ucho do
zimnej gipsowej ściany.
Nic. Hm...
Już miała się odsunąć, kiedy znowu to usłyszała. Brady. Jęczał.
Cholera!
Przycisnęła ucho mocniej do ściany i zamknęła oczy, żeby wyostrzyć słuch.
Nie bądz śmieszna. To mogło być cokolwiek.
Ale nie odsunęła się od ściany. I po chwili znowu to usłyszała. To nie był zwykły jęk -
to było jej imię. Postawiłaby na to całe swoje oszczędności na dom.
Opierając się jedną ręką o ścianę, Joss rozchyliła nogi i pozwoliła, by druga dłoń
podjęła przerwaną przed chwilą czynność. Oczami wyobrazni widziała go, jak leży na swoim
łóżku, całkiem nagi, ze złocistą skórą lśniącą od potu, przesuwając ręką po swoim twardym
maszcie.
Cholera, to jest mocne!
Wypchnęła biodra do przodu, by zwiększyć tarcie. Gdyby tej ściany nie było,
przeszłaby na jego stronę, wspięłaby się na niego i wsunęła jego członek głęboko w siebie.
Była tak wilgotna, że wszedłby w nią jednym ruchem. Poruszając palcami, muskając,
drażniąc, naciskając, wyobrażała to sobie, czuła podniecenie tej chwili, jej zapach, słyszała
ciężkie, dyszące oddechy.
Fala energii przepłynęła przez jej ciało, koncentrując się nisko w podbrzuszu. Joss
wyjęczała jego imię.
Po drugiej stronie rozległ się głuchy odgłos i kolejny jęk:
- Joss.
I znowu to głuche uderzenie, jakby czyjaś dłoń wylądowała płasko na dzielącej ich
ścianie.
Zakłopotanie, jakie mogłaby w tej chwili odczuwać, odpłynęło, wyparte przez
nadciągającą ulgę. Wiedząc, że on jest tak blisko, zaledwie kilka centymetrów dalej...
Orgazm był jak eksplozja. Jęknęła przeciągle, kolana ugięły się pod nią, a ciałem
wstrząsnęły rytmiczne konwulsje.
Chwilę pózniej Brady za ścianą znowu wykrztusił jej imię.
O. Mój. Boże!
Joss przesunęła ręką po włosach. Czy my właśnie...? I czy on zdaje sobie z tego
sprawę?
- Joss? - odezwał się jego stłumiony głos.
Tak, świetnie zdawał sobie z tego sprawę.
Znowu przycisnęła ucho do ściany. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl