[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Musisz tu być szczęśliwy - powiedziała w końcu. - Bo tu
jest naprawdę pięknie.
Rozejrzał się z dumą.
- Długo czekałem na to, żeby móc kupić tę posiadłość.
Widziała radość w jego oczach. Musiał bardzo kochać swój
las i ogród.
- To musiało dużo kosztować - zauważyła. - W tych oko-
licach ziemia osiąga bardzo wysoką cenę. Masz za sąsiadów
milionerów. Dobrze, że udało ci się osiągnąć taką stabilizację
finansową - powiedziała.
Ledwie te słowa wyszły z jej ust, już wiedziała, że nie po-
winna była tego mówić. Przecież chodziło o ich wspólną mi-
łość do tego kawałka ziemi, a nie o żadne pieniądze. Nie o
wartość gruntu, tylko o uczucia. Kiedy jednak on był przy
niej, to tak ją rozpraszał, że zachowywała się dziwnie. Prze-
stawała być sobą.
Posłał jej krótkie, ostre spojrzenie, które już tak dobrze
znała.
S
R
- Tu nie chodzi o lokatę kapitału - rzekł szorstko. - Wybra-
łem ten teren ze względu na jego piękno.
- Nie złość się, ja tylko prowadzę konwersację- zapewniła
go Robyn. - Zawsze wypada coś takiego powiedzieć.
- Nie byłbym tego taki pewien, czy wypada. Poza tym mu-
sisz wiedzieć, że rzeczywiście jestem dobrze sytuowany.
Ciężko pracowałem na to wszystko, co osiągnąłem. I nie po-
winnaś swoimi cierpkimi komentarzami psuć mi piękna tego
miejsca.
- Trudno, żebym o tej porze mówiła mądre rzeczy - obu-
rzyła się. - A poza tym pieniądze zupełnie mnie nie interesują.
- Nie? - zdziwił się.
- Nie - odparła szczerze Robyn. - Jestem całkiem szczę-
śliwa ze swoim wysłużonym jeepem. I lubię moją pracę. -
Roześmiała się. - Z głodu nie umieram, a nie mam ambicji
zdobycia wielkich pieniędzy.
- Czy teraz próbujesz wziąć mnie na litość, że cierpisz
głód? - zapytał.
- Czy wyglądam na głupią? - rzuciła lekko. - Po prostu
opowiadam ci, jak wygląda moje życie projektantki ogrodów,
która dopiero od niedawna jest właścicielką firmy i uczy się,
jak być kobietą interesu.
- Wczoraj mówiłaś o swojej pracy trochę inaczej - przy-
pomniał jej. - Przedstawiłaś się jako kobieta sukcesu.
- I ty w to uwierzyłeś? - zapytała ze zdumieniem.
- To naprawdę nierozważne z mojej strony - odpowiedział.
- Ale nasłuchałem się w życiu tylu żałosnych historii...
- Tak? I co z tego wynika?
- Wydaje mi się jednak, że miałaś w życiu nielekko rzekł
z powagą. - Moje współczucie, Robyn.
Pochylił się i wyszukał w trawie delikatną, polną stokrotkę,
biało-różową.
- To tylko zwykły polny kwiatek, ale wiele w nim piękna.
Proszę, to dla ciebie.
S
R
Wzięła drżącymi palcami. Czuła ciepło jego dłoni.
- Prześliczna - szepnęła. - Dziękuję.
Zapadła cisza, ale nie taka jak przedtem. On musiał odczu-
wać coś podobnego. Magnetyzm, wzruszenie... Mogła wyczy-
tać to w jego twarzy.
Smak jego ust już poznała. Zatrzymała w pamięci ten po-
całunek przy fontannie, który palił ją...
Stał za blisko. Pod jego spojrzeniem wstrzymała oddech.
Każdy centymetr jego ciała emanował seksualnością. Jeżeli
pocałuje mnie znowu, jestem stracona, pomyślała Robyn.
Bojąc się swojej reakcji, odwróciła wzrok i świadomie prze-
rwała tę intymną chwilę.
- Myślę, że powinniśmy już wracać - rzekła nie swoim
głosem. - Na czczo zupełnie nie potrafię myśleć o pracy, a je-
szcze nic dzisiaj nie jadłam.
Na jego ustach pojawił się znany jej kpiarski uśmiech,
w oczach błysnęło rozbawienie i Robyn poczuła, że znowu
wbrew jej woli rośnie w niej irytacja.
- Oczywiście, jeśli tego chcesz - rzekł z angielską flegmą.
- Myślę, że powinniśmy porozmawiać o urządzeniu ogro-
du. O tym, jak ty to widzisz - zaproponowała.
Rozejrzał się.
- Przede wszystkim chciałbym, żeby panował tu porządek
i elegancja. Kwiaty w równych rzędach i odpowiednich odle-
głościach - powiedział. - Poza tym las daje za dużo cienia.
Każę wyciąć te duże drzewa, żeby nie zasłaniały słońca. Na
przykład ta choinka jest tu zupełnie zbyteczna.
Robyn spojrzała z przerażeniem na piękny stary modrzew.
- Ale to przecież zabytek przyrody! - krzyknęła. - Czy ty
nie zdajesz sobie sprawy, że potrzeba setek lat, żeby taki las
odrósł. Nie możesz tego ściąć tylko dlatego, że uważasz, że to
powinno być bardziej uporządkowane.
S
R
Luke nie słuchał. Wskazał ręką na las.
- %7łyczę sobie, żeby znalazła się tu fontanna i japoński ka-
mienny ogródek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]