[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kochanie" - pomyślała. Na razie jednak nie miała ochoty na mężczyzn. Ani na kobiety. Chciała odpocząć nie zaczepiana przez
nikogo. ani przez mężczyzn... ani przez bestie!
Nie miała już pracy na zrujnowanym kempingu, więc po co miała tam wracać? Zastanawiała się, czy armia przepuszcza
pieszych idących w przeciwnym kierunku; sensowne byłoby uwalnianie się od urlopowiczów i powstrzymanie przyjezdnych
poszukujących sensacji. W tamtej części wybrzeża sytuacja była inna, wszyscy chcieli się teraz dostać do Barmouth, a to
spowodowałoby zamieszanie i bardzo przeszkadzałoby wojsku w przywróceniu porządku.
Rany dokuczały jej coraz mniej. Były trochę
198
zabrudzone, co mogło grozić tężcem. Nie była jednak w stanie ich oczyścić. Zapadła w odrętwienie. Człowiek zawsze myśli, że
nic mu nie będzie. Tak też pomyślała większość urlopowiczów, dopóki to się nie stało...
Zeszła na dół i wyjrzała na ulicę. Boże, co za smród. Jakby ktoś palił sterty starych płaszczy i dorzucił kilka zdechłych psów na
tlący się stos. W powietrzu unosił się odór palonego ciała! Zwymiotowałaby, gdyby nie pusty żołądek.
Miasto w tej części, gdzie się zatrzymała było prawie puste. Wszyscy pobiegli na miejsce tragedii. Chryste, trzeba być chorym,
by stać i patrzeć na to. Diabelnie chorym!
Dokoła same pożary. Gdy podniosło się oczy, tak by zniknęły ruiny nabrzeża, widziało się idylliczny obrazek: złocistą plażę, a
poniżej błyszczące, błękitne morze. Przerażenie ogarniało jednak na myśl o tym, co znajduje się pod jego powierzchnią.
Coraz bardziej stroma droga, wzdłuż której hulał wiatr, biegła wzdłuż wybrzeża. Jean szła do wolności i spokoju. Jeśli tylko
mnie przepuszczą! Powróciło napięcie, ogarnęły ją niespokojne myśli. Więcej niż depresja, jakieś złe przeczucie. Nerwy miała
napięte, i stąd to wszystko. Czuła, że przydarzy jej się coś strasznego.
Zastanawiała się, czy nie zawrócić. Cholera, pozbieraj się do kupy, ty głupia dziewucho i
199
przestań ulegać dziecinnym strachom. Jeśli wrócisz do miasta, masz szansę, że znów przydarzy ci się coś okropnego: te
kraby wrócą, to pewne.
Dlaczego nikt nie szedł tą drogą? Czy dlatego, że wszyscy jak upiory zebrali się na miejscu pogromu, by rozkoszować się
myślą, że ich to ominęło? Nie są lepsi od krabów. Idz dalej.
Dudnienie za nią, sprawiło, że przycisnęła się do nierównej powierzchni skarpy przylegającej do drogi. Ciężka, sześciokołowa
ciężarówka, okryta plandeką podjeżdżała pod górę. O mało nie wyciągnęła ręki, by ją zatrzymać. Nie rób z siebie dziwki. Czy
nie miałaś dość zabaw z mężczyznami, czy to nie one właśnie wciągnęły cię w cały ten bałagan?
Pomalowany w barwy ochronne pojazd zrównał się z Jean. Nie przyjmie propozycji podwiezienia, nie ma mowy.
Wóz wyprzedził ją i kierowca musiał znowu zwolnić. Spojrzała na tył ciężarówki. Silnik pracował na wysokich obrotach, by
samochód mógł podjechać na szczyt wzniesienia. Wiózł betonowe bloki; widać poważnie potraktowali blokadę dróg, te bloki
nie mogły służyć do niczego innego.
Znów to przeczucie. Po grzbiecie przebiegły ją ciarki, zadrżała. Twoje nerwy są naprawdę w złym stanie, dziewczyno.
Spózniony szok. Powinnaś brać valium, tak jak to robiłaś przez kilka
200
miesięcy po wypadku samochodowym. Wciąż na nowo przeżywasz to zdarzenie, każdy detal, budzisz się ze snu z krzykiem.
Słyszysz piszczące hamulce, widzisz jak ciężarówka zbliża się coraz bardziej... i bardziej...
O Jezu, ta ciężarówka jechała prosto na nią!
Wszystko odbyło się jak na zwolnionym filmie. Cały świat zwolnił i gdyby Jean Ruddington nie poddała się temu, może by się
udało jej uskoczyć na bok. Ta wojskowa ciężarówka tak przypominała tamtą! Coś się chyba zepsuło, może pękł wał napędowy,
albo hamulce nie wytrzymały tak dużego obciążenia. Kilka bloków wysypało się pod ciężarówkę, o mało jej nie przewracając.
Ale nie, potoczyła się w tył, nabierając szybkości.
Kierowca wiedział, że się rozbije. Skręt w prawo oznaczał staranowanie bariery i upadek w przepaść do rzeki płynącej poniżej.
Skręt w lewo - zderzenie ze skarpą. Może nie jest za pózno, uderzenie nie będzie zbyt .silne. Musiał podjąć błyskawiczną
decyzję.
Skręcił mocno w lewo! Nie zauważył nawet dziewczyny, którą wyprzedził przed chwilą. Myślał tylko o gigantycznych krabach.
Ręce Jean Ruddington uniosły się, jakby nagle została obdarzona nieziemską siłą, dostateczną by złagodzić niszczące
uderzenie, zatrzymać ciężarówkę. W porządku, żołnierzu, nie pozwolę na to. Po prostu chcę żyć. Ale zamiast tego umrę!
201
Drzwiczki od strony kierowcy otworzyły się i żołnierz wypadł na drogę. To go ocaliło, gdyż ciężarówka zwinęła się w harmonię,
a ciężkie bloki zmiażdżyły kabinę, rozsypując się dookoła. Z rumowiska unosił się pył zakrywający przerażającą scenę.
Kierowca, oszołomiony, leżał na drodze.Pomimo wstrząsu wiedział, że żyje i nie jest ranny z wyjątkiem kilku drobnych
zadraśnięć. Nic mu nie będzie, naprawdę.
A potem zobaczył szkarłatną strużkę wypływającą spod wraka, wąski strumyczek spływający w dół jakby chciał, zgodnie z
prawami natury połączyć się z rzeką.
Potrzebował kilku sekund, by zrozumieć, że to krew. A potem stracił przytomność.
- No - profesor Cliff Davenport spojrzał znad biurka w obecnej kwaterze głównej w Bar-mouth, na pobrużdżoną twarz
Grisedale'a, szefa Ministerstwa Wojny. - Jakie są najnowsze wiadomości?
Grisedale odłożył właśnie słuchawkę. Zrobił to wolno, jakby ta prosta czynność była, najważniejszą rzeczą na ziemi. Wpatrywał
się z napięciem w telefon, który za chwilę może znowu zadzwonić. Rozważał czy nie zdjąć słuchawki z widełek, odłożyć na
biurko, co pozwoliłoby mu zamknąć oczy chociaż na pięć minut. Podrzemać. Pięć minut na
202
trzydzieści sześć godzin pracy, tego nie powinni mu żałować. A jednak nie zrobił tego, gdyż byłoby to naruszenie przepisów,
zwłaszcza, że dotyczyło tak wysokiego rangą urzędnika.
- Powiesz mi w końcu? - Davenport ożywił się nagle, całe zmęczenie z niego opadło. - Co się wydarzyło?
- Grupa krabów wyszła na brzeg przy Blue Ocean. Te przebiegłe diabły nie próbowały nawet przejść falochronu, jak się tego
spodziewaliśmy. Te skurwiele myślą niemal jak ludzie, Cliff! Wyszły na brzeg około dwóch mil od kempingu i dotarły lądem do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl