[ Pobierz całość w formacie PDF ]
związała się z panem Leonardom, który nie może poszczycić się ani sławą, ani bogactwem.
- Zapytamy mamę - powiedział Gordon. - Ona zna wszystkich albo kogoś, kto zna wszystkich. Nie
uwierzy pan, ale przyjazniła się w młodości z księżną Devonshire. Do dziś otrzymuje na urodziny
życzenia od księcia regenta.
Ponieważ Gordon nie zdradzał objawów niebezpiecznego zaślepienia panią Leonard, a ona wydawała
się dość aktywna, by chłopak miał zajęcie, Costain skłonny był pozwolić mu nadal ją śledzić.
- Szkoda, że pan Leonard zapadł na zdrowiu, gdyż mielibyśmy okazję ujrzeć dziś jego niezwykłą żonę
- powiedziała Cathy.
Gordon popatrzył na nią zdumiony.
- Co ty wygadujesz? Ona tu jest! Jak ci się wydaje, dlaczego mimo obecności panny Stanfield
kręciłem się koło salonu do gry w karty? Nie spuszczałem z oka pani Leonard.
- Ona tu jest? - Cathy odstawiła swój kieliszek.
- Właśnie ci powiedziałem.
- Chodzmy ją zobaczyć - stwierdziła wstając.
- Popatrzeć nie zaszkodzi - powiedział Costain niechętnie podnosząc się z kanapy. - Lecz niech pan
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
nie zwraca na siebie uwagi, Gordonie. Takie sprawy wymagajÄ… dyskrecji.
Gordon w skupieniu dotknÄ…Å‚ palcem nosa.
- Mama będzie tu nieoceniona... Przykro mi, że nie mogę pana przedstawić pani Leonard, gdyż sam
nie zdołałem jeszcze oficjalnie zawrzeć znajomości, mimo iż rozmawiałem z nią. Upuściła kartę na
podłogę, a ja jej podałem. Powiedziała: Dziękuję . W zapomnieniu wyrwało jej się kilka słów po
francusku do partnera w grze. To chyba było: N est-ce pas?
- Każdy używa tego zwrotu! - roześmiała się Cathy.
- Tak, lecz ona wypowiedziała to ze specjalnym akcentem - podkreślił.
- Może fakt, iż pracuję z jej mężem, ułatwi zawarcie znajomości - powiedział Costain. - Proszę mi to
zostawić.
Kiedy weszli do salonu, gdzie posilali się goście, Gordon wskazał im ową niezwykłą damę. Pani
Leonard wyglądała tak, jak ją opisał: była to piękna brunetka w dojrzałym wieku, ubrana strojnie i
dość wyraznie uszminkowana. Na szyi miała ciężki sznur pereł, a wspaniała diamentowa brosza we
włosach podtrzymywała trzy zdobiące fryzurę pióra. Costain patrzył jak urzeczony. Nie mógł
uwierzyć, że ten stary nudziarz Harold Leonard ma tak olśniewającą żonę. Różnica wieku była tak
duża, że mógłby chyba być jej ojcem. Po lewej stronie pani Leonard zauważył jedno wolne miejsce.
- Poproszę lady Martin, żeby posadziła mnie obok niej - powiedział. - Po drugiej stronie stołu widzę
dwa wolne miejsca. Może zaprowadzi pan tam siostrę, Gordonie?
- Oczywiście. Najwyższy czas coś przekąsić, umieram z głodu. Chodz, Cathy.
Cathy spojrzała na Costaina z wyrzutem.
- Mam nadzieję, że zje pan kolację w miłym towarzystwie, lordzie Costain - powiedziała i
zamaszyście odeszła za bratem.
Wokół panował zgiełk i szum różnych rozmów, nie słychać więc było, o czym mówią goście po
drugiej stronie stołu. Do Cathy dotarły jednak urywki konwersacji. Costain przedstawił się i ze świetnie
udanym zaskoczeniem ucieszył się na wieść, że pani Leonard jest żoną jego kolegi z biura.
- Jest pani tak młoda! - stwierdził pełnym podziwu tonem, po czym roześmiał się tym znanym Cathy,
pół uwodzicielskim, pół nieśmiałym śmiechem i dodał: - Ależ jestem nietaktowny, można by pomyśleć,
że pan Leonard jest wiekowym staruszkiem.
Pani Leonard zamrugała swymi długimi rzęsami.
- Wybaczam panu, lordzie Costain. Często słyszę podobne uwagi. To prawda, że jest między nami
pewna różnica wieku, lecz staram się dobrze grać rolę matrony. Stąd pióra przy fryzurze... - dorzuciła
kokieteryjnie.
- SÄ… absolutnie urocze, madame. Bardzo gustowne.
Jakżeż on umie prawić komplementy, pomyślała Cathy. Tak samo uśmiechał się do niej w walcu.
Jakiś pan Hargrave po jej lewej stronie próbował podtrzymywać grzeczną konwersację i kiedy znów
wróciła do podsłuchiwania, zauważyła, że Costain wtrąca do rozmowy francuskie wyrażenia:
- Nie, jeszcze na to za wcześnie. Entre nous, nie mam zbyt wielkiej ochoty spędzać świąt en familie.
A co pani planuje na Boże Narodzenie?
Musiała spytać go, gdzie spędzi święta. A potem powiedziała czystą angielszczyzną:
- Chciałabym wywiezć męża na tydzień na wieś. Niestety, dotąd nie otrzymaliśmy żadnego
zaproszenia. Zresztą jestem pewna, że on i tak nigdzie się nie ruszy. Mąż jest tytanem pracy, a ja nie
mogę wyjechać z miasta bez niego.
- Doskonale znamy w Horse Guards jego oddanie pracy. Wszystkich nas zawstydza. Ale nawet Bóg
pozwolił sobie przecież na odpoczynek siódmego dnia.
Cathy poczuła szturchnięcie w łokieć. Odwróciła się do Gordona.
- Czy on chce coś z niej wyciągnąć, czy ją uwodzi? - syknął jej do ucha.
- Prawdopodobnie i jedno, i drugie - odpowiedziała z miną nieco rozbawionej obojętności.
Zainteresowanie Gordona wyraznie wzrosło.
- Pracownik wywiadu rzeczywiście powinien uciekać się czasem do takich metod. Muszę to
zapamiętać.
- Nie waż się próbować z nią żadnych sztuczek, Gordie. Jest od ciebie dużo starsza i o wiele
przebieglejsza, niż sądzisz.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Po kolacji Gordon gdzieś zniknął, a Costain podprowadził do Cathy panią Leonard.
- Panna Lyman jest starą przyjaciółką mej rodziny - powiedział do pani Leonard. - Cathy, oto pani
Leonard. Jej mąż jest moim kolegą z biura.
Kobiety wymieniły kurtuazyjne uśmiechy.
- Czy ten przemiły chłopiec u pani boku to brat, panno Lyman? - spytała dama.
- Tak. A czy pani ma liczną rodzinę, madame? - Cathy chciała przypomnieć Costainowi, że jego
towarzyszka jest mężatką.
- Niestety, ominęło mnie to szczęście, mam jednak ukochaną małą suczkę. Jest dla mnie wszystkim!
Nazwałam ją May, gdyż pojawiła się u mnie w maju. Jest spod znaku Byka, podobnie jak ja. To
ziemski znak. Tak miła i czuła, oczywiście jeśli nie jest atakowana. Wtedy staje się dość złośliwa. Ma
upodobanie do sztuki, a w szczególności uwielbia muzykę. To nasza wspólna cecha. Interesują się
państwo horoskopami?
Z błyskiem w oczach popatrzyła na rozmówców. Obydwoje przyznali, że nie mają o tym pojęcia.
- Och, to fascynująca dziedzina - stwierdziła. - %7łyję wśród gwiazd. To one powiedziały mi o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]