[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Musi być bardziej powściągliwa, nie tracić głowy. Przecież niby interesuje się
Rossem i Donovanem...
Zamiast prowokować Mike'a, powinna trzymać się w bezpiecznej odległości
od jego ramion. Bo jeśli tak dalej pójdzie, nim się obejrzy, on osobiście odstawi ją
do domu.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Podczas lotu nad górami Brooks Range oboje milczeli. Mike z każdą chwilą
stawał się coraz bardziej posępny.
Callie nie odrywała oczu od krajobrazu. Zaparła się. Niech Mike pierwszy
przerwie ciszę. Nie będzie niczego mu ułatwiać.
Było już dobrze po dziewiątej, gdy wreszcie wylądowali na lotnisku w Bar-
row. Mimo póznej pory nadal było jasno. Słońce wschodziło w maju, zachodziło
dopiero w sierpniu. Tutejszy dzień trwał czterdzieści osiem normalnych dni.
Poszli do restauracji na kolację. Podczas całego posiłku Mike prawie się nie
odzywał. W motelu Callie rzuciła mu zwięzłe  dobranoc" i zniknęła w swoim po-
koju.
- Jeszcze mnie popamięta - mruknęła pod prysznicem. Przyjemnie, było czuć
na skórze gorący strumień wody, lecz niedawnych pieszczot Mike'a nie mogła wy-
mazać z pamięci.
Wiedziała, że dała mu wiele tematów do przemyśleń. Wreszcie zamiast
dziecka zobaczył w niej kobietę.
Włożyła piżamę i położyła się. Zatrzymali się w najnowszym motelu w Bar-
row, pokój był naprawdę ładny i przytulny. Jutro wreszcie zobaczy polarne misie...
tylko że teraz wcale jej to nie ekscytowało.
Prawda jest taka, że ten pocałunek niczego nie zmienił. Musi się z tym pogo-
dzić... i ewentualnie obrać inną strategię. A przecież od samego początku czuła, że
brnie w ślepy zaułek, że powinna się wycofać. Tylko do siebie może mieć preten-
sjÄ™.
- Callie? - Ktoś cicho zastukał. Poznała stłumiony głos Mike'a i westchnęła. -
Nie śpisz?
Mogła zachować się jak tchórz, jednak podeszła do drzwi i otworzyła je.
- Nie śpię. Czego chcesz?
S
R
Potarł dłonią kark. Nawet gdy był speszony, wydawał się tak nieprawdopo-
dobnie przystojny i intrygujący, że nie mogła po prostu zatrzasnąć mu drzwi przed
nosem.
- Callie, musimy porozmawiać.
- Może zaczekamy do jutra? - powiedziała niepewnie.
- Nie. Chcę cię przeprosić za to, co zaszło. Fatalnie się czuję z tego powodu.
Z całej siły zacisnęła palce, odetchnęła głęboko.
- Za co chcesz przepraszać?
- Callie, przestań udawać, bo dobrze wiesz. Nie powinienem cię całować.
Przepraszam, straciłem nad sobą kontrolę.
- Aha, rozumiem. - Popatrzyła na niego zwężonymi oczami. - Poczuwasz się
do odpowiedzialności za to, co się stało.
- Tak! Zawiodłem twoje zaufanie. Masz prawo być na mnie wściekła.
Chciało się jej krzyczeć. Czy on oszalał? Dlaczego chce to wziąć wyłącznie
na siebie? W końcu to tylko jeden pocałunek. Oboje są dorośli i skoro się sobie
podobają... Przynajmniej ma taką nadzieję, bo Mike'a trudno rozszyfrować.
- W takim razie, jaka była moja rola? - wycedziła, z trudem hamując furię. -
Niewinnej, bezwolnej panienki, pozbawionej prawa głosu?
- Tego nie powiedziałem.
- Bo nie musiałeś.
Skrzyżowała ramiona. Mike nie potrafi określić własnych uczuć, ale to nie
znaczy, że może traktować ją jak dziecko. W wyobrazni już od dawna była jego
żoną i nie miała wobec niego prawie żadnych zahamowań...
A tu proszę, jeden pocałunek, a Mike zachowuje się, jakby miał przed sobą
zbrukaną wiktoriańską dziewicę!
- Pozwól, że ci coś wyjaśnię - odezwała się z wściekłością. - Nie jestem
dzieckiem i coś wiem o mężczyznach. Gdybym chciała, mogłabym cię pohamo-
wać. Wprawdzie wychowałam się w Crockett, ale teraz obracam się w zupełnie in-
S
R
nym świecie.
Spojrzał na nią ze szczerym zdumieniem.
- Powiedziałam ci, że prowadzę firmę konsultingową. Myślałeś, że w Croc-
kett? To się mylisz. Pracuję w Seattle, dużym mieście, siedlisku wszelkiego zła,
gdzie bardzo wielu facetów sądzi, że płacąc honorarium, mają prawo spodziewać
się jeszcze czegoś więcej.
Jego twarz przybrała morderczy wyraz.
- To oburzajÄ…ce.
- Owszem. Wielu klientów to porządni ludzie, którym chodzi tylko o rozwój
firmy. Mike, dorośnij wreszcie. Mnie życie do tego zmusiło. Jak by nie patrzeć,
całowaliśmy się. Oboje braliśmy w tym udział. Nie jesteś za to bardziej odpo-
wiedzialny niż ja.
- Nie chciałem cię urazić.
Jego proszący ton nie zrobił na niej wrażenia. Odwróciła się, lecz Mike złapał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl