[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wchłonęliśmy za pośrednictwem rodziców i których nie pozbędziemy się za pomocą
lektury czy zdobywania wiedzy, są prawdziwą przyczyną naszych chorób. Jest to
nieświadoma pamięć o przymusowych scenariuszach rodziców.
---------------------
* Autorka często odwołuje się do tego odkrytego przez Freuda mechanizmu. Polega on na
nieświadomym dą\eniu do tego aby jeszcze raz znalezć się w sytuacji upokorzenia, zagro\enia,
wykorzystania, która była naszym udziałem w przeszłości. Osoba skrzywdzona ma skłonność do
wchodzenia w rolę ofiary, raz doprowadzona do utraty kontroli i agresywnego zachowania szuka osób
i sytuacji, które znów skrajnie ją sprowokują, opuszczona emocjonalnie przez któreś rodziców  szuka
w przyszłych związkach kogoś, kto ją porzuci itp. Precyzyjne definicje terminów psychoanalitycznych,
którymi posługuje się autorka, znalezć mo\na w Słowniku Psychoanalizy, J.S&Co, Warszawa 1995
(J.S.).
55
Mówiąc inaczej: wielu ludzi poszukujących pomocy jest bardzo inteligentnych, czytają
w gazetach i ksią\kach o szaleństwie zbrojeń, o niszczeniu naszej planety,
zakłamaniu dyplomacji, arogancji i manipulacji władzy, przystosowaniu słabych,
niemocy jednostki i zastanawiają się nad tym. Nie widzą jednak, nie mogą zobaczyć,
jak pełne przemocy i zakłamania było postępowanie ich własnych rodziców wobec
nich w dzieciństwie.
Tłumienie potrzeby wolności i przymus przystosowania nie zaczynają się w biurze,
fabryce czy partii, lecz ju\ w pierwszych tygodniach \ycia. Przymus zostaje pózniej
wyparty i dlatego staje się niedostępny wszelkim argumentom. Z kolei
przystosowanie czy totalne posłuszeństwo nie zmieniają swej istoty, jeśli zmianie
ulega jedynie przedmiot.
Zaanga\owanie w działalność polityczną mo\e czerpać siłę napędową z
nieświadomej złości wykorzystywanego, ograniczanego, tresowanego dziecka. W
walce z politycznymi przeciwnikami mo\na np. częściowo rozładować tę złość, nie
rezygnując z idealizowania rodziców i wczesnego dzieciństwa, a dawne
posłuszeństwo mo\e być przeniesione na przywódców lub grupę.
Człowiek, który przejdzie przez proces utraty iluzji i prze\yje \al i smutek, przed
którymi iluzje te chroniły, nie musi rezygnować z wybranego społecznego czy
politycznego zaanga\owania, jednak jego działanie stanie się wolne od przymusu
powtarzania. Oznacza to, \e będzie działał bardziej świadomie, w bardziej
ukierunkowany sposób i lepiej rozumiejąc motywy, a przy tym nie będzie sam sobie
szkodził.
Wewnętrzna potrzeba tworzenia ciągle nowych iluzji i przekłamań, które mają
chronić przed własną prawdą, znika, kiedy choć raz doświadczy się tej prawdy.
Widzimy wówczas, \e przez całe \ycie baliśmy się czegoś i broniliśmy się przed
czymś, co ju\ się wydarzyło, i to u zarania naszego \ycia, kiedy byliśmy całkowicie
bezbronni.
Mo\na co prawda uzyskać terapeutyczny efekt w formie przejściowego
polepszenia stanu pacjenta, je\eli przejmie on od terapeuty bądz grupy sensowny
system wartości i przekonań. Ale celem terapii nie jest korygowanie losu pacjenta,
lecz umo\liwienie mu spotkania się ze sobą jako dzieckiem, doświadczenia \alu nad
swym losem, uświadomienia sobie nowych mo\liwości dorosłego. Pacjent musi
odnalezć swoje wczesne wyparte uczucia i świadomie doświadczy ć nieświadomej
manipulacji i pogardy rodziców, aby móc się od nich uwolnić. Dopóki zale\y od
terapeuty lub grupy, mimo całej teoretycznej wiedzy jego nieświadomość i ciało wcią\
przechowywać będą pełne pogardy spojrzenia. Wcią\ będą przejawiać się w
relacjach pacjenta z innymi ludzmi i w jego stosunku do siebie, przysparzając mu
nowych cierpień, ale pozostaną przy tym całkowicie niedostępne. Nieświadome treści
rządzą bez końca i niezmiennie  dopiero świadome nawiązanie kontaktu z ukrytymi
dotąd emocjami mo\e stać się zalą\kiem radykalnej zmiany.
Samotność pogardzającego
Pogarda, jaką okazuje pacjent, stanowi kontynuację wielu wcześniejszych
doświadczeń w jego \yciu i spełnia funkcję obrony przed niechcianymi uczuciami.
Znika, jeśli zostaną one doświadczone, np. rozpacz i wstyd dziecka, którego miłość
56
nie była odwzajemniona. Dopóki sami pogardzamy innymi i przeceniamy znaczenie
osiągnięć, mo\emy wymykać się uczuciu \alu, \e nie kochano nas, kiedy nie
odnosiliśmy sukcesów. Poczucie wielkości gwarantuje utrzymanie iluzji: byłem
kochany. Jednak uciekając przed \alem i smutkiem w głębi duszy wcią\ czujemy się
przedmiotem upokorzenia. Musimy bowiem gardzić wówczas tym wszystkim w sobie,
co nie jest wspaniałe, dobre i mądre. W ten sposób wcią\ przebywamy w samotności
naszego dzieciństwa: pogardzam niemocą, słabością, niepewnością, krótko mówiąc
 bezbronnym dzieckiem we mnie i innych. Gardzimy tym małym bezbronnym,
zale\nym od innych, ale równie\ niewygodnym czy trudnym dzieckiem. Zilustruje to
wyraznie seria snów jednego z moich pacjentów.
Czterdziestopięcioletni Hans, który z powodu męczących go natręctw leczył się u
dwóch terapeutów, wcią\ widział się w swoich snach na wie\y widokowej, stojącej na
przedmieściach jego ukochanego miasta. Wokół wie\y rozciągały się bagna. Stojąc
na jej szczycie rozkoszował się widokiem miasta, jednocześnie jednak czuł się
smutny i opuszczony. W wie\y była winda i we śnie często miał problemy z
dostaniem biletu, aby wjechać na górę. Czasami po drodze pojawiały się inne
przeszkody. W rzeczywistości w mieście Hansa nie ma takiej wie\y, ale poniewa\
nale\ała ona do krainy snu, Hans dobrze ją znał. Ten sen powtarzał się bardzo
często i towarzyszyło mu zawsze uczucie osamotnienia. W trakcie terapii sen ulegał
głębokim przemianom. Po raz pierwszy Hans się zdziwił, kiedy pewnego razu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl