[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nich lepiej i przestali wymiotować. Zmieniła im
pościel i od razu zasnęli jak zabici.
Z Rossem sprawa była trudniejsza. Nie chciał,
żeby się nim opiekowała i żeby na niego patrzyła.
Mogła to zrozumieć, ale poprosiła, żeby nie zamykał
drzwi do Å‚azienki na klucz. Kiedy jednak przez
dłuższy czas nie wracał do sypialni, złamała swą
obietnicę i weszła do środka. Ross leżał nieruchomo
na podłodze. Wyglądał okropnie.
W pewnej chwili gwałtownie zgiął się w pół
i złapał za brzuch. Był mokry od potu.
- Chcę umrzeć - jęknął.
Pomogła mu wstać.
- Chcesz zostać tutaj, czy zaprowadzić cię do
łóżka? - zapytała.
- Tutaj. Odejdz! - rozkazał jej.
Wyszła z łazienki i, korzystając z wolnej chwili,
zmieniła mu pościel, a potem rozpuściła w wodzie
tabletki.
Kiedy usłyszała, że wychodzi, podeszła i siłą
zaciągnęła go do łóżka.
- Chcę się umyć...
- Ja cię umyję. Wskakuj pod koc, zanim znów
zwalisz się z nóg.
- Nie traktuj mnie jak dziecko - powiedział z taką
stanowczością, na jaką go było stać, ale zabrzmiało
to raczej żałośnie.
Gdy wreszcie znalazł się w łóżku, przyniosła
miskę napełnioną wodą i umyła go całego.
- Uważaj, bo się do tego za bardzo przyzwyczaję
- zażartowaÅ‚, kiedy koÅ„czyÅ‚a go wycierać, i spróbo­
wał się uśmiechnąć. - Może czeka mnie drugie
dzieciństwo?
POKONA CZAS 129
- Myślałam, że właśnie przez to przeszedłeś.
Gdzie trzymasz pidżamy?
Uniósł się na łokciu.
- Pidżamy? Nie bądz śmieszna. Co ja bym robił
z pidżamą?
- SpaÅ‚byÅ› w niej - zasugerowaÅ‚a sucho i prze­
szukała szuflady komody. - Masz, załóż to - podała
mu spodnie.
Wyszła, żeby się przebrał, a kiedy wróciła, zastała
go przewieszonego przez brzeg łóżka, z założoną
jedną nogawką, podczas gdy druga zwisała smętnie
na podłogę.
- ZabrakÅ‚o mi siÅ‚ - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ przeprasza­
jÄ…co.
Podciągnęła go na środek łóżka, dokończyła
ubierania i podaÅ‚a do wypicia rozpuszczone ta­
bletki.
- Wypij to - poleciła.
- Nie chcę - odepchnął jej rękę.
- Ross, proszÄ™! Musisz uzupeÅ‚nić pÅ‚yny i ele­
ktrolity.
-I to ma niby mi w tym pomóc? - zapytał
ironicznym tonem, odwrócił się na bok i po chwili
już spał.
Z westchnieniem położyła go na płasko, przykryła
kocem i z tęsknotą popatrzyła na wolne miejsce
obok niego.
Tylko na chwilę, obiecała sobie. Położyła się
i zasnęła, jak tylko przytknęła głowę do poduszki.
O piątej obudził ją Ross. Kręcił się niespokojnie
i jęczał.
Uniosła się na łokciu i dotknęła ręką jego czoła.
Nie miaÅ‚ gorÄ…czki, ale byÅ‚ caÅ‚y spocony i najwyraz­
niej cierpiał.
ChwyciÅ‚ go kolejny atak bólu. PoszarzaÅ‚ na twa­
rzy i trzymał się za brzuch.
130 POKONA CZAS
- Chyba mi pÄ™knÄ… jelita - powiedziaÅ‚, kiedy od­
zyskał głos. - Już nigdy nie zlekceważę nikogo, kto
powie, że go boli brzuch. To naprawdę jest okropne!
Obaj chłopcy spali spokojnie, dlaczego więc Ross
czuł się tak zle?
- Co jedliście na lunch? - spytała.
- Hamburgery - odparł słabo. - Ja zjadłem dwa,
a chłopcy po jednym.
- Może dlatego jesteś w gorszym stanie.
Tym razem zgodził się wypić lekarstwo, po czym
ciężko opadł na poduszkę.
Dopiero koło ósmej udało mu się zasnąć na dłużej.
Lizzi zadzwoniÅ‚a do domu i opowiedziaÅ‚a ma­
mie, co się stało. Potem położyła się w salonie,
gdyż nie chciała, żeby chłopcy zastali ją śpiącą
obok Rossa.
Wstali przed dziesiÄ…tÄ… i ku jej zdumieniu poprosili
o śniadanie. Zrobiła im gorzką herbatę i grzanki,
i zabroniła jeść smażonych potraw.
- Pomyślcie o ojcu. Jakby się czuł, gdyby doszły
do niego zapachy z patelni?
To ich przekonało. Lizzi przyszedł do głowy
pewien pomysł.
- O której musicie być z powrotem w szkole?
- O czwartej - odparł Callum z pełną buzią.
- A więc musicie wyjechać o trzeciej. Nie sądzę,
żeby tata wstał do tej pory. Znacie drogę?
- Tak, ale mamy ze sobą mnóstwo szpargałów.
Nie wiem, czy zmieszczÄ… siÄ™ w twoim samochodzie.
- To może być problem. A gdybyśmy je tak
odesłali?
- Wez mój - usłyszeli.
- Ross! Co ty tu robisz?
- Okropnie się czuję. Jak się macie, chłopcy?
Spojrzeli na niego z powÄ…tpiewaniem.
- W porządku - odparł Callum.
POKONA CZAS 131
-W każdym razie lepiej niż ty - dodał Al.
Podszedł do ojca i poklepał go po ręku.
RzeczywiÅ›cie, Ross wyglÄ…daÅ‚ koszmarnie. Pod­
krążone oczy spoglądały z bladej jak płótno twarzy
i wydawało się, że schudł przez tę noc co najmniej
dziesięć kilogramów. Pogłaskał Alastaira po głowie
i oparł się o framugę.
- Do łóżka - powiedziała twardo i pomogła mu
wejść po schodach.
Położył się i westchnął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl