[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gavin już jej nie kochał.
Czy mogła się jednak temu dziwić, skoro sama opuściła go przed
laty? Najlepsze, co mogła teraz zrobić, to trzymać się od niego z daleka,
aby każde z nich mogło spokojnie dalej żyć własnym życiem. Ich drogi
tak dawno już się rozeszły...
A jednak gdyby mógł pomóc Brettowi...
Instynktownie wzniosła oczy ku niebu.
- Nie wiem, czy to należy do Twojego planu wobec mnie, więc nic
nie obiecuję - ostrzegła Go, a jej uczucia były splątane niczym kłębek
wełny rzucony kociętom. - Ale pomyślę o tym. Na razie to musiało
wystarczyć.
Zakonnica... Gavin niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w kolumny
cyfr w wykazach przychodów za ostatni miesiąc. Powinien szybko upo-
rać się z tą pracą, ale nie potrafił.
Anula & polgara
Zakonnica. To słowo - i wszystko, co się z nim wiązało - tłukło mu
się po głowie przez ostatnie cztery dni, całkowicie uniemożliwiając
koncentrację. Było to kłopotliwe i nad wyraz irytujące, lecz cóż mógł na
to poradzić?
Wyobraźnia podsuwała mu obrazy kobiet młodych, starych i w
średnim wieku, w habitach i ubranych po świecku, bezgranicznie odda-
nych służbie bożej i odpornych na pokusy tego świata.
I naprawdę nie rozumiał, dlaczego tak go ta sprawa porusza.
Przecież, jak sam tego dowiódł na weselu Nicka, Colleen nic już dla
niego nie znaczyła. Miała swoje miejsce tylko we wspomnieniach.
Tylko że... Nie podobało mu się, by ktokolwiek miał się zamykać w
klasztorze, tracąc najlepsze lata swego życia. To było niesprawiedliwe i
całkiem nie zgodne z ludzką naturą.
Celibat był czymś, co wydawało mu się całkowicie sprzeczne z naturą
i niezrozumałe. Na litość boską, przecież to już dwudziesty pierwszy
wiek. Kobiety mogą same o sobie decydować.
I chociaż nigdy przedtem się nad tym nie zastanawiał, nie ulegało dla
niego wątpliwości, że Colleen powinna raczej zaznać prawdziwego
życia, zamiast poświęcać się Kościołowi.
Rzeczywiście? Co dokładnie masz na myśli? Żeby sypiała z tobą? -
pomyślał ze złością i wielkim zażenowaniem.
To już szczyt wszystkiego. Dlaczego pozwalał swemu umysłowi
wpadać w takie dziwaczne i całkiem niestosowne manowce?
W zdenerwowaniu odsunął papiery, wstał zza biurka i dużymi
krokami podszedł do okna, z którego, rozciągał się widok na leżącą
czterdzieści pięter niżej ulicę.
Kto by pomyślał, że coś tak niewinnego jak taniec z Colleen wyzwoli
w nim tak potężną burzę hormonów?
Zdumiewające, lecz jeszcze w kilka dni potem, kiedy przypominał
sobie dotyk jej drobnej dłoni, delikatną, kształtną szyję, subtelny zapach
konwalii, który wokół siebie roztaczała - czuł, że robi mu się gorąco i
narasta w nim napięcie, nad którym po prostu nie panował.
Jeszcze tydzień temu nie myślał nawet o Colleen, a teraz
zdominowała jego myśli całkowicie. Rozległo się ciche pukanie do
drzwi.
Anula & polgara
- Co tam? - warknął, niecierpliwie przeczesując palcami włosy.
Do gabinetu zajrzała jego sekretarka.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale dzwoniłam i pan nie
odpowiadał.
- O co chodzi, Carol?
- Przyszła panna Barone i chce się z panem widzieć. Nie była
umówiona i mówiłam jej, że pan jest zajęty, ale twierdzi, że zajmie panu
tylko kilka minut.
Przez moment był tak oszołomiony, jakby to on sam wyczarował
Colleen przez to, że bardzo intensywnie o niej myślał.
Zaraz jednak odzyskał swój normalny, zdroworozsądkowy stosunek
do rzeczywistości.
Bez względu na powody, które ją tu sprowadzały, to spotkanie mogło
mieć tylko dobry skutek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]