[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Miała gładkie, błyszczące w słońcu mahoniowe włosy. Wyglądała na
szczęśliwszą niż kiedykolwiek.
Do diabła, była po prostu cudowna.
Wyjmowała z koszyka pojemnik z kanapkami, gdy nagłe uderzenie w
plecy odebrało jej oddech. Otworzyła oczy i zobaczyła piłkę przelatującą po
kocu, a za nią parę sportowych butów.
 Jordan, natychmiast przeproś!
 Przepraszam.  Pod bejsbolową czapeczką pojawił się zażenowany
uśmiech.  Już więcej tego nie zrobię.  Ton głosu chłopca świadczył, że
często posługuje się tym zwrotem.
 Postaraj się kopać w innym kierunku.  Connor usiadł i posadziwszy
Dylana na kolanie, popatrzył chłopcu w oczy.
 Mówiłam mu nie raz, że w końcu wrzuci piłkę do klatki tygrysa 
odezwała się wyraznie zdenerwowana rudowłosa kobieta.  Musisz uważać,
synku.
Ale Jordan już zniknął, goniąc za piłką.
 Skaranie boskie z tymi dzieciakami!  Kobieta przewróciła oczami. 
Wasz jest jeszcze nieszkodliwy. Ale potem jest coraz gorzej.
Victoria miała ochotę sprostować, że Dylan nie jest ich dzieckiem.
Powstrzymała się jednak. Była to zbyt zawiła historia.
 Wasz chłopczyk jest bardzo milutki  ciągnęła matka Jordana,
przenosząc wzrok na Connora.  Och, ma złoto brązowe oczy po mamie i
77
R
L
T
dołeczki po tatusiu.  Kobieta rozglądała się po okolicy w poszukiwaniu syna.
 Ubolewam, że jest jedynakiem. Zgadnijcie, kto się musi z nim bawić? 
Uderzyła się w piersi.  Ja! Dobrze wam radzę, postarajcie się o drugie!
Victoria poruszyła się nerwowo. Zrobiło jej się gorąco na samą myśl, że
mogłaby mieć dziecko z Connorem. Na szczęście matka Jordana nie
oczekiwała odpowiedzi, pomachała im ręką i ruszyła śladem syna.
Nie mogąc znieść napiętej ciszy, Victoria odwróciła głowę do Connora.
I natychmiast tego pożałowała.
Zazwyczaj chłodne oczy Connora lśniły z pożądania.
 Biedny Jordan  postanowiła obrócić sprawę w żart.
 Wyobrażam sobie, co pewnego dnia jego matka będzie opowiadać
jego dziewczynom.
Connor odrzucił głowę, wybuchając śmiechem.
A w sercu Victorii narastał dziwny, ciężki ból i pragnienia, o które nigdy
by się nie podejrzewała.
Dzień zakończył się o wiele za szybko. Connor umocował fotelik
Dylana na tylnym siedzeniu, po czym otworzył drzwi przed Victorią.
Uzmysłowił sobie, że patrzy na jej nogi jak napalony nastolatek.
Dlaczego wcześniej nie zauważył, że są takie zgrabne?
No jasne, zazwyczaj nosiła czarne spodnie lub długie spódnice, dziś po
raz pierwszy założyła krótką.
 Możesz zamknąć drzwi.  Chrząknęła.
 Przepraszam... Nie wiesz, o czym myślałem.
Spojrzała na niego z politowaniem.
 No cóż, lubię patrzeć na kobiece nogi.  Wzruszył ramionami, starając
się zbagatelizować sprawę.  Nie można winić mężczyzny za pierwotne
instynkty.
78
R
L
T
 Lepiej je kontroluj.  Zaśmiała się i zarumieniła.
 Chyba spędziłeś dziś za dużo czasu wśród zwierząt.
 Być może.
Zatrzasnął drzwi i przeszedł na stronę kierowcy.
 Zmęczona?  spytał, gdy zatrzymali się na czerwonym świetle.
 Skonana.
 Przynajmniej nie jestem osamotniony.
 Było warto. Dzięki. Miałeś wspaniały pomysł.
 Zoo stworzono z myślą o dorosłych  postarał się o żartobliwy ton.
 Dlaczego tak uważasz?
 Nie zauważyłaś, ile tam było rodziców? Czekali całe lata, żeby mieć
pretekst do tej wycieczki.
 Zwiatła się zmieniły.
Connor wrzucił bieg i płynnie przyspieszył.
 Może masz rację. Dorośli bawili się tam lepiej niż ich dzieci. Dylan
przespał większość atrakcji.
Connor miał nieodpartą ochotę ją pocałować. Opanował się w porę.
Wolał nie niszczyć kruchego rozejmu, jaki nie tak dawno zawarli.
 Dobrze się bawiłem  wymamrotał w końcu.
 Ja też.
Z jej głosu biła radość. Connor żałował, że nie może oderwać oczu od
drogi i dokładnie się jej przyjrzeć, sprawdzić, czy kąciki jej ust uniosły się w
lekkim uśmiechu.
No tak, pragnął jej. Musiał to przyznać.
Dokąd go to zaprowadzi?
Z bezlitosną logiką zaczął rozważać wszystkie opcje. Ostatecznie
doszedł do wniosku, że nie powinien wdawać się w romans z prawną
79
R
L
T
opiekunką Dylana. Gdyby coś poszło nie tak, ucierpiałoby dziecko.
Zerknął w tylne lusterko i zobaczył, że Dylan uciął sobie drzemkę.
Złotobrązowe oczy... Tej kobiecie w zoo musiało się coś przywidzieć.
Dylan w ogóle nie był podobny do Victorii. Nawet nie byli spokrewnieni.
Nagle tknęła go pewna myśl. Gdyby ją poślubił, byliby spowinowaceni...
Byłaby wówczas żoną biologicznego ojca Dylana.
Zacisnął ręce na kierownicy. O Boże, jakie to wszystko pogmatwane.
 Powinniśmy kiedyś to powtórzyć  usłyszał jej głos.
 Co?  Czyżby odczytała jego myśli?
 Odwiedzić zoo.
Odetchnął z ulgą.
 Tak, tak, musimy.
Usiłował odegnać kłopotliwe myśli. Nie poślubi tej kobiety. Do diabła,
z tego samego powodu nie chciał poślubić Dany. Victoria była bezgranicznie
oddana zawodowej karierze. W niczym nie przypominała kobiety, z którą
pragnąłby spędzić resztę życia.
Naprawdę?
W niedzielę wieczorem Victoria karmiła Dylana, siedząc w fotelu na
biegunach, który dostarczono wczoraj.
Wczoraj...
Zerknęła na Connora, który rozsiadł się naprzeciwko na kanapie i
przerzucał piętrzący się na podłodze stos książek.
Wczoraj odkryła nieznaną dotąd stronę jego natury. Okazało się, że
potrafi być ciepły, zabawny, towarzyski. Jednak gdy dotarli do domu,
zniknął, a dziś prawie go nie widziała. Zaczynała podejrzewać, że jej unika.
Teraz zachowywał się, jak gdyby nigdy nic.
Och, chyba nie rozgryzie tego faceta!
80
R
L
T
Zdawał się nie zauważać jej niepokoju. Podniósł książkę z obrazkami i
powiedział:
 Ta, nie sądzisz, chłopie?
Dylan mocniej pociągnął smoczek.
 Dobry wybór!
Connor otworzył książeczkę i zaczął czytać. Głęboki głos brzmiał
kojąco. Zanim lektura dobiegła końca, Dyla nowi opadły powieki, a Victoria
się odprężyła.
 Tak sobie pomyślałem...  Connor odłożył książkę i wsunął ręce pod
głowę.
Miłe ciepło i spokój odpłynęły jak sen. Victoria otworzyła oczy i
zobaczyła, że Connor wstaje.
 O czym?
Wyglądał dziwnie obco, gdy stanął naprzeciwko niej z rękami opartymi
na biodrach. Czy zamierzał jej powiedzieć, że przemyślał ich
niekonwencjonalny sposób sprawowania władzy rodzicielskiej i uznał, że
jednak powinna wrócić do domu? A może zażąda, żeby zrezygnowała z pracy
i została z Dylanem? Przerażenie ścisnęło jej serce.
 Myślę, że powinniśmy się pobrać.
 Skąd ci to przyszło do głowy?  wyszeptała.
 Tak byłoby lepiej dla Dylana.  Zrobił krok w jej stronę. Patrzył na
dziecko śpiące w jej ramionach.  Nie trzeba będzie ciągle wszystkiego
wyjaśniać.
 To z powodu tej kobiety, którą spotkaliśmy wczoraj w zoo?
Rozłożył szeroko ręce.
 Sytuacja będzie się powtarzać, zwłaszcza że mieszkamy razem.
Victoria nie mogła uwierzyć, że od razu nie odmówiła. Przecież dopiero
81
R
L
T
od kilku dni ich stosunki wyglądały poprawnie. Przez ostatnie dwa lata
unikali się jak ognia.
Dlaczego po prostu nie powiedziała  nie ?
Jedno słowo. Aatwe.
Krytycznym wzrokiem przyglądała się Connorowi. Był wysoki. Silny.
Budził w niej pożądanie, ale musi nad tym zapanować.
Dylan... Tylko z jego powodu mogłaby wyjść za Connora...
Zerknęła na dziecko, na jego gładką, okrągłą buzię, niezmąconą
troskami. Jeśli wyjdzie za Connora, Dylan będzie miał rodzinę. Matkę i ojca.
A to o wiele więcej niż opiekunowie prawni.
Jak mogła go tego pozbawić? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl