[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpowiedzieć, kelner podał im wędzonego łososia. Zapadła niezręczna cisza.
- To było doskonałe. - Rebeka odłożyła widelec i westchnęła. Musiała się
dowiedzieć od Damona, po co ją tu przywiózł. - Chciałeś ze mną o czymś
porozmawiać.
Jego oczy przybrały poważny i skupiony wyraz. Czyżby coś podejrzewał?
Rozpracował ją? Nie, to niemożliwe.
- Muszę ci się do czegoś przyznać, czegoś, z czym od bardzo dawna
walczę i nie mogę sobie poradzić.
- Co to takiego? - spytała pospiesznie.
Damon milczał. Bladość jego twarzy przestraszyła ją. Uśmiechnęła się
sztucznie.
- Rozchmurz się, nie może być aż tak zle.
Czyżby coś się stało Souli? Niemożliwe, rozmawiała z nią pół godziny
temu. Starsza pani żartowała, że niedługo nie będzie już potrzebowała wózka i
będzie mogła tańczyć. A może chodziło o samego Damona? Ogarnęło ją
przerażenie. Pomyślała o Jamesie, o szoku po odczytaniu diagnozy.
61
R S
- Jesteś chory?
- Nie, nic z tych rzeczy. Pragnę cię - oświadczył, czerwieniąc się. Rebeka
zmieszała się pod jego pełnym pożądania spojrzeniem. Po chwili jednak znów
założył na twarz maskę, opanowując się, i Rebeka pomyślała, że miała halu-
cynacje. Zamrugała powiekami. Raz i drugi. Nadal miała przed sobą
wyniosłego, zimnego mężczyznę.
- Co powiedziałeś?
- Chcę się z tobą kochać. - Jego głos był beznamiętny, a twarz
pozbawiona ekspresji. Jakby mówił o czymś nieważnym.
- To niemożliwe.
- Jestem mężczyzną, a ty kobietą. Dlaczego nie? - Na jego twarzy
malowało się rozbawienie.
- Nie - odpowiedziała gwałtownie.
- Tak.
Rozłożyła ręce i wzruszyła bezsilnie ramionami. - Nie możemy.
- Dlaczego nie? - Damon brnął dalej. - I nie myśl, że znajdziesz powód,
którego wcześniej sam nie odrzuciłem.
- Ale... - Rebeka nie wiedziała co powiedzieć. - Przecież ty mnie nawet
nie lubisz.
Spojrzał na nią spokojnie.
- Masz rację, ale miałem nadzieję, że to się zmieni.
- Więc jak możesz rozważać pójście ze mną do łóżka? - W jej umyśle
panował zamęt. Jej ciało ogarnęło rosnące podniecenie.
- Zrozumiałem, że muszę coś w tobie lubić, skoro cię pragnę. - Cień
uśmiechu zapalił się w jego oczach.
- A to pech! Będziesz sobie musiał jakoś poradzić z pożądaniem,
ponieważ między nami do niczego nie dojdzie. W żadnym razie. - Czy
naprawdę myśli, że mu ulegnie po tym wszystkim, co się wydarzyło, tylko
dlatego że jest zdesperowana?
62
R S
Niestety miał rację. Wystarczyło, by pstryknął palcami, a ona już była na
jego zawołanie. Przyjechała za nim do Auckland, a przed chwilą zgodziła się na
wspólny lunch, choć wiedziała, że to zły pomysł. %7łałosne. Zachowywała się
przy nim jak ćma lecąca do ognia. Dość tego! Nie pozwoli mu się zniszczyć.
Będzie się musiał bardziej postarać. Ostatecznie czekała na niego wystarczająco
długo.
- Rebeko, przestań się opierać. Pragnę cię i będę cię miał. Im szybciej to
zaakceptujesz, tym lepiej.
Boże, czy on musi być taki arogancki?
- Nie ma mowy. Przeszłam przez ciebie przez piekło!
- Mylisz się. To ty prawie wysłałaś mnie na wieczne potępienie! Zrobiłaś
wszystko, co mogłaś, by wprowadzić zamęt w moim życiu! Nic dla ciebie nie
znaczyłem, byłem tylko kolejnym wyzwaniem, zdobyczą.
Byłeś dla mnie wszystkim. Byłeś moim światem, życiem, a zlekceważyłeś
mnie! Miała ochotę mu to głośno wykrzyczeć, ale się powstrzymała. Zamiast
tego parsknęła:
- Nie dam się nabrać.
Co miała powiedzieć? Co miała myśleć? Mężczyzna, który wzbudzał w
niej emocje, jakich wcześniej nie znała, pożądał jej, jednocześnie nienawidząc
swego pragnienia. Musiałaby być głupia, żeby mu ulec.
Mimo to kusił ją.
Odepchnięcie go będzie najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek przyszło
jej zrobić.
- Czy pomoże, jeżeli powiem, że ostatnio nabrałem dla ciebie podziwu?
Zauważyłem, że jesteś odważna, nieustępliwa i że potrafisz być troskliwa.
Nigdy wcześniej cię o to nie posądzałem. Chyba oceniałem cię zbyt ostro i teraz
żałuję.
Po raz pierwszy w jego oczach dostrzegła szczerość i ciepło. Poczuła się
przy nim bezpieczna.
63
R S
- Polubiłem cię i to nawet bardzo. Chciałbym cię lepiej poznać. Dużo
lepiej.
Rebeka rozczuliła się. Słowa Damona podziałały kojąco na ranę w jej
sercu. Ogarnęło ją wewnętrzne ciepło. Wzięła go za rękę i splotła swoje palce z
jego.
- Zgoda - powiedziała powoli. - Spróbujmy.
Jedli posiłek, rozmawiając luzno o wspólnych zainteresowaniach. Mimo
to przez cały czas wisiało nad nimi erotyczne napięcie wywołane propozycją
Damona. Rebeka czuła się jak zauroczona nastolatka na pierwszej randce.
Odłożyła widelec, rozglądając się dookoła i przez cały czas się starając uniknąć
wzroku Damona, aby się nie domyślił, jak bardzo go pragnie.
Okna restauracji ozdobione były ciężkimi, udrapowanymi zasłonami w
delikatne kwiatki. W każdym innym miejscu wyglądałyby okropnie, ale tu
doskonale się komponowały z widokiem na ogród. W rogu sali stało starodawne
pianino, na ścianach wisiały obrazy, przedstawiające malownicze pejzaże wsi.
Wysoki, lekki strop nadawał pomieszczeniu lekkość, wprowadzając
niezobowiązującą, sympatyczną atmosferę.
- Wiesz - zamyśliła się niespodziewanie - to miejsce byłoby idealne na
wesele Savvasa i Demetry.
- Masz rację - przyznał.
- Oczywiście! - ucieszyła się. - Musielibyśmy ograniczyć liczbę gości, ale
może się uda. Ta sala spokojnie pomieści czterysta osób, a weranda kolejne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]