[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po kolacji cała trójka zasiadła przed telewizorem, choć Mart skupił uwagę
bardziej na ekranie swego komputera niż na filmie. Ona też raz po raz
odrywała wzrok od akcji i zerkała z niedowierzaniem na mężczyznę
siedzącego przy stole, który jeszcze niedawno był dla niej naj-
ważniejszym człowiekiem pod słońcem. Tak trudno było jej pogodzić się
z tym, że są już zaledwie znajomymi. Patrzenie na niego sprawiało jej
niewymowny ból.
Mart, jakby czując na sobie jej wzrok, uniósł głowę znad komputera i
spojrzał na nią ze zdziwieniem. Jedna z jego brwi powędrowała do góry,
jakby chciał zapytać: o co chodzi?
- Wciąż pracujesz nad tamtym projektem? - wybrnęła zgrabnie.
- Tak, potrwa to jeszcze pewnie do końca lata.
Zdawał się zapomnieć, że kiedyś była istotnym elementem tego projektu i
że zawierał wiele jej pomysłów. Zżerała ją ciekawość, miała przemożną
chęć rzucić okiem na ekran. Z pewnością jednak nie byłby tym
zachwycony, w końcu podejrzewano ją o szpiegostwo...
- Wciąż uważasz, że cię osądziłem? - Czytał w jej oczach jak w książce. -
Jak długo jeszcze? Popatrz, jeśli chcesz, ja nie mam z tym problemu. -
Wstał i ruszył w stronę kuchni.
- Nic a nic mnie to nie interesuje - odparła bardzo zmieszana.
- Chcesz coś do picia?
- Nie, dziękuję - odparła, a jej wzrok mimowolnie powędrował w stronę
monitora. Nie mogła się oprzeć, tyle czasu i energii poświęciła kiedyś
temu programowi. Zaczęła przeglądać zawartość pliku. Wiele rzeczy
zmieniło się w ciągu ostatniego miesiąca, wykorzystano kilka jej
pomysłów.
Matt wrócił z kuchni z piwem i mrożoną herbatą, o którą poprosiła Esther.
- Trochę się tam pozmieniało - powiedziała Jo. -Dziękuję, że pozwoliłeś
mi zerknąć, sam wiesz, jak to jest, kiedy się włoży w coś sporo serca.
- Jasne, człowiek traktuje taki projekt, jak własne dziecko - uśmiechnął
się.
- No właśnie.
Wymienili kilka zdań na temat zmian w projekcie i Jo poczuła się jak
kiedyś, kiedy zaczęła u niego pracować, jeszcze zanim zostali
kochankami. Dobrze pamiętała, jak naprowadzał ją na właściwe tory,
kiedy rzucała jakąś propozycję, będąc święcie przekonana, że to genialny
pomysł. Przy jego pomocy faktycznie udawało się jej stworzyć całką
niezłą ofertę, bo Matt był doskonałym nauczycielem.
Tego wieczoru Esther poszła wcześnie spać. Wkrótce po niej także Jo
zniknęła w swoim pokoju. Wychodząc, zapytała Matta:
- Czy udało ci się może rozwiązać zagadkę związaną z pościelą?
- Nie jestem do końca pewien. Esther tłumaczyła się, że pożyczyła ją
jednej z koleżanek, ale wyjaśnienia były
na tyle pogmatwane, że trudno je uznać za prawdopodobne. Zupełnie o
tym zapomniałem...
- O czym?
- Miałem zamiar przywiezć sobie pościel z domu.
- Jest jeszcze ten śpiwór na strychu, znalazłam latarkę, gdybyś chciał go
poszukać. Leży w kuchni na stole.
Mylił się, czy pojawiło się w jej oczach znowu to ciepło, co kiedyś? A
może to tylko przyciemnione światło w salonie sprawiło takie wrażenie?
- OK, śpiwór, strych - latarka, kuchnia. Dzięki.
- Pracujesz jutro? Matt kiwnął głową.
- Esther wydaje się być w porządku i mają zajrzeć do niej jutro jacyś
znajomi. Postaram się wrócić wcześniej, żeby dopilnować, by zjadła coś
pożywnego.
- Zwietnie, w takim razie dobranoc.
- Dobranoc, Jo.
ROZDZIAA PITY
Gdy Jo wróciła następnego dnia z pracy, przywitała ją na korytarzu
babcia. Matta jeszcze nie było. Ręce wsparła na biodrach, a policzki miała
zaróżowione. Wyglądała na bardzo wzburzoną.
- Nie śpicie razem! - wykrzyknęła. Wyraznie próbowała zapanować nad
swoim niekontrolowanym wybuchem, ale przychodziło jej to z
najwyższym trudem.
Jo miała ochotę jej odburknąć, żeby pilnowała własnych interesów.
- To, czy sypiamy ze sobą, czy nie, to wyłącznie nasza sprawa.
- Ale wy przecież śpicie w oddzielnych sypialniach!
- Esther nie potrafiła ukryć swego oburzenia. - Nawet nocy poślubnej nie
spędziliście razem - dodała zawiedziona. - Co to za małżeństwo, które
zaczyna od spania w oddzielnych łóżkach?
- Babciu, ja naprawdę doceniam twoje poświęcenie
- powiedziała już spokojniej, zdejmując płaszcz - ale pozwolisz, że my o
tym zadecydujemy. Nie zaprzątaj już sobie tym głowy. Rozumiem, że
byłaś na górze? Gdzie jest Matt?
- Poszedł do sklepu. Umieram czy nie, ale w końcu nie jestem inwalidką.
Musiałam iść na górę, bo potrzebo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl