[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 O mnie? Dlaczego o mnie?
 Przyjechała tu pani, bo chciała pani uciec przed swoim życiem,
zyskać czas do namysłu, odprężyć się, nieprawdaż?
 Po części tak.
 A także schronić się przed natarczywością łowców majątków?
 Tak. Jednym z nich jest sir Roger Grey. Fakt, że przebywa z
wizytą w sąsiednim majątku, jest dla mnie niezwykle krępujący i być
może wcale nie jest przypadkowy. Gdyby odkrył, że jestem tutaj&
Otrzymałam ostatnio hojną propozycję odkupienia moich fabryk.
Nabywca chce jednak pozostać anonimowy. Jeśli to osoba, o której
myślę, odmówię. Nie chcę, aby moi ludzie pracowali w gorszych
warunkach.
 A sprzedałaby pani te fabryki szanowanemu nabywcy?
 Może. Nie jestem pewna& Tutaj odkryłam inny styl życia.
Doszłam do wniosku, że mogłabym wyjść za mąż, gdybym znalazła
dżentelmena, który zgodziłby się utrzymać fabryki i przyzwoicie
traktować robotników. Chciałabym zostać członkiem takiej rodziny jak
ta. Byłam jedynaczką, matka zmarła, kiedy byłam jeszcze całkiem
mała. Ojciec traktował mnie jak syna i jedynego spadkobiercę.
 Dzięki temu jest pani tak pewna siebie  zauważył Rupert.  A
czy jest pani gotowa kupić sobie męża, kogoś, kto potrzebuje pani
pieniędzy dla podreperowania finansów dziedzicznego majątku?
Serce Sary zabiło mocniej. Pomyślała, że on ma zamiar
zaproponować siebie.
 Myślałam o obopólnie korzystnym związku& być może z
wdowcem z małymi dziećmi  odpowiedziała cicho, niemal szeptem.
Nie mogła znieść jego świdrującego wzroku. Miała wrażenie, że
przenika ją na wskroś.  Wiem, że jestem tylko córką fabrykanta.
Otrzymałam jednak wykształcenie godne córki dżentelmena, ale w
moich żyłach nie płynie szlachecka krew&
 Ma pani maniery wielkiej damy. Niech pani nie ceni się zbyt
nisko ani też nie sprzedaje zbyt tanio. Sir Roger rzeczywiście mógł
mieć na względzie pani majątek, lecz ja sądzę, iż znajdzie się wielu
dżentelmenów, którzy zainteresują się panią dla niej samej, jeśli
zaprezentuje się pani we właściwych kręgach towarzyskich.
 Ja nie mam czasu oddawać się życiu towarzyskiemu. Decyzję o
ucieczce z domu i rodziny podjęłam spontanicznie. Wyobrażam sobie,
jak zły był na mnie stryj, kiedy dostał mój list.
 Nie brała pani pod uwagę przekazania jemu swoich interesów?
 Raczej nie. To przyzwoity człowiek, ale nie ma do tego głowy.
Ojciec zawsze to powtarzał. Stryj William najprawdopodobniej
sprzedałby cały biznes najwięcej oferującemu nabywcy i uważałby, że
wyświadczył mi wielką przysługę. To on przejąłby majątek, gdybym
zmarła.
 To może mamy odpowiedz na postawione wcześniej przeze
mnie pytanie. Wydaje się prawdopodobne, że gdyby pani zniknęła,
stryj przyjąłby ofertę kupna, którą pani teraz rozważa.
 Rozważałam. Postanowiłam już, że na pewno ją odrzucę.
 Nic nie poradzę na brak stosownego kandydata do pani ręki,
panno Hardcastle. Mógłbym natomiast rozprawić się z tym łajdakiem,
który nasłał na panią zabójcę, jeśli ujawni mi pani jego nazwisko.
 Podejrzewam, że to niejaki Matt Arkwright z Newcastle. Ofertę
złożył anonimowo, ja jednak wiem, że był bardzo zainteresowany
zakupem moich fabryk. Chciałby pan zaangażować się w tę sprawę?
 Przypuszczam, że byłbym w stanie przekonać go, żeby się
wycofał. Uzmysłowiłbym mu także konsekwencje, gdyby coś złego
przydarzyło się damie pod moją opieką.
Sara uśmiechnęła się życzliwie.
 Wątpię, by zamierzał wyrządzić krzywdę któremuś z pańskich
podopiecznych. Natomiast gdybym ja zginęła, stryj sfinalizowałby
proces sprzedaży.
 Może powinna pani spisać testament i utworzyć z elementów
swojego majątku niepodlegający sprzedaży fideikomis? Tymczasem
zorientuję się, jak pani pomóc.
 To możliwe?
 Dobry prawnik potrafi zawiązać taki supeł, że owemu
Arkwrightowi lub pani stryjowi zeszłoby pół życia na usiłowaniu
rozwiązania go. Przypuszczam, że to mogłoby ich odstraszyć od
pomysłu przejęcia pani majątku.
 Stryj William nie maczałby palców w próbie zabicia mnie.
 Wyobrażam sobie, że wspominał, iż jego zdaniem nie powinna
pani samodzielnie zajmować się interesami. Dobry mąż byłby
oczywiście najlepszym rozwiązaniem w pani sytuacji.
 Tak& gdyby udało mi się znalezć takiego, którego mogłabym
poślubić bez niechęci, a który byłby gotowy wziąć na barki taki ciężar.
 Sądzę, że moglibyśmy takiego znalezć.
 Nie rozumiem.
 Francesca zadebiutuje w towarzystwie w przyszłym roku.
Gdyby pani i Francesca zatrzymały się w moim londyńskim domu na
sezon, naturalnie z jakąś starszą damą w charakterze przyzwoitki,
moglibyśmy znalezć mężów dla was obu.
Sara wstrzymała oddech. Był wspaniałomyślny, rozważając taką
możliwość, ale poczuła się tak, jakby wylał jej na głowę kubeł zimnej
wody.
 Po co panu taki kłopot? Zresztą nie jestem pewna, czy
mogłabym na tak długo pozostawić interesy.
 Pragnę, aby Francesca pojechała do Londynu z kimś, kogo lubi
i komu ufa, a ponadto nie mógłbym pozostawać obojętnym wobec
krzywdy kobiety.
 Ach tak& Bardzo chętnie wzięłabym na siebie ten obowiązek,
ale nie mam komu powierzyć nadzoru nad fabrykami i kopalniami.
 A gdyby miała pani kogoś, kto będzie je nadzorował w pani
imieniu? I kto odeśle z kwitkiem tego Arkwrighta, jeśli to on kryje się
za ofertą kupna. Dopilnowałbym też, by pani zarządcy należycie
wykonywali swoje obowiązki. Niech pani rozważy moją propozycję.
 Nie wiem& Czy pan sugeruje& ?
 Porozmawiam z pani plenipotentem i upewnię się, że ma
wszelkie niezbędne instrukcje, jakich od pani potrzebuje. Dopóki pani
nie wyjdzie za mąż, będę występował jako zaufany pani najbliższego
krewnego& Opiekun to niewłaściwe słowo. Gdy rozniesie się, że to ja
trzymam cugle w dłoniach, uwolni się pani od przeróżnych łajdaków.
Wytłumaczę też Arkwrightowi, że pani fabryki nie są na sprzedaż.
Sara wstrzymała oddech. Propozycja była zadziwiająca.
 Dlaczego chce to pan dla mnie zrobić?  zapytała nagle.
 Ktoś chciał panią skrzywdzić, gdy była pani pod moją opieką.
To mój obowiązek jako osoby, która panią zatrudnia. Natomiast jako
samotna młoda kobieta, która nie może liczyć na stryja, gdy grożą jej
pozbawieni skrupułów łotrzy, pragnący wydrzeć jej, co do niej należy,
należy się pani pomoc dżentelmena.
 Och.  Sarze przemknęło przez głowę, że być może jemu na
niej zależy. Szybko jednak odegnała od siebie tę myśl.  Nie wiem, czy
mogłabym prosić pana o tak wiele.
 Nie prosiła pani.  Uśmiechnął się. Był taki czarujący.  Czuję
się w obowiązku pani pomóc. Alternatywą jest odesłanie pani i
zasmucenie Franceski. Nie chcę jej unieszczęśliwiać.
Więc robił to dla Franceski? Sara przypomniała sobie, z jaką
troską pochylał się nad nią, gdy spadła z konia.
 Ja też nie chciałabym zasmucić Franceski. Jednak czuję, że za
dużo od pana oczekuję. W końcu tak mało mnie pan zna, oszukałam
pana& [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl