[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasie, gdy ich właściciel uda się na spoczynek. To był decydujący argument.
Pan Theale uprzejmie zgodził się zaszczycić gospodę swoją obecnością i
wyciągnął przed siebie nogę, aby ułatwić ściągnięcie z niej buta. Uwolniwszy
się od obu, a nie były one szyte z myślą o spacerach po wiejskiej drodze, poczuł
wreszcie, że zaczyna dochodzić do siebie, ponieważ zaś stopy przestały go palić,
mógł zająć myśli istotną kwestią wyboru dań na obiad. Zachęcany przez
gospodarza, który ochoczo pomagał mu w tej czynności, zamówił delikatny,
lecz sycący posiłek i usiadł przy stole, by skorzystać ze zdrowotnych
właściwości cygaretek, wygodnego krzesła i butelki brandy.
Wkrótce ogarnęło go poczucie wszechogarniającej błogości i zadowolenia
i właśnie wtedy, gdy zastanawiał się, czy zapalić jeszcze jedną cygaretkę, czy
może uciąć sobie krótką drzemkę przed obiadem, jego spokój rozbiło w puch
energiczne wkroczenie do salonu sir Garetha Ludlowa.
Pan Theale nie posiadał się ze zdumienia. Kilka razy zamrugał
powiekami, nim nabrał pewności, że wzrok go nie myli. Przybysz był z
pewnością sir Garethem, a w dodatku bliskim furii, co można było wyczytać z
wyrazu jego twarzy. Pan Theale zaobserwował to tylko przelotnie, gdyż jego
zainteresowanie przykuło coś znacznie ważniejszego. Błękitny surdut sir
Garetha osłaniał przed kurzem płaszcz podróżny tak doskonałego kroju, że pan
Theale po prostu oniemiał. Nikt lepiej niż on nie wiedział, że w obszernym
płaszczu z kilkuwarstwową peleryną mężczyzna prezentuje się wyjątkowo
niekorzystnie, a szerokość męskiej sylwetki zdaje się w tym stroju dorównywać
jej wysokości. Sir Gareth był naturalnie wysokim człowiekiem, ale nawet
nienaganna sylwetka nie gwarantowała tak idealnego kroju płaszcza,
spływającego mu prawie do kostek, ani precyzji, z jaką kolejne warstwy
peleryny układały się na ramionach.
Kto uszył panu ten płaszcz? spytał pan Theale z szacunkiem.
Sir Gareth miał za sobą trudy i irytacje długiego dnia. Co prawda, bez
kłopotu znalazł ślady podróży pana Theale a do Brampton, chociaż
wypytywanie o niego we wszystkich gospodach i zajazdach, których w
Huntingdon było aż nadto, zajęło mu dużo czasu. Dopiero za Brampton trop się
zatarł. Sir Gareth ustalił, że pan Theale pojechał drogą z Ely do Kettering, bo
zauważył to jeden ze stajennych w Brampton, ale w Spaldwick, gdzie po
obejrzeniu mapy sir Gareth spodziewał się zmiany koni, nikt o panu Theale u
nie słyszał. To wskazywało, że pierwsza zmiana odbyła się dopiero w
Thrapston, bo na tym odcinku drogi nie było już innego zajazdu pocztowego.
Przy następnej rogatce strażnikowi zdawało się, że otwierał przejazd trzem,
może czterem żółtym powozom, z których jeden, chyba że pomyliło mu się z
czarnym powozem o żółtych kołach, skręcił na północ w drogę, która przecinała
trakt dyliżansów pocztowych. Sir Gareth po przestudiowaniu mapy postanowił
nie jechać tamtędy, gdyż po drodze były tylko nieduże wsie. Milę dalej następna
poprzeczna droga, zdecydowanie szersza, oferowała podróżnym skrót do
Oundle, i tam sir Gareth znów zatrzymał się, aby popytać, było bowiem
możliwe, choć mało prawdopodobne, że pan Theale zmierzał do Oundle. Nie
udało mu się jednak usłyszeć o żadnym żółtym powozie, który skręcałby przed
południem na tę drogę, za to bystrooki łapserdak podsunął mu informację, że
przed kilkoma godzinami widział właśnie taki powóz, a zaraz za nim drugi z
kuframi, jak jechały w stronę Thrapston. Nie ulegało wątpliwości, że chodzi
właśnie o orszak pana Theale a, więc sir Gareth, suto wynagrodziwszy swojego
informatora, pojechał naprzód pewien, że zdobędzie kolejne wiadomości o
uciekinierach w jednym z dwóch zajazdów pocztowych Thrapston. Przemknął
przez Bythorne, nie mając pojęcia, że ścigany przezeń powóz stoi właśnie z
wyprzężonymi końmi na podwórzu skromnej gospody.
Thrapston leżało zaledwie cztery mile dalej, wkrótce więc sir Gareth tam
dotarł, ale ani Pod Białym Jeleniem , ani U George a nie dowiedział się
niczego, co mogłoby pomóc w poszukiwaniach. Pan Theale był doskonale
znany w obu zajazdach, karczmarze i stajenni zgodnie jednak twierdzili, że w
ciągu ostatnich kilku miesięcy w mieście go nie widziano.
Wydawało się zupełnie nieprawdopodobne, że pan Theale nie zmieniał
koni w Thrapston, sir Gareth zaczął się więc zastanawiać, czy można przekupić
aż tyle osób, aby zatrzeć za sobą ślady. Wypytywani ludzie należeli jednak
niewątpliwie do uczciwych, toteż podejrzenie upadło. Sir Gareth skłonił się ku
teorii, że tak jak pierwszy postój pan Theale zrobił w Brampton, a nie w
Huntingdon, również drugi musiał urządzić gdzieś poza miastem, gdzie go nie
znano. Przy drodze do Melton Mowbray, wiodącej przez Corby, Uppingham i
Oakham znajdowała się wieś Islip, leżąca na obrzeżach Thrapston. Po
dokładnym wypytaniu gospodarza U George a sir Gareth wiedział, że również
tam można zmienić konie, a robią to chętnie dżentelmeni, którzy nie chcą się
rzucać w oczy.
Tymczasem para koni należąca do sir Garetha, choć eksploatowana z
rozwagą, była już bardzo zmęczona, i należało dać jej odpocząć w stajni. Sir
[ Pobierz całość w formacie PDF ]