[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Julio, Julio, popatrz, mogę znów chodzić!
Juan stał tu\ za nim gotowy w ka\dej chwili go
podeprzeć. Nagle od strony corrales doszedł ich jakiś
tumult. Julia słyszała, jak Manuel woła coś do jednego ze
stajennych. Jeden ze zrebaków wyłamał sztachety. Spoj-
rzała przera\ona na Paula. Chłopiec w ogóle nie był
świadomy, co się dzieje. Szedł spokojnie w jej stronę.
Przera\ona spojrzała w stronę pastwiska. Dziki zupełnie
koń galopował wprost na Pabla. Julia rzuciła się mu
naprzeciw. Musi zatrzymać zwierzę! Słyszała krzyk Ma-
nuela i kątem oka dostrzegła, jak w biegu dosiada ogiera,
by dogonić i zatrzymać zrebię.
Zwierzę jak szalone pędziło z pianą na pysku wprost
na Pabla. Chłopiec odwrócił się teraz, gdy usłyszał hałas.
Jak zahipnotyzowany stanął w miejscu. Prze\ywał jeszcze
raz z całą okropnością scenę sprzed dwóch lat, gdy zginął
jego ojciec.
 Biegnij, Pablo, biegnij! krzyczała Julia.
Nie słyszał jej. Koszmar, który stanął mu przed
oczyma, pozbawił go sił.
Julia poczuła kłujący ból w boku, ale biegła nadal.
Chwyciła Pabla i przykryła go swym ciałem. Koń wy-
minął ich. Przebiegł obok, ale jego kopyto trafiło Julię w tył
głowy. Nie wiedziała, co boli bardziej, uderzenie w głowę
czy rwący bok. Zanim straciła przytomność, pomyślała
z rozpaczą: Moje dziecko... teraz z pewnością je straciłam...
135
Wszyscy, którzy widzieli całą scenę, mówili potem, \e
Manuel jak szalony rzucił się w pogoń za koniem.
Pablowi nic się nie stało, jedynie strach spowodował,
\e znów był jak sparali\owany.
Juan obawiał się, \e nowy szok zaprzepaści wszystkie
dotychczasowe osiągnięcia. Podniósł chłopca i zmusił go,
by poszedł z nim do domu. Strach Pabla o Julię nie dał
mu czasu do namysłu. Robił, co Juan mu kazał.
Manuel zeskoczył z konia i wziął nieprzytomną Julię
W ramina. Jej rana na głowie krwawiła. Wniósł ją do
domu i zawołał doktora Delgado.
Jego twarz była ze strachu blada jak ściana. Nikogo
nie dopuszczał do niej, nie chciał ani na chwilę odejść od
jej łó\ka. Bał się ją stracić. Bezsilnie patrzył, jak krew
cieknie na poduszki i krzyczał zrozpaczony, gdzie jest
doktor Delgado. Jedynie jego matce udało się go na tyle
uspokoić, by pozwolił Margaricie opatrzyć wstępnie ranę
Julii i zatrzymać krwotok.
Podano mu koniak, a gdy natychmiast wypił, jego
matka miała ju\ w ręku następny. Wziął go do dr\ącej ręki
nie odrywając wzroku od bladej twarzy Julii. Nie mógł
pojąć brutalnych zrządzeń losu.
Jego \ona bliska była śmierci, a on stał bezczynnie
i nie mógł nic zrobić! A jeszcze przed chwilą był taki
szczęśliwy. Nie mógł ju\ się doczekać, by pokazać Julii
Blankę.
Po kolacji rozmawiał wczoraj z Juanem i musiał
przyznać, \e wyrządził Julii krzywdę. Cieszył się z decyzji
Juana.
Wczoraj wieczór Juan miał całkowitą rację. Manuel
popełniał same błędy.
Dlaczego nigdy dotychczas nie powiedział Julii, \e tak
bardzo ją kocha! Przechadzał się bezsilny po pokoju
czekając niespokojnie, kiedy pojawi się młody lekarz.
136
Otwórz nareszcie oczy, Julio... kochanie, błagał w głębi
serca. Serce jego skurczyło się. Le\ała przed nim jak
nie\ywa.
Matka patrzyła na niego zaniepokojona. Cicho spytała:
 Kochasz ją nad wszystko, prawda, mój synu?
Manuel stale spoglądał na Julię. Bał się, \e nie zechce
jego miłości. Jego duma stała mu na przeszkodzie, ale
teraz z jego dumy nic ju\ nie pozostało. Schylił głowę
i wybełkotał:
 Jest moim \yciem. Nie mo\e umrzeć!
Przyszedł nareszcie Carlos. Był zmartwiony, i\ Julia
długo nie odzyskiwała przytomności. Opatrzył ranę i czu-
wał potem razem z Manuelem przy łó\ku. Nad rankiem
następnego dnia Julia poruszyła się nieco i wołała Manue-
la. Carlos wiedział, \e jest w cią\y. Nie mógł jej więc dać
\adnego środka przeciwbólowego, aby nie zaszkodzić
dziecku,
Julia powoli wracała do rzeczywistości. Czuła ból.
Miała nadzieję, \e przyjdzie Manuel i uwolni ją od niego..
Wokół niej było ciemno. Bała się, zaczęła płakać.
Słyszała, jak Manuel ją woła. Manuela te\ jednak nie było
widać. Czy straciła go? Jęknęła cicho.
 Manuel, Manuel  wołała.  Uwierz mi proszę,
nie zostawiaj mnie samej!
Potem otwarła ostro\nie oczy. Miała uczucie, jakby
unosiła się nad ziemią. Wszystko wokół niej wydawało się
rozpływać. Skąd dochodziły te głosy?
Próbowała coś powiedzieć, ale nie wydobyła z siebie
\adnego dzwięku. Była tak zmęczona, a ten ból... był tak
straszny...
Julia zapadła stopniowo w sen...
 Nareszcie się pani obudziła, seńora!  Nad jej
łó\kiem pochylała się pielęgniarka.
Julia spojrzała na nią i powiedziała z wysiłkiem:
137
 Mój mą\?
Siostra uśmiechnęła się.
 Pani mą\ stracił niemal rozum, bo tak długo nie od-
zyskiwała pani przytomności. Spala pani trzy dni i trzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szopcia.htw.pl