[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie musiał znosić od swoich młodszych stanowiskiem
współpracowników odzywek w stylu młoda damo" czy też
podejmować dyskusji na temat sposobu odżywiania. Jenny
jednak wielokrotnie udowodniła swą wartość, szczególnie
kiedy trzeba było wykonać drobiazgowe badania czy też
załatwić sprawy administracyjne.
- Zawsze uważałam, że praca z mężczyzną byłaby
korzystna dla twojej kariery, ale nie spodziewałam się, że
możesz się zaprzyjaznić z Carsonem.
- Ależ ja się z nim nie zaprzyjazniłam - zaprzeczyła
Kristine nie przerywając poszukiwań. Różowa, biała,
niebieska, w paski, w serduszka, wełniana, bawełniana,
nylonowa. Jak to możliwe, aby jedna osoba miała tyle
skarpetek, z których nie dało się skompletować ani jednej
pary, zastanawiała się, grzebiąc jeszcze głębiej. - Chciałabym,
Jenny, abyś przez tydzień krzątała się po biurze sprawiając
wrażenie, że jesteś bardzo zajęta. Masz wolną rękę, organizuj
sobie, co chcesz, i nie przejmuj się niczym - wyjęła z szuflady
fioletową skarpetkę i o dziwo znalazła drugą taką samą.
- Ty coś knujesz, Kristine Richards, a ja chcę wiedzieć, o
co chodzi. Za każdym razem, kiedy poruszam temat,
wykręcasz się. Powiedz, Kristy - nastawała.
Kristine tymczasem usiadła na krawędzi łóżka, aby
włożyć skarpetki, po czym natychmiast zerwała się na równe
nogi. Przeszukując stertę bielizny pościelowej i kocy natknęła
się na dawno zagubioną szczotkę do włosów i wetknęła ją do
kieszeni.
- Właśnie robię to, co mi radziłaś, Jenny, toruję sobie
drogę do kariery, wspinając się na coraz wyższe jej szczebelki.
- Kristine - powiedziała wolno Jenny głosem, jaki przez
lata wyrobił jej autorytet - wiem, że ten człowiek cieszy się
międzynarodową sławą, ale to wszystko nie jest takie proste.
Pamiętaj, że pójście z nim do łóżka wcale nie gwarantuje ci
sukcesu w twojej dziedzinie.
- Zaszokowałaś mnie, Jenny, naprawdę - wciągnęła
skarpetkę i sięgnęła po następną. - Wiesz, że nie sypiam z
mężczyznami dla interesu.
Z chwilą, kiedy wypowiedziała te słowa, zrozumiała, że
nie powinna była w ogóle wszczynać tej dyskusji.
- I pamiętaj, że latka lecą i że bynajmniej nie jesteś coraz
młodsza - odparowała Jenny. - Czas najwyższy, abyś wróciła
do obiegu. Obie z Muriel nie możemy zrozumieć, dlaczego
przestałaś się spotykać z Grantem Thorpem.
- Ja się z nim nie spotykałam. Byliśmy na trzech
randkach, trzech dłuuugich i nudnych randkach i nie życzę
sobie, abyś plotkowała z matką za moimi plecami. Czy
możemy wrócić do spraw służbowych?
- Mogłybyśmy, gdybym wiedziała, o czym konkretnie
mamy rozmawiać.
- Wystarczy powiedzieć, że Carson nie chce zabrać
kufrów, ale nie chce ich również zostawić - wymamrotała
Kristine - dlatego zostaje razem z nimi. Proste i logiczne.
Pohamowała się od użycia słowa ochrona", nie chcąc
narażać swej współpracownicy na dodatkowy stres.
- Proszę cię jedynie o to, byś dawała wymijające
odpowiedzi na pytania, które mogą ci stawiać w przyszłym
tygodniu. Nikt nie wydaje się resztą specjalnie zainteresowany
Carsonem, więc nie powinnaś mieć zbyt dużo kłopotów.
- Nikt z wyjątkiem ciebie - zaoponowała Jenny. - Jak on
wygląda?
- Nie uwierzysz, jeśli ci powiem.
Przełożyła słuchawkę do drugiego ucha, zrzuciła sukienkę
i powiesiła ją na wieszaku, ale natychmiast zsunęła się na
podłogę. Usiłowała też włożyć dżinsy, co z telefonem w ręku
nie było takie łatwe.
- Spróbuj - prosiła Jenny.
- Ma brązowe włosy opadające na ramiona i...
- Rude? - przerwała jej asystentka.
- Nie, ciemniejsze, kasztanowe. Kiedy stoi w słońcu,
widać rude pasemka, ale w cieniu i przy sztucznym świetle są
raczej ciemnobrązowe.
- A oczy?
- Cynamonowe, po prostu jak cynamon - odpowiedziała
po chwili zastanowienia, zapinając spodnie. - I ma złote
bransoletki, chyba ważą z kilogram. - Odsunęła na chwilę
słuchawkę od ucha, aby wciągnąć przez głowę czarną bluzkę.
- Jeśli mi uwierzysz, to wyglądają na scytyjskie.
- Ach, tak - przytaknęła Jenny ostro.
- Więc jak, będziesz mnie kryć przez tydzień? - spytała
Kristine.
- Jesteś pewna, że to dla twojego dobra? - Jenny nie
ustępowała. - Czy Mancos jest z tobą?
- Tak, żywy i cieknie mu z pyska.
- No, dobrze, Kristine, zadzwonię, jeśli ktoś inny
zdecydowałby się narazić na szwank swoją reputację i zająć
się kontynuacją prac Harry'ego.
Kristine usiadła na łóżku, sięgnęła po tenisówkę.
- Mówi się już podobno dowcipy na mój temat. Doktor
Richards wyprawa w ruiny.
- Tak - przyznała Jenny i dodała: - zakłady stoją pięć do
jednego na twoją niekorzyść. Nikt nie wierzy, że przed
końcem lata będziesz w stanie cokolwiek opublikować.
Połowa Wydziału uważa, że Carson w ogóle się nie pojawi,
podobno jeszcze nigdy nie opuścił Azji.
- Tym razem to zrobił.
- Druga połowa sądzi, że nie wykonał pracy, na którą
dostał pieniądze.
- Mam tu siedem kufrów pełnych dzienników, fotografii
i... innych rzeczy. - Cieszyła się, że Jenny nie widzi jej
promiennego uśmiechu. - Nie martw się, niewykluczone, że
od września będziesz już pracować dla szefa Wydziału.
Nie ma w tym chyba wiele przesady, pomyślała Kristine,
kiedy dziesięć minut pózniej oglądała wnętrze jednego z
kufrów, którego pozwolił jej dotknąć. Był zrobiony z drewna i
zawierał jedynie wyniki oficjalnych badań, a nie zakazane
skarby. Dokumentacja była bardzo szczegółowa, notatki i
fotografie posegregowane, oznaczone kolorami, datami i
ponumerowane oraz wciągnięte na główną listę kartoteki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]