[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szklane oko albo fałszywa kobiecość. Był więc przekonany, że seria uszkodzeń cielesnych już się
skończyła i zaczną się nieszczęścia wymyślne. Tak był zajęty rozmyślaniem na ten temat, wychodząc
z baronową z modnej restauracji, że ledwie zauważył dyskretną, lecz bardzo w rytmie gorącym
gwałtowną rozmowę baronowej z maitrem restauracji. Ona przeczyła, on twierdził. Dorn trochę się
zdziwił, myślał jednak, że sprawa jest o jakieś dawniejsze zobowiązania, baronowa bowiem była
stałym gościem wykwintnego lokalu. Wreszcie maitre rozłożył bezradnie ręce.
Dorn zauważył, że mu tej kobiety zazdroszczono, bo go odprowadzały setki spojrzeń.
Należy mi się cokolwiek satysfakcji pomyślał, ujmując ją za pulchne ramię, kiedy ją
wsadzał do automobilu.
Wtem coś brzęknęło upadłszy na bruk, coś, co wypadło z jej gronostajowego zarękawka. Dorn
się pochylił, myśląc, że to zegarek lub bransoletka, baronowa miała zresztą na sobie mnóstwo
pierwszorzÄ™dnej biżuterii i podniósÅ‚ srebrnÄ… Å‚yżkÄ™ stoÅ‚owÄ… z ðrmÄ… restauracji.
Zamieniony w znak zapytania, uśmiechnięty wesoło, ważył ją na dłoni.
Ach! zawołała baronowa czułam, że mi coś wpadło do zarękawka. Niech pań zawoła
boya i niech on to odniesie.
Tak ją ubawiła ta łyżka, że śmiała się jak szalona, wobec czego, choć to nie było racją dość
głęboką. Dorn obiecał jej kupić pierścionek ze szmaragdem.
Kiedy weszli do magazynu i Dorn zażądał pokazania pierścionków, jubiler się skrzywił i spojrzał
spod okularów na baronową. Pokazał wreszcie pudełko z pierścionkami, które zaczęto oglądać.
Dorn zapalił papierosa i czekał na jej decyzję. W tej chwili weszła do sklepu skromnie ubrana
dama, porozumiała się spojrzeniem z jubilerem i usiadła na krzesełku. Kiedy baronowa wybrała
pierścionek, i Dorn sięgnął do pugilaresu, szybko odbyła się następująca scena: skromnie ubrana pani
powstała nagle i zapytała jubilera krótko:
Ilu brak?
Trzech z brylantami.
Wtedy dama błyskawicznie przetrząsnęła torebkę baronowej i zarękawek, po czym położyła na
stole dwa pierścionki. Baronowa się nie broniła, tylko stała nieruchomo, krwawo zarumieniona.
Gdzie trzeci? zapytała sucho skromna pani.
Nie wzięłam! szepnęła baronowa z trudem.
Niestety, ale tak rzekł jubiler.
Skromna pani pomyślała chwilę, uśmiechnęła się cierpko i rzekła groznie:
Pani baronowa raczy otworzyć usta!
I, nie czekając na nic, palcem wetkniętym w usta baronowej wydobyła trzeci pierścionek.
Dorn patrzył jak na przedstawienie u wariatów.
Co to znaczy? zapytał głosem z tamtego świata.
Pań nie wiedział? To znana kleptomanka, a ta druga pani to jej cień, który jej pilnuje. Bardzo
mi przykro... Widzę, że panu nieprzyjemnie.
Dorn był już za drzwiami i uciekał jak jeleń.
Ósma kochanka kawalera Dorna, którÄ… spotkaÅ‚ niebawem, nerwowa i blada, mÅ‚oda dama z
najwytwomiejszego towarzystwa, bawiła go bardzo, gdyż miała dziwną pasję; wtoczyła się po
ulicach i godzinami wystawała przed sklepami z żelaziwem. Dorn był cierpliwy, bo dama była piękna
i wyróżniała go niezwykle.
Musi być niedokrwista i patrzy wciąż na żelazo myślał Dorn o, jakże mądra jest natura.
Nazajutrz stała się rzecz straszliwa. Kiedy odwiedził panienkę, zastał przed domem Pogotowie,
a w domu koniec świata; panienka połknęła kilogram gwozdzi, z tą samą rozkoszą, z jaką inne
połykają czekoladki.
Dorn nie czekał relacji, czy jej ten przysmak nie zaszkodził zbyt gwałtownie. Złe i niemiło jest
mieć kochankę, która połyka gwozdzie lub igły. Jest to przysmak wprawdzie tani, lecz tak mało
strawny, że Dorna przeszły ciarki i zimno mu się robiło na samo wspomnienie.
Osłabły na duchu, złamany, z sercem potarganym na strzępy wrócił Dorn do Warszawy; wszędzie
zle, a w domu naj gorzej, lecz Dorn już nie miał siły. Repertuar miłosnych dziejów był straszliwy:
kobieta łysa, przebrany mężczyzna, ze szklanym okiem i nosem z wosku, kobieta z sercem po prawej
stronie i z podwójnym żołądkiem, lunatyczka, kataleptyczka, kleptomanka, histeryczka żelazna
tak! to stanowczo za wiele na jedno, choćby najbardziej miłości pragnące serce. Do takiego interesu
nie mógłby jednak znalezć wspólnika.
Wracając do Warszawy, wstydził się. Wielu jego przyjaciół wiedziało, że pojechał po złote runo
miłości, po brylant serca, po najcudowniejszą kochankę. Co im powie? %7łe jedna z jego kochanek
kradła z restauracji łyżki, a druga połykała gwozdzie?
Dorn się wściekł. Postanowił wśród materiału krajowego wynalezć byle co. Miał nadzieję, że
szansę jego w ojczyznie będą lepsze, bo choć w Polsce wszystko jest zle zbudowane, lecz Polki są
zbudowane wybornie. Myślał zresztą, że może go słuszna spotkała kara za to, że pojechał szukać
obcych bogów, że wzgardził pięknością swojego chowu, wiadomo zaś, że Polacy chowają nalepiej
konie i kobiety; konie mają tylko tę jedną zaletę więcej, że są wierne.
Dorn postanowił więc jak najprędzej znalezć sobie kochankę. Przedsięwzięcie takie nie jest
zazwyczaj bardzo trudne, dlatego że co druga kobieta skłonna jest do rezygnacji i do poświęcenia.
Gdyby ten zapał skierować w podniesienie gospodarstwa domowego, zadziwić by można świat.
Toteż niedługo szukał. Krętymi drogami poznał pannę przedziwnej piękności i dumną, z czołem
królewskim, kruczą, Balladynę jednym słowem. W oczach jej można było założyć hutę, w której
się topi rudę żelaza.
Była samotna, nie miała nikogo z bliskich, mieszkała wytwornie, Dorna przyjęła chętnie. Unikała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]