[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O co chodzi, Tomaszu? - zapytał Werner.
- Nie jesteś ze mną szczery - odpowiedziałem.
Niemiec zrobił zdziwioną minę.
- Georgij Pawlinskij i doktor Aleksy Suworow. Mówią ci coś te nazwiska?
Werner wahał się, co odpowiedzieć. Jego uczucia widziałem na twarzy jak na ekranie
monitora. On dostrzegł moje uważne spojrzenie.
- Dziwię się, że nie martwisz się o los Hansa - dodałem. - Zastanawia mnie także, co
wiózł drugi okręt podwodny, z którym wypłynęliście z portu w styczniu 1945 roku.
- Tomaszu, dużo dowiedziałeś się przez te parę dni, ale z tym drugim okrętem to nie
wiem, o co ci chodzi.
- Werner, bardzo cię proszę, powiedz prawdę.
Werner odwrócił się ode mnie i zapatrzył w morze. Pochylił się, żeby zapalić cygaro.
Przysiadł skrywając się za burtą przed wiatrem.
- Co chcesz wiedzieć? - ledwo usłyszałem przez świst wiatru.
- Pracowałeś w niemieckim wywiadzie?
- Tak.
- Wiesz, co przewożono w ładowniach Wilhelma Gustloffa ?
- Tego nikt chyba nie wie oprócz Sebediana.
- Kim on jest?
- Biznesmenem od ciemnych interesów.
- Co wiózł drugi okręt podwodny? Wiem o nim z relacji polskiego dokera.
- Stucker załadował tam jakieś skrzynie, ale ten okręt zatonął. Nie wiem dlaczego.
Było to w pobliżu miasteczka Hel. Słyszeliśmy tylko podwodny wybuch. Może upolowali go
Rosjanie, a może Amerykanie.
- Czy wasz wywiad szukał Stuckera?
- Wszyscy go szukali. Zlad urwał się w Argentynie.
- Stucker miał rodzinę?
- Tylko syna. %7łona zginęła w czasie rosyjskiego szturmu Berlina. Była Włoszką,
poznał ją w czasie wojny, gdy miał urlop. Syn, Joachim, urodził się w 1942 roku. Przeżył, bo
w 1944 roku matka wywiozła go do rodziny, do Włoch. Po wojnie zniknął. Rodzina
twierdziła, że go porwano.
- Czemu interesujecie się wrakiem Gustloffa ?
- Bo nie wiemy, jaką kryje tajemnicę.
- Tak wam zależy na Bursztynowej Komnacie? A może liczycie na mały składzik
uranu?
- To nieistotne, Tomaszu. Chodzi o zasadę. Zginęło tam kilka tysięcy Niemców, to
podwodny cmentarz, który wiele osób chce wykorzystać do swoich celów. Jesteśmy za
ostatecznym rozwiązaniem zagadki i zostawieniem Gustloffa w spokoju.
- Jaką rolę na pokładzie Diabolo pełni Hans?
- Informuje nas o ruchach statku. Miał sabotować akcję. Po części to mu się udało. Ci
z Diabolo ściągnęli dwóch Polaków, którzy mieli mieć informacje o Gustloffie , ale
Sebedian ogłosił załodze, że byli oni prowokatorami i zastąpiono ich nowymi ludzmi.
Wdrapał się do nas Pirania.
- Panie Tomaszu! - próbował przekrzyczeć wichurę. - Musimy zejść z pokładu, bo
zaraz szturmowcy ruszą do akcji.
Peter odkręcił gaz w motorówce i wyrwało nas z pomostu. Jakoś udało nam się
wyprostować narty i mogliśmy chwilę rozkoszować się szybką jazdą po falach. Musieliśmy
się spieszyć, bo brzeg zbliżał się w błyskawicznym tempie. Wyrwałem zawleczkę na lewym
ramieniu plecaka i za mną otworzyła się ogromna czasza paralotni. Natychmiast nabrała
powietrza pod ogromne skrzydło i zacząłem wznosić się ku pochmurnemu niebu.
Dwadzieścia metrów ode mnie Michał robił to samo. Odczepiliśmy się od lin łączących nas z
motorówką Petera, a potem - krótkie narty wodne. W dole widziałem dwie motorówki
policyjne zmierzające do dyskoteki Petera. Dalej jakiś kuter zatrzymał się przy drugiej wieży,
gdzie trzymano Agatę. To oznaczało tylko jedno - policja postanowiła odbić Agatę.
Staraliśmy się kierować na zachód od Juraty, by nie wpaść w ręce policjantów. Coś
zle obliczyliśmy i przeniosło nas nad półwyspem, by z powrotem zawrócić nad Zatokę Pucką
i wtedy zaczęliśmy tracić wysokość. Twardo wylądowaliśmy w lodowatej wodzie. Dobrze, że
tuż nad lustrem wody zdążyłem wypiąć się z pasów paralotni. Michał zanurkował przykryty
płachtą materiału. Próbowałem popłynąć do niego, lecz ubranie hamowało moje ruchy. Gdy
traciłem nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę Michała, jego głowa wynurzyła się tuż
obok mnie.
- Musimy się jeszcze wiele nauczyć - wychrypiał wypluwając wodę.
Gdy znalazłem się na szczycie fali, zauważyłem, że w naszą stronę kieruje się jedna z
policyjnych motorówek, a jej reflektor na pokładzie już szperał po wodzie strumieniem
światła.
Nagle za nami rozległ się syk i jak piłeczka pingpongowa nad powierzchnię wynurzył
się ciemny kształt.
Przez bulej widziałem, jak znikają w mroku pontony z policjantami. Johann
utrzymywał kuter na stałej pozycji. Pozostało nam jedynie nasłuchiwać meldunków z radia.
Szturmowcy wolno podpływali do wieży, by błyskawicznie wejść na parter budowli. Po
kilkunastu sekundach usłyszeliśmy przedziwną wiadomość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]