[ Pobierz całość w formacie PDF ]
komplikacji.
Objęła go w pasie.
Nie denerwuj się, Bonn. Widzisz, ćwiczyłam całą drogę. Obiecuję nie pomylić imienia.
Zresztą przywiozłam pewne papiery, które musisz podpisać.
Ach tak? Nie wiedziałem, \e poczta i wszystkie firmy kurierskie w tym kraju
zbankrutowały.
Zmieszny jesteś. Tak naprawdę długo się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku,
\e nie tylko ty potrzebujesz kilku dni wolnego. Uznałam, \e parę dni w Górach Skalistych
dobrze mi zrobi.
W takim razie myliłaś się, poniewa\ nie zostaniesz tu na noc.
Lee w jednej chwili zmieniła się nie do poznania. Nie była ju\ chichoczącą amantką, lecz
twardą i bystrą panią adwokat.
Oczywiście, \e zostanę, nie bądz śmieszny.
Ja? Zmieszny? Taggart nie mógł zrozumieć, jak inteligentna kobieta mo\e
zachowywać się czasem a\ tak głupio. To ty pojawiłaś się tu nieproszona. W domu
całkowicie obcej ci osoby i to na dodatek w środku nocy! Czego się spodzie...
To nie moja wina! Lee przerwała mu w połowie zdania. Próbowałam się do ciebie
dodzwonić. Gdzie twój telefon?
Tam, gdzie go zostawiłem. W szufladzie. Wyłączony wyjaśnił Taggart. Po naszej
ostatniej rozmowie uznałem, \e to zbyt ryzykowne. Poza tym jestem na wakacjach,
pamiętasz?
A ja jestem tutaj i nigdzie się nie ruszę! Klepnęła go znacząco po pośladkach. Nie
potrzebuję przecie\ osobnego pokoju. Wystarczy mi połowa twojego łó\ka.
Taggart wiedział, co go czeka, gdy tylko zobaczył ją wysiadającą z samochodu. Dlaczego
nie chciała przyjąć do wiadomości, \e nie byli ju\ razem?
W ogóle nie ma takiej mo\liwości, Lee odpowiedział. Nie był w stanie dłu\ej
hamować wściekłości. Miz Witty nie jest naprawdę moją babcią, ale bardzo ją lubię. Nie
pozwolę, by ktokolwiek zakłócił pobyt jej wnuka w Wittering. Tak długo na to czekała!
Myśli, \e jestem jej wnukiem. Nie pozwolę, by się dowiedziała...
Lee nie zareagowała. Zresztą czego się spodziewał? Potrafiła trzymać emocje na wodzy i
dzięki temu była świetnym adwokatem, ale niekoniecznie osobą, z którą chciałby dzielić
resztę \ycia. Westchnął.
Kto wie, czy babcia Bonnera kiedykolwiek go jeszcze zobaczy, dlatego zrobię co w
mojej mocy, by te dwa tygodnie były wszystkim, o czym kiedykolwiek marzyła. Mam
nadzieję, \e potrafisz to zrozumieć.
Lee zacisnęła wargi. Wprawdzie nie nale\ała do osób, które umieją okazać skruchę albo
kogoś przeprosić, ale Taggart miał wra\enie, \e tym razem udało mu się do niej dotrzeć.
Dotknęła jego ramienia.
Naprawdę, Taggart, nie sądziłam, \e tak powa\nie potraktujesz tę maskaradę.
Odwrócił się do niej plecami. Nim poznał Miz Witty, w ogóle się nie zastanawiał, jaki
wpływ na nią będzie miała jego decyzja. Chciał po prostu pomóc przyjacielowi.
To nie jest maskarada wymamrotał. Z początku byłem zły na Bonnera; ale teraz...
Pokręcił głową. Miz Witty jest bardzo miłą osobą powiedział. Nigdy bym jej nie
skrzywdził i tobie te\ na to nie pozwolę.
Lee spojrzała na niego z niedowierzaniem.
To wszystko jest takie dziwne, kochanie, ale mo\esz sobie mówić, co chcesz, nigdzie
nie wyje\d\am. Mam bilet powrotny z Denver na przyszłą środę, więc mogę ci jedynie
obiecać, \e będę się bardzo grzecznie zachowywać. Spojrzała na niego. Oczywiście przy
ludziach. Wzięła go za rękę. Mo\e to kwestia rozrzedzonego górskiego powietrza, ale
nigdy nie widziałam, by tak bardzo zale\ało ci na czyichś uczuciach. Powoli, zmysłowo
pocałowała jego dłoń. To bardzo seksowne. A teraz zajmij się torbami, Bonn, kochanie, a ja
poproszę tę Marshę, by zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego. Ten dom wydaje się
całkiem du\y.
Zlituj się, Lee! Taggart nie cierpiał sposobu, w jaki traktowała osoby gorzej urodzone.
Wracaj do Bostonu. Twoja obecność tu niczego nie zmieni. Nadal głęboko wierzę w to, co
powiedziałem w marcu. Ile razy mam ci to powtarzać? Nie jesteśmy ju\ razem! Miał
nadzieję, \e w ten sposób uda mu się skłonić ją do wyjazdu. Musi w końcu zrozumieć, \e to
koniec.
Lee skrzy\owała ramiona na piersi.
Dobrze, wyjadę! Ale nim to zrobię, nie zdziw się, Taggarcie Lancasterze, je\eli
wyjawię twoje prawdziwe imię! Była nieugięta. Mam nadzieję, \e w pełni rozumiesz
konsekwencje swojej decyzji?
Nawet nie był zdziwiony. Rozczarowany tak, ale nie zdziwiony. Lee nie wiedziała, co to
litość. Nie miał wyboru, musiał dać wiarę jej słowom. Gdyby chodziło tylko o niego, byłoby
mu wszystko jedno, ale powinien dbać o uczucia Miz Witty. Nie pozwoli nikomu jej
skrzywdzić, a ju\ na pewno nie Lee Stanton.
Był te\ drugi powód. Na myśl o tym, \e miałby wyjechać i nigdy więcej nie zobaczyć
Mary, odczuwał w ból klatce piersiowej.
A więc to szanta\? zapytał z kamiennym wyrazem twarzy.
Lee uśmiechnęła się z wy\szością.
Ale\ nie nazywajmy tego w ten sposób, skarbie.
Szanta\ to szanta\.
Wiem, ale nie musimy tego w ten sposób nazywać. Ponownie wskazała na swoje
walizki. Teraz, kiedy ju\ to ustaliliśmy, proszę, zajmij się moim baga\em. Poproszę Magdę,
by zaprowadziła mnie do mojego pokoju.
Ona ma na imię Mary wycedził przez, zęby Taggart, wyjmując z baga\nika pierwszą
z walizek. Mary O Mara.
Mary, Magda... Kogo to obchodzi?
Mnie to obchodzi wyszeptał, gdy Lee ruszyła w stronę domu. Po raz pierwszy
przyznał się do tego sam przed sobą.
A więc to była ta kobieta, na której zale\ało Bonnerowi Witteringowi. Nie wiedzieć
czemu, Mary była rozczarowana jego gustem. Lee Stanton była bardzo piękna, z pewnością
pracowała jako modelka, ale sprawiała wra\enie osoby pozbawionej skrupułów i bardzo
samolubnej.
Czemu się dziwisz? powiedziała Mary sama do siebie.
Jest zabójczo przystojnym, egocentrycznym palantem, więc i jego dziewczyna jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]