[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie chciała zdradzać, jak mało czasu spędzili razem. Właściwie tylko
karmienie kotów mogło przypominać prawdziwą randkę - nocny spacer,
pusta ulica, rozmowa. Nie była pewna, jak należałoby określić incydent w
windzie. Flirt, gwałt, uwiedzenie? Tylko kto kogo uwiódł? Philip
twierdził, że wykorzystał okazję, dawał do zrozumienia, że całe zajście
nie ma dla niego znaczenia. Podejrzewała, że kłamie, lecz tak naprawdę
nie wiedziała, co czuje i co o tym myśli.
- A czego właściwie się boisz? - spytała znowu matka. - Ze zaczyna ci na
nim zależeć? %7łe nie jest to już tylko luzna znajomość? Ze tracisz kontrolę
nad swoimi uczuciami?
- Otóż to. Jest dokładnie tak, jak mówisz. Marr , - rozłożyła bezradnie
ręce - nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale ja już nie mogę przestać o nim
myśleć. Kładę się spać, zamykam oczy - i już jest. Wstaję rano, jadę
autobusem do pracy i znów go widzę przed oczami. To straszne.
- A on jest zainteresowany?
- Chyba tak... a może nie. Sama już nie wiem. Wydaje mi się, że mnie
lubi, lecz próbuje to w sobie zwalczyć. Na pewno nie chce się do mnie
przywiązywać ani ode mnie uzależniać. Wolałby, żebym mieszkała na
Księżycu, a nie w tym samym budynku. Unika mnie, ja jego zresztą też.
Oboje robimy, co w naszej mocy i pewnie w ogóle byśmy się nie wi-
dywali, gdyby nie Mackenzie, której życiową misją stało się
organizowanie nam kolejnych spotkań.
67
Charlotte wylała słodką masę do wysmarowanej masłem foremki i
spojrzała na córkę z porozumiewawczym uśmiechem.
- To zaczyna brzmieć znajomo.
- Tak? - Carrie spuściła oczy.
- Och, dziecko, szybko zapominasz. Przecież to ty wszelkimi sposobami
wpychałaś mnie w związek z Jasonem. Gdyby Jason nie był tak
wspaniały, te twoje swaty byłyby pewnie okropne. Ale na szczęście on
był cierpliwy i w niczym mi się nie narzucał. A ja... cóż, tak jak twój
Philip ciągnęłam za sobą mnóstwo złych doświadczeń. Potrzebowałam
kogoś takiego jak Jason, lecz sama jeszcze o tym nie wiedziałam. A ty
zawsze byłaś wrażliwym dzieckiem;^ wielką intuicją. Ze wszystkich
mężczyzn wybrałaś właśnie takiego, który miał w sobie tę łagodną
cierpliwość, jakiej mi było trzeba. - Podeszła do córki i pogładziła ją po
policzku. - W głębi serca wierzę, że skoro umiałaś wybrać mężczyznę dla
mnie, to dobrze wybierzesz także dla siebie. Powiedziałaś, że kochasz
Philipa...
- Jestem zakochana, chyba tak.
- Mniejsza o słowa - matka machnęła ręką. - Nie wiem, nie znam go, ale
wydaje mi się, że twoje serce nie podpowiada ci fałszywie. Być może
Philip potrzebuje cię tak, jak ja potrzebowałam Jasona. Wykorzystaj to. I
bądz cierpliwa, na pewno nie minie cię parę ciosów. Przygotuj się na to,
ale nie bój się go pokochać, jeśli on potrzebuje twojej miłości. I
Mackenzie też. Uwierz mi, cierpliwość się opłaci.
W drodze do domu Carrie myślała o matce ze wzruszeniem. Ze
wzruszeniem, wdzięcznością i miłością. Jak to dobrze, że może z nią
porozmawiać, zwierzyć się, wysłuchać jej rady. Kochana mama. Nie
osądza, nie krytykuje, ale słucha i dodaje otuchy. Czy Charlotte zawsze
taka była, tylko ona nie umiała tego dostrzec? Nieważne, uznała, istotne
jest to, że mogły na
68
siebie liczyć. I to, że przed kolejnym spotkaniem z Philipem Carrie
zyskała kolejną osobę - obok Mackenzie - która trzymała za nią kciuki.
- Co ty tu robisz? - zapytał Gene Tarkington, wchodząc do biura Philipa.
Oparł się o framugę drzwi i spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem. Całe
piętro było puste, wszyscy dawno poszli już do domu i tylko Philip tkwił
za biurkiem, na którym szumiał cicho włączony komputer.
- Pomyślałem, że wpadnę-i ostatni raz sprawdzę te wyliczenia -
wymamrotał Philip, wpatrując się w ekran. Uważał Gene'a za jednego ze
swoich najbardziej wypróbowanych przyjaciół, ale akurat w tej chwili
wolałby zostać sam.
- Stary, już prawie święta. Nie masz nic lepszego do roboty?
- A ty? - odparował Philip. Nie był w tym towarzystwie jedynym
pracoholikiem.
- Ja wpadłem na chwilę, zabrać parę papierów. Zobaczyłem u ciebie
światło i postanowiłem sprawdzić, czy coś ci crsem nie odbiło. Myślałem,
że dzisiaj jesz kolację z Mackenzie. Odwołała imprezę?
- Już jestem po - mruknął Philip. - Nie odwołała imprezy, ale nie byłem
jedyną osobą, którą zaprosiła. Szkoda tylko, że nie znałem wcześniej listy
gości.
- Chcesz powiedzieć, że sprowadziła tę waszą sąsiadkę? Tę z Microsoftu?
- Tę właśnie. - Philip znowu zmarszczył brwi. Wciąż gniewał się na
córkę. Jej zachowanie powinno go było ostrzec, że wkrótce znowu
wykręci podobny numer, on jednak postanowił jej zaufać. Myślał, że
Mackenzie chce mu się odwdzięczyć za ojcowską miłość, a ona znów
zaczęła bawić się w swaty! Jeszcze bardziej rozzłościło go to, w jaki
sposób zareagował na widok Carrie.
69
Cholera, zrobiło mu się gorąco, odebrało mu mowę. A już myślał, że się
na nią uodpornił. Nie chciał odczuwać podobnych emocji, zwalczał w
sobie pragnienie i tęsknotę, jakie pojawiały się w jego sercu, gdy o niej
myślał. W ogóle nie chciał myśleć ani o Carrie, ani o żadnej innej
kobiecie. Raz już się sparzył i nie zamierzał więcej igrać z ogniem. A
Carrie Weston wcale nie była jakimś tam niewinnym pudełeczkiem
zapałek. Przy niej mógł spłonąć. Tak, spłonąć w ogniu namiętności.
- Widzę, że nie było to udane spotkanie - odezwał się Gene. - Powiedz
szczerze: czy Mackenzie chce ci wcisnąć jakiś pasztet? Chyba nie, to
przecież przytomna dziewczyna. O co więc chodzi? Masz coś przeciw tej
sąsiadce? Nie jest chyba brzydka?
- Nie - uśmiechnął się kwaśno. Gdyby Gene mógł się przekonać, jak
śliczna jest Carrie... On sam się przekonał i od tej chwili chodził jak
struty.
- Jeśli interesuje cię moje zdanie, to powiem ci, że powinieneś dziękować
Bogu za szczęśliwy los. Większość facetów w twojej sytuacji zrobiłaby to
od razu. W końcu znalezć kobietę, którą zna i lubi twoja córka, to nie
takie łatwe. Pamiętasz, co się przydarzyło Calowi? Jego córeczka i druga
żona szczerze się nienawidzą. JJe razy wychodzą gdzieś razem, Cal musi
czuwać, żeby się nie podrapały.
- Niech się Cal o to martwi - odburknął Philip.
- Co tak warczysz? Lepiej się zastanów, co cię właściwie gryzie. Może
jesteś zazdrosny o dzieciaka, co? Skoro twoja Mackenzie tak lubi tę
sąsiadkę, to może powinieneś dowiedzieć się dlaczego. Może jest
życzliwa, ciepła, może umie jej słuchać? Dla dziewczyn w jej wieku to
cholernie ważne. Nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale.
- Właśnie - przerwał mu Philip. Przyszedł do biura, żeby uciec przed
Carrie, a nie żeby wysłuchiwać pochwalnych tyrad
70
na jej cześć, i to z ust przyjaciela. - Doceniam twoje starania, Gene, ale
skończ już, proszę.
Gene potarł policzek i zaśmiał się krótko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]