[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiedziała.
Podał list Randolfowi, który przekazał go Fairfaksowi.
13-Obietnicałotra 193
- Rozumiem, że zna pan ten lokal - powiedział Fairfax zupełnie spo
kojnie. - Co ma pan zamiar zrobić?
- Zamierzam uratować żonę.
- W to nie wątpię - odparł Fairfax.
Mac zmrużył oczy, ignorując podszept sumienia, by okazać temu czło
wiekowi choć trochę sympatii. Zamiast tego powiedział:
- Wez płaszcz, Randolfie. Potrzebuję wszelkiej informacji, jakiej mo
żesz udzielić o Edenie. Zdaje się, że trafiła ci się szansa sprawdzenia się,
której tak bardzo pragnąłeś. Knox, znajdz Adama i powiedz mu, co się
stało. - Zwrócił się ku schodom.
Fairfax chwycił go za ramię.
- Skąd wiesz, że Wąż wypuści was żywych?
- Nie wiem.
- Mogę wam pomóc. Ta kobieta nie spodziewa się mnie. Możemy wziąć
mój powóz.
Mac niczego nie chciał od tego człowieka, a już na pewno nie jego
pomocy. Jednak Fairfax prawidłowo zinterpretował wiadomość od Joan
ny i przyszedł mu z pomocą, chociaż został wcześniej brutalnie wypro
szony za drzwi. Co jeszcze bardziej wstrząsające, Fairfax zachował się
honorowo, oferując mu wsparcie, mimo że to pociągało za sobą niebez
pieczeństwo. Był najwidoczniej przyzwyczajony do radzenia sobie w trud
nych sytuacjach i rozumiał potrzebę zachowania zimnej krwi. Może się
przydać, jeśli coś zle pójdzie.
Determinacja w zielonych oczach jego ojca, oczywiste pragnienie do
prowadzenia sprawy do końca, wywołało głęboko w sercu Maca uczucie,
które podejrzanie graniczyło z podziwem. Kiwnął głową na znak zgody.
20
/' oanna szarpała sznury krępujące jej dłonie za plecami, ale bezskutecz
nie. Jinx starannie zaciągnął węzły po wniesieniu jej po ciemnych scho
dach i rzuceniu na krzesło w pokoju, który widocznie służył za prywatne
miejsce wytchnienia od hulanki na dole. Sądząc po sprośnych głosach
i kobiecych piskach, Joanna zgadywała, że znalazła się w Edenie.
Lady Dorridge siadła niedaleko, przed żarzącym się ogniem na komin
ku, popijając coś z delikatnej porcelanowej filiżanki. Jej twarz nosiła
znamiona nieopisanego zmęczenia. Ramiona jej drżały wstrząsane kasz-
194
lem. Wyjęła z sakiewki małą fiolkę i dolała przejrzystego płynu do napo
ju. W powietrzu rozszedł się zapach mięty.
W jednej chwili Joanna wszystko zrozumiała. Pracowała w sierociń
cach i widziała taką śmierć wśród dzieci. Używała ziół i lekarstw, by
leczyć i łagodzić kaszel i ból. Powiedziała łagodnie:
- Suchoty, jak się domyślam. Posunęła się pani do ostateczności, by
dostać moją figurkę.
W oczach lady Dorridge pojawiło się rozgoryczenie.
- Mądrala z ciebie. - Wstała z fotela, roztargniona i poruszona. Pisto
let kołysał się w rytm ruchów jej ręki. Gdy spojrzała na mały zegar stoją
cy na stoliku przy łóżku, dodała: - Tak. Potrzebuję tej figurki. Ale stwo
rzyłam ten lokal długo przedtem, niż zrozumiałam, że umieram. I byłam
tak blisko...
- Blisko czego? - spytała Joanna.
- Tego, co chciałam osiągnąć. Miałam' zamiar opuścić męża. A ten
lokal, wcześnie odkryłam, że ci młodzi lordowie z towarzystwa łatwo
ulegajÄ…pokusom i sÄ… tak wzruszajÄ…co Å‚atwowierni. SzukajÄ…miejsca, gdzie
mogliby posmakować tej strony życia, która ich niszczy. Daję im, czego
pragną, i na co wielu z nich zasługuje.
Głos lady Dorridge przybrał rozmarzony nieobecny ton, który kazał Joan
nie się zastanowić, co właściwie zawierała fiolka. Tarła swymi więzami o opar
cie krzesła, nie przestając mówić, starając się zebrać wszystkie części ukła
danki i znalezć jakąś możliwość ucieczki. Palce zaczynały jej drętwieć.
- A zatem stworzyła pani Eden.
- Muszę stwierdzić, że plan był dość dobry. Mężczyzni nigdy nie do
ceniają inteligencji kobiet, ale to było po prostu genialne. Zguba męż
czyzn z ręki kobiety. Mężowi zawdzięczam wymyślenie nazwy. Jest to
najbardziej niechrześcijański mężczyzna, jakiego znam, ale zawsze rzu
cał mi w twarz cytaty biblijne. Skoro zamierzałam rujnować młodych
lordów, wyłudzać pieniądze z ich kieszeni za pomocą jabłek rozpusty,
Eden wydawał się wyjątkowo odpowiednią nazwą.
- A dlaczego wąż, a nie Ewa? - prowokowała ją Joanna, piłując więzy.
- To wzmacniało iluzję. Każdy podejrzewał, że Wąż jest mężczyzną. -
Zaśmiała się z jakiegoś sekretnego żartu.
- Jeśli miała pani tyle pieniędzy, dlaczego nie czekała do aukcji? Mo
gła pani kupić Lung Wang Suną, zabrać go i popłynąć, dokąd chciała.
- Musiałam zachować pozory dobrej żony. Mój mąż nigdy by mi nie
pozwolił pójść na aukcję i nie mogłam ryzykować, że wygra kto inny.
- A więc posłużyła się pani Ashfordem, by zwabić tu Randolfa? - spy
tała Joanna.
195
- Bez ujmy dla pani rodziny, moja droga, ale twój brat był łatwym
celem.
- A Ashford?
- Pionek w mej grze. Jeszcze jeden mężczyzna, taki sam jak inni. Kiedy
zdał sobie sprawę, że jestem chora, stwierdził, że już nas nic nie łączy. Nie
miałam wyboru, jak tylko się go pozbyć. - Jej obojętność była przerażająca.
Joanna zadrżała.
- Nie wszyscy mężczyzni są wyrachowani.
- Wciąż jesteś idealistką, jak widzę. Inaczej zaśpiewasz po jakimś roku
małżeństwa, kiedy twój mąż zmęczy się tobą i zacznie afiszować się swy
mi kochankami, jakby twoje uczucia były bez znaczenia. Zlekceważyłaś
moją radę i wyszłaś za mąż. To błąd. - Urwała. - Muszę powiedzieć
jednak, że się dziwię, że Mac się oświadczył.
- Sądzę, że wiele innych osób też się dziwi, ale winna jestem wdzięcz
ność pani mężowi. On jest bezpośrednio odpowiedzialny.
- Mój mąż jest wstrętnym hipokrytą i nudziarzem. - Złośliwość tkwiła
w każdym jej słowie. - Czy kochasz Maca?
Pytanie lady Dorridge zaskoczyło Joannę. Zastanowiła się, co ma jej
odpowiedzieć, i w końcu zdecydowała się na prawdę. To sprawiło, że
sama się zdziwiła, dlaczego powstrzymywała się przed wyznaniem swych
uczuć mężowi. Jej brak pewności siebie był wątpliwym wytłumaczeniem.
To nieprawda, że nie zdawała sobie sprawy, co naprawdę czuje. Widziała
to jasno teraz, gdy nie miała pewności, czy kiedykolwiek jeszcze będzie
miała okazję powiedzieć mu prawdę.
- Tak. Kocham go z całego serca.
- Tut-tut. - Lady Dorridge zamachała pistoletem. - Zapomniałaś, co ci
powiedziałam. Nigdy nie myl żądzy z miłością. Miłość daje władzę męż
czyznie. Mężczyzni nadużywają tej władzy i to kala wszystko, czego się
dotknÄ…. Wykorzystuj ich: bierz ich pieniÄ…dze, ich pozycjÄ™, baw siÄ™ ich
ciałem dla własnej rozkoszy, ale nie oddawaj im serca. Będziesz lepiej
obsłużona, jeśli ich odepchniesz.
Joanna była wstrząśnięta. Lady Dorridge obnosiła się ze swoją niena
wiścią jak z bukiecikiem u sukni. Bez wątpienia ta kobieta jest chora
umysłowo, opętana przez zło, które nie wiadomo, czy wykluło się dopie
ro z jej śmiertelnej choroby. Zwiadomość tego była przerażająca. Zimny
pot spływał Joannie po plecach. Ze strachu język jej skołowaciał.
W desperacji oglądała skrupulatnie pokoik. Kiedy Mac przyjdzie, trze
ba będzie wykorzystać każdy sprzyjający szczegół, a i tak potrzebują sporo
szczęścia, żeby ujść z życiem.
Z dołu dobiegł ich krzyk.
196
Lady Dorridge podeszła do ściany, odsunęła na bok czerwony jedwab
i przyłożyła oko do niewielkiego otworu. Kiedy się uśmiechnęła, przy
pominała Joannie Konfucjusza w momencie schwytania myszy.
- No proszę. Jacy wierni są mężczyzni. Widzę, że twój brat wrócił ze
wsi i spieszy powitać swoją panienkę. Zechcesz sama popatrzeć?
- Mój brat jest tutaj? - Joanna podeszła do ściany, zbita z tropu. Wspięła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]