[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i odrzucony afekt. "Nie potrzebuję o nic pytać; moja piękna, moja słodka sama powie mi wszystko! "
Jak płonąca pochodnia, olśniewa ją raptem precyzyjna myśl. Tkwi w niej logika. Emmanuelle nie wpadła na
to wcześniej i dlatego wybucha teraz głośnym śmiechem. "Stało się! Wiem ju\, z kim ona jest! Wspaniale!
Będą się miały z pyszna te dwie małe złośnice razem z tą ich arcyhetero - paplaniną! " Jej twarz zapłonęła
bezgraniczną czułością, kiedy zamruczała, szepcząc niby do ucha. "Ale\ tak! To w ramionach Marie-Anne
znajdujesz się teraz, moja amazońska księ\niczko! " I natychmiast poczuła się całkowicie uspokojona.
Dopóki kocha Bee i Marie-Anne, jest gotowa wybaczyć im wszystko, nawet tak nędzny, perwersyjny
postępek. Lecz tym, co przede wszystkim przynosi jej ulgę i radość, jest świadomość, \e mo\e sobie
powiedzieć, i\ pogarda dla miłości między kobietami - tak podkreślana dotychczas przez jedną i drugą - to
zwykła blaga. Ciekawe, co one robią ze sobą właśnie teraz? Być mo\e odgrywają scenę spod prysznica
właśnie po to, by sprawić sobie przyjemność mówiąc o Emmanuelle... I korzystają z moich lekcji! Ale
nawet, jeśli w trakcie swych tajemnych poczynań wyczerpią poznaną ju\ wiedzę, zostanie im z pewnością
jeszcze kilka szczegółów do nauczenia... Z dumą uczennicy, która wie więcej ni\ nauczycielka, wydęła
wargi, które kilka minut wcześniej niespokojnie przygryzała zębami. W zachmurzonych, pełnych zawodu
oczach, pojawiły się złociste błyski, gdy roztaczała przed nimi czarowne obrazy kąpiących się wspólnie
Marie-Anne i Bee. Wspaniałe, zachwyca się Emmanuelle, piersi Marie-Anne mają zaledwie trzynaście lat,
Bee ma dwadzieścia trzy. Jestem pewna, \e w tym momencie wciska swoje piersi w szparkę Bee - tak
ciasną, \e mo\na tam wepchnąć tylko język. Moje piersi są zbyt krągłe i nie będą mogły wejść dość
głęboko. I pewnie będę się pieściła pierwsza. To niesprawiedliwe. Wszystko jedno, mo\e nawet spróbuję z
Bee, kiedy tylko nadejdzie. Będzie mogła porównać wra\enia, jakich jej dostarczę, z tymi, których zaznała z
Marie-Anne. Wizje Emmanuelle wzbogacają się o wspomnienia: kiedy Marie-Anne masturbowała się, jej
sutki stawały się granatami, gorącymi granatami w chłodnej szparce Bee. Troska, z jaką komponowała ten
obraz, sprawiła, \e marszczy brwi. Co Marie-Anne robi jedną ręką, kiedy drugą głaszcze sobie łechtaczkę.
Czy ściska drobne granaty Bee? Spróbuję odgadnąć! Wolną rękę trzyma w ustach, ssie ją. Przedtem jednak
zanurzyła ją w łonie Bee, dobywając tak du\o soczku, \e mo\e się nim delektować przez godzinę. Drugą
ręką - stopniowo, palec po palcu - rozchyla wargi sromowe Bee, \eby móc zwil\yć swoją łechtaczkę śluzem
kochanki. Gdyby potrzebowała piersi do zaspokojenia Bee, musiałaby zawołać mnie na pomoc. Ale
dziewczynom nie przyszło nawet do głowy zaprosić Emmanuelle do wspólnych igraszek miłosnych,
pozostała jej więc tylko wyobraznia. Walcząc dzielnie z ogarniającym ją \alem, potęguje inwencję w
schemacie, który wymyśliła: "Samotni są ci, którzy potrafią wyobrazić sobie miłość szczęśliwą". Szczęśliwą
dla niej, z pewnością, ale czy równie\ dla nich, czy tylko dla niej, która kocha? Czy w trójkącie, który
prowokuje, chodzi o wspólną wymianę gestów, czy te\ o piękno krajobrazu miłości? Bee jest zdobywana.
Będę muskać jej usta, jakby to była jej płeć. Będę zagłębiać się językiem w jej gardło, jakby to była
chropowata powierzchnia jej pochwy. Będę piła ślinę z jej ust, jakbym ssała jej płeć.
Emmanuelle słyszy nieregularne bicie swojego serca. Jego rytm jest coraz szybszy. Dłonie, jedna przy
drugiej, przesuwają się w dół brzucha. Westchnienie, które z siebie wydaje, to efekt tego długiego,
denerwującego oczekiwania. Ale w uściskach, o których marzy, nie odró\nia ciała Marie-Anne od Bee.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]