[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ależ ja mam od pani Zarkowskiej pełnomocnictwo... Jestem przez nią upoważniony do prowadzenia
interesów... Mogę pani przedstawid dowody formalne krzyczał z wściekłością Rudolf Holowy.
Ale pani Czerska nie zwracała uwagi na jego podniecenie i spokojnym głosem odparła:
137
Nie mam prawa decydowad o niczym... Tym bardziej, że się na tych sprawach nie znam. Mąż mój,
powtarzam, będzie tu za parę dni... Jest adwokatem, więc ujmie wszystko z prawnego punktu...
Rudolf Holowy rzucił się gwałtownie w stronę pani %7łar-kowskiej.
Ależ ciociu! Co to wszystko znaczy? Przecież to jest obraza dla mnie... Czy ciocia mi nie ufa?
Biedna pani %7łarkowska patrzyła bezradnie to na panią Czerską, to na Rudolfa Holowego, nie mogąc się
zdobyd na odpowiedz. Wybawiła ją od niej gospodyni, która bezceremonialnie wtoczyła się do salonu,
oznajmiając od progu:
Telegram!
Rudolf Holowy wyciągnął rękę, chcąc wziąd depeszę, ale uprzedziła go pani Czerska.
To do mnie! rzekła, a odczytawszy tekst, rzekła z uśmiechem: Doskonale się składa. Mąż będzie
tu za trzy dni!
Ale ja muszę to mied dzisiaj! Ciocia mi to podpisze... Ciocia obiecała! To przecież nie żaden interes, tu
nie chodzi o pieniądze. To prywatna sprawa! wołał coraz bardziej zdenerwowany pan Rudolf.
Wiesz, Rudolfie... Wolałabym się zatrzymad do przyjazdu mecenasa Czerskiego... Sądzę, że dojdziesz z
nim łatwo do porozumienia. Przecież i tobie zależy na tym, by %7łarkowice wyprowadzid z kłopotów
finansowych... nieśmiało tłumaczyła pani %7łarkowska.
No, zobaczymy jeszcze, jak ciocia i %7łarkowice wyjdą na pomocy tych nowych doradców, co to chcą
wtykad nos w nie swoje sprawy. Ale ze mną nie tak łatwo sobie poradzid. Potrafię bronid swoich praw!
krzyczał nie hamując się już zupełnie Rudolf Holowy, po czym nie żegnając się z nikim, wybiegł
trzasnąwszy drzwiami.
Ach, Boże! Rudolf się rozgniewał... Może niedobrze zrobiłam, że mu odmówiłam! kłopotała się
pani %7łarkowska, z niepokojem patrząc na panią Czerską.
138
Ta ujęła ją serdecznie pod rękę, mówiąc wesoło:
Ależ, proszę pani! Wszystko się załatwi, jak mąż przyjedzie. Przecież to tylko kilkudniowa zwłoka... Na
razie trzeba mied do mnie zaufanie... No, a teraz chodzmy do Lusi. Biedaczka jest bardzo osłabiona i
zdaje się, trzeba będzie jednak wezwad doktora.
Na szczęście obyło się bez tego. Lusia już na drugi dzieo czuła się zupełnie dobrze i z wielkim zapałem
pomagała matce w zaznajamianiu się z różnymi sprawami żarkowickimi; pomagał też Andrzej, który
przyjeżdżał codziennie po skooczonych zajęciach.
Moje szefowe, szczególnie pani Tymdyryndzina, same mnie wyprawiają, mówiąc, że trzeba pomagad
tej panience...
zatrzymał się na chwilę.
Dokoocz! Dokoocz! Na pewno mówią: tej małej Fidze!
zaśmiała się Lusia.
No, jeżeli się śmiejesz i nie obrażasz, to rzeczywiście tak mówią!
Jakaś dziwna mieszanina ludzi jest tutaj! Jedni życzliwi, spieszący z pomocą, chod nie mają w tym
żadnego interesu... Inni zuchwali, niechętni, wrogo usposobieni zauważyła pani Czerska, która
korzystała z każdej chwili, by jak najlepiej zorientowad się w zagmatwanej sytuacji.
Trzeba przecież dokooczyd pomyślnie dzieła, rozpoczęte przez małą Figę i jej nieskooczenie długiego
przyjaciela!
Ale bardzo szybko przekonała się, że sprawy żarkowickie stoją niedobrze. Pani %7łarkowska przyznała się,
że od kilku lat, to znaczy od ostatniej swej bardzo ciężkiej choroby, przestała się zajmowad
gospodarstwem, zostawiając to Rudolfowi, który, jak twierdziła, odsuwał od niej wszelkie kłopoty.
Nietrudno było przekonad się, że gospodarka Rudolfa Holowego była dla %7łarkowic fatalna! Urodzajna,
doskonała gleba zaniedbana, inwentarz żywy nędzny, martwy wyniszczony. Służba prawie
całkowicie zmieniona przez pana Rudolfa, bez najmniejszego dozoru i kontroli, robiła co chcia-
139
ła, a nieliczne jednostki, które chciały uczciwie pracowad, niewiele mogły zdziaład wobec ogólnego
nieładu.
Uderzały też przeróżne braki w domowym gospodarstwie. Zapytana o to pani Zarkowska odpowiadała
nieśmiało, że jej siostrzeniec często pożyczał niektóre rzeczy i pewnie chwilowo zapomniał je zwrócid!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]