[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dbanego ogrodu stół z fotelami pod przestronnym parasolem.
Gdy usłyszała kroki, odwróciła się. Sebastian był gotowy do pracy, pachnący i
świeży.
- Muszę się zbierać. - Pocałował ją w policzek.
- Tak wcześnie? - Miała nadzieję, że spędzą poranek razem, ale nie chciała, żeby
uznał ją za natrętną.
W białej koszuli i ciemnym garniturze wyglądał bardzo przystojnie. Cieszyła się,
że chociaż przez chwilę może czuć się jego żoną. Nawet poczuła zazdrość o kobiety, któ-
re z nim pracowały. Nie mogły nie dostrzec, jak niesamowicie jest seksowny. Nie mogąc
się powstrzymać, poprawiła mu kołnierzyk.
- Mam z sobą akt ślubu. Jeśli chcesz, mogę go przesłać faksem twojemu wujowi.
Powiedział to tak jakoś... oficjalnie, miała też wrażenie, że unikał jej wzroku.
- Byłoby świetnie. - Gdy ruszył w stronę drzwi, spytała: - Nie zjesz śniadania?
Nawet nie napijesz się kawy?
Zatrzymał się w pół kroku.
R
L
T
- W lodówce powinnaś coś znalezć. Albo lepiej pójdz do kawiarni. Ja zjem coś na
mieście. - Zawahał się, jakby chciał jeszcze coś dodać. - Miłego dnia. - Zniknął za
drzwiami.
Czyżby aż tak bardzo śpieszył się do tych swoich satelitów? Ariadne nie mieściło
się w głowie, żeby mężczyzna mógł wyjść do pracy bez porannej kawy.
Rozczarowana wróciła do domu i zrobiła sobie długą, aromatyczną kąpiel. Po tym,
co wydarzyło się w nocy, czuła się wreszcie prawdziwą kobietą, spełnioną i nasyconą. I
dobrze jej z tym było.
Po kąpieli ubrała się i zeszła do kuchni. Rzeczywiście, w lodówce poza kilkoma
butelkami piwa i resztkami jedzenia w plastikowych pojemnikach nic tak naprawdę nie
było. Za to zamrażalnik aż pękał od gotowych dań.
%7ładnych owoców, warzyw, sałaty. No i gdzie jest kawa?
Zniechęcona wróciła na górę i położyła się na łóżku, wspominając wszystko, co
Sebastian jej robił i co mówił. Nie potrafiła zrozumieć jego porannego zachowania, tej
dziwnej rezerwy.
Właśnie zaczęła zapadać w drzemkę, kiedy z dołu dobiegły ją jakieś dzwięki. Wy-
skoczyła z łóżka i zbiegła po schodach. W holu zastała potężnie zbudowaną, siwowłosą
kobietę z mopem i wiadrem w ręku.
- Nie wiedziałam, że ktoś jest w domu - powiedziała zaskoczona, gdy zobaczyła
Ariadne.
- Dzień dobry. Pani zapewne jest Agnes?
- Tak, skarbie. - Przyjrzała się jej z ciekawością. - A ty musisz być przyjaciółką
Seba, to znaczy pana Nikosto.
- Mhm... - Ariadne wyciągnęła na powitanie rękę.
Agnes uścisnęła ją i zakasłała. Oddychała z widocznym trudem. Ariadne dostrze-
gła, jak chowała do kieszeni inhalator na astmę.
- Dobrze się pani czuje? Proszę usiąść, zrobię pani herbatę.
- Nie, dziękuję. Nic mi nie będzie. Przy takiej wilgoci w powietrzu ciężko mi się
oddycha. Popracuję trochę, a resztę zostawię na inny dzień, kiedy będę czuła się lepiej. -
Spojrzała na ubraną w luzną koszulkę Ariadne. - Mieszkasz tu?
R
L
T
- Mhm - znów odparła dość enigmatycznie.
- To dobrze. Najwyższy czas, żeby taki mężczyzna jak pan Sebastian kogoś miał.
- Dziękuję, Agnes. Pójdę teraz na górę.
- Trochę się tu pokrzątam, ale na piętro nie będę wchodziła.
Ariadne intensywnie myślała. Biedna Agnes najwyrazniej nie dawała sobie rady.
Taki dom wymagał większej liczby pracowników. Sebastian widocznie niespecjalnie się
tym przejmował, gdyż, jak sam powiedział, nie spędzał tu wiele czasu. Gdyby to był jej
dom, zadbałaby o niego odpowiednio. Pokazałaby Sebastianowi, jak wygodną i piękną
rezydencję można tu urządzić... No nie! Zaczynała myśleć jak jego żona. Ciotka byłaby
ze mnie dumna, pomyślała zgryzliwie.
Kiedy znów zeszła na dół, zobaczyła, jak Agnes podpiera się o krzesło i walczy o
oddech. Nie była w stanie wydobyć z siebie głosu.
- Usiądz i odpocznij, a ja ci pomogę - zainterweniowała Ariadne. - Gdzie trzymasz
wszystkie przybory?
Podała jej inhalator, po czym wzięła się do pracy. Odkurzyła dywany, zmyła pod-
łogi, wypolerowała meble. Z satysfakcją przyjrzała się efektom swojej pracy. Nie mogła
już doczekać się powrotu Sebastiana. Na pewno będzie zaskoczony widokiem swojego
domu.
Agnes, która martwiła się swoją niedyspozycją, była jednak szczerze wdzięczna za
pomoc Ariadne, której wciąż było mało. Po wysprzątaniu pokoi zaatakowała łazienkę, na
koniec zamierzała umyć okna. Wielki Boże! Jest mężatką zaledwie jeden dzień, a już za-
chowuje się jak kura domowa. Gdyby teraz mogło zobaczyć ją całe Naksos!
Kiedy Agnes poszła do domu, Ariadne przebrała się i postanowiła rozwiązać pro-
blem jedzenia. To konieczne, jeśli ma tu zostać tych kilka dni. Może jedliby śniadania
razem w kuchni? Przy basenie? W łóżku?
Wyprawa do sklepów okazała się bardzo przyjemna. Ludzie uprzejmie się z nią wi-
tali, a kilka starszych osób zatrzymało się, żeby porozmawiać o pogodzie. Zupełnie jak
na Naksos. Odkryła uroczą kawiarnię, gdzie podawali wyśmienitą kawę i sprzedawali
świeże pieczywo. Jedynie sok pomarańczowy był tak samo beznadziejny jak w całej Au-
stralii.
R
L
T
Zakupy zrobiła w niewielkich delikatesach. Dostała nawet fetę i grecki jogurt. Dla
Sebastiana nabyła jajka, bekon i pomidory. Oprócz tego kupiła też całe mnóstwo innych
rzeczy, z których zamierzała przygotować wspaniałą kolację. Musiała zapłacić za dostar-
czenie zakupów do domu, gdyż sama w żaden sposób nie byłaby w stanie ich zabrać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]