[ Pobierz całość w formacie PDF ]
była wyłożona lustrem, toteż gdy weszli do pomieszczenia, znalazły się tam także ich
odbicia. Jim stwierdził, że wygląda na wymiętego i wyplutego. Naprawdę potrzebował
odpoczynku. Potrzebował miłości jakiejś dobrej kobiety i trzech tygodni na wyspie Oahu.
No dobrze mruknął porucznik Harris. Co tu jest do oglądania?
Jack Billings otworzył drzwi pierwszej szafy i powiedział:
Znalezliśmy to tylko dlatego, że zaczęliśmy sprawdzać, czy nie było spięcia
w przewodach elektrycznych.
Wiszące na drążku ubrania odsunięto na prawo, dzięki czemu widać było ścianę
tworzącą plecy szafy.
Boże drogi... wyszeptał Jim.
Podszedł bliżej i zdjął okulary. Porucznik Harris stanął tuż za nim.
Na farbie pokrywającej ścianę namalowano naturalnej wielkości czarno-białe
wizerunki Sary i Bobby ego. Leżeli obok siebie na łóżku, półnadzy. Sara miała uniesione
prawe ramię, jakby próbowała osłonić twarz, jej włosy płonęły, a z czubka głowy
wystrzeliwał snop iskier. Bobby mocno zaciskał oczy i zagryzał zęby i chyba nie miał
już uszu, choć trudno było to z całą pewnością stwierdzić.
To wygląda zupełnie jak zdjęcie powiedział Jim z nieukrywanym zdziwieniem.
Boże... to jest zdjęcie...
Jack Billings kaszlnął i skinął głową.
Powiedziałbym, że to dokładny obraz chwili, w której Bobby Tubbs i Sara Miller
zginęli.
Z czego jest zrobiona ta ściana? spytał porucznik Harris, stukając w nią kostkami
dłoni.
Z sosnowych desek mających sześć centymetrów grubości i pomalowanych
standardową białą emulsją. Pobraliśmy próbki, ale nie sądzimy, aby pokryto ją jakimiś
odczynnikami fotograficznymi.
Jim odsunął się od ściany.
Dokładnie taki byłby widok, gdyby stać w chwili śmierci Bobby ego i Sary
w nogach łóżka stwierdził. Jakby ktoś zrobił wtedy zdjęcie, a potem przeniósł je na
ścianę...
Ale kto? spytał porucznik Harris.
Jack Billings wzruszył ramionami.
Osobiście nie słyszałem o żadnej technice fotograficznej, która umożliwiałaby
wykonywanie tego rodzaju obrazów. Mamy jednak taki obraz przed oczami, musiał więc
istnieć sposób stworzenia go. Według mnie, poruczniku, kiedy dowiemy się jak , blisko
już będzie do kto oraz dlaczego . To bardzo skomplikowany technicznie, wysoce
specjalistyczny produkt... w całym kraju nie może być więcej niż kilku ludzi,
dysponujących technologią pozwalającą tworzyć takie obrazy.
Jim nie mógł oderwać wzroku od wizerunku Bobby ego i Sary. Na ich twarzach nie
było przerażenia, tak charakterystycznego dla ludzi, którzy nagle zrozumieli, że zaraz
umrą. Była to jedynie reakcja na eksplozję światła i gorąca zaciskanie powiek i szczęk,
odruchowe zasłanianie się ręką. Ale kiedy zrobiono to zdjęcie, było już dla nich za
pózno. Wrócił do sypialni. Gryzący odór spalenizny podrażnił jego śluzówkę i ciekło mu
z nosa. Znalazł w kieszeni serwetkę z Roy s Rib Shack i wytarł nos. Serwetka pachniała
sosem do potraw z grilla.
Coś pan czuje? spytał z nadzieją w głosie porucznik Harris.
Jim pokręcił głową.
%7ładnych wibracji ani czegoś podobnego? %7ładnego duchowego echa? %7ładnej aury?
Nie... nic takiego tu nie ma.
Słyszał pan kiedyś o czymś podobnym? O kremowaniu ludzi w łóżku?
Słyszałem o samoistnym paleniu się... zdarza się, że nagle człowiek z nieznanych
przyczyn staje w płomieniach i spała się na popiół. Naukowcy nazywają to SIP.
Sądzi pan, że mogło tu mieć miejsce coś podobnego?
Nie wiem odparł Jim. Ale to znane zjawisko. Pisał o nim także Charles
Dickens. Jeden z bohaterów jego powieści Break House, handlarz starzyzną Krook, spala
się na kupkę popiołu, siedząc na krześle przy kominku. Wątpię jednak, aby
przeprowadzano jakieś poważniejsze badania w tym zakresie.
A co z obrazem na ścianie? Niech mnie cholera, jeśli wiem, co o tym sądzić.
To jak ja. Przykro mi.
No cóż, w każdym razie, gdyby miał pan jakiś pomysł, jakieś przeczucie, nawet
gdyby przyszło panu do głowy coś śmiesznego... wie pan, jak się ze mną skontaktować.
Proszę tylko o niczym nie rozmawiać z mediami... zwłaszcza o tym zdjęciu na ścianie.
Nie chcę, aby zainteresowali się tym jacyś wariaci. Wic pan, tacy, co to w oknach
sklepów z zabawkami widzą wizerunki Matki Boskiej.
W porządku odparł Jim. Ale będzie mnie pan informował na bieżąco, dobrze?
Jeśli pojawią się nowe ślady, dowody... coś, co mogłoby mi pomóc ustalić, jak te biedne
dzieciaki zginęły.
Wrócił do swojego lincolna i wsiadł. Natychmiast otoczyli go reporterzy
i kamerzyści, podsunęli mu pod nos mikrofony.
Widział pan ciała? Jak pana zdaniem zginęli? Będzie pan rozmawiał z rodzicami
Bobby ego i Sary? Jak przyjęli to ich koledzy i koleżanki z klasy? Założę się, że byli
wstrząśnięci.
Jim przekręcił kluczyk i wcisnął pedał gazu, ale tylne koła samochodu zakopały się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]