[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Damon nie lubi obcych - oznajmiła sucho.
- Obcych? Apani utrzymuje, że to mój wnuk? - Jason
Papas odezwał się drwiącymtonem.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
37
- Nie utrzymuję. Ja towiem.
- Jest pani na tyle ładna, bymóc bez trudu usidlić męż-
czyznę i sprawić, że zapomni o małżeńskich więzach -
oświadczył stary człowiek suchym, oskarżycielskimtonem,
nie pozostawiającym żadnej wątpliwości co do tego, że nie
jest tokomplement pod adresemGinny. - Ale mój syn nigdy
by się nie zadawał z taką jak ty kobietą - dorzucił pewnym
głosem. -Prawda jest taka, że...
-Bez względu na to, jaka jest ta prawda, nie zamierza
pan jej uznać! - Ginnypomyślała, że nadeszła pora przyjęcia
przeznią stanowczej postawy. Odtej chwili nikomuniepozwoli
się obrażać, - Możepansobiedokońca życiauważać, żeCreon
był człowiekiemhonoru, aletoani ojotę niezmienia faktów.
I odrazuustalmyjeszczejedną sprawę. Nieprzyleciałamtutaj
z drugiego krańca świata po to, aby pan mnie obrażał. Nie
posłużę panuzabokserski worektreningowy.
Jason Papas zmierzył Ginnyostrymwzrokiem.
- A więc co zamierza pani zrobić? Natychmiast wyje-
chać? Jeśli tak, to z moich pieniędzynigdynie zobaczypani
ani grosza,
- Otymzadecyduje sąd - odparła Ginny.
Nie sądziła, abywszczęciepostępowania prawnegoodpo-
wiadałoBeth, alenieszkodziłowspomnieć staremubogaczo-
wi o takiej możliwości.
- Sąd! - powtórzył ze złością. Na jego policzki wystąpiły
krwiste rumieńce. - Czyżbypani mi groziła?
- Nie - wyniosłymtonemodparła Ginny. - Ja pana tylko
informuję. Damon ma pełne prawodo środkówna kształce-
nienależnych mu poojcu, a jeśli trzeba będzie uzyskać je na
drodze sądowej... - rozmyślnie zawiesiła głos.
- Jakpani śmietakze mną rozmawiać! Niemoralna dzi-
wka! - wrzasnął rozjuszonyJason Papas.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
38
- Dość tego. Zamilknijcie oboje. - Ku zdumieniu Ginny
do rozmowy włączył się Philip Lysander, - Jasonie, ta wy-
miana zdań do niczego nas nie doprowadzi. Pójdę teraz
z Ginny do dziecinnego pokoju. Rozmowę odbędziemy
potem.
Jedyną rzeczą, októrej Ginnypragnęła wtej chwili roz-
mawiać, był jak najszybszy jej powrót do Nowego Jorku.
Miała jednak przed oczyma zrozpaczoną twarz Beth. Nie-
szczęsna dziewczyna liczyła na swoją stryjeczną siostrę.
Philip wziął Ginnyza rękę i odciągnął od Jasona Papasa.
Był też inny powód, dla którego powinna jeszcze pozostać
w Grecji. Jeśli zaraz stąd wyjedzie, już pewnie nigdy nie
ujrzyPhilipa Lysandra i nieprzekona się, dlaczegowyzwolił
wniej takniesamowite, niepokojące emocje. Racjonalne wy-
jaśnienie tego faktu było jej absolutnie niezbędne. Dla spo-
koju ducha.
- Zwykle Jason nie jest tak bardzo... - Philip rozłożył
ręce bezradnymgestem.
- Chceszpowiedzieć, żezwyklenikt nieośmielasię prze-
ciwstawić temu staremu tyranowi! - warknęła Ginny. - Gdy
ujrzałamojca, nagle wszystkostałosię dla mnie jasne. Poję-
łam, dlaczego Creon był takimegoistycznymi aroganckim
bubkiem.
Philip spojrzał na nią spod oka.
- Jeśli zdawałaś sobie sprawę z tego, jaki był, todlaczego
z nimsię zadawałaś?
Ginny zagryzła wargi. Była na siebie zła, że popełniła
błąd. Niepowinna mówić takich rzeczy. Aleimdłużej obco-
wała z rodziną Papasów, tymtrudniej było jej pamiętać, że
przez całyczas musi uchodzić za kobietę, która była kochan-
ką Creona.
- Jeśli sprawyukładałysię pojegomyśli, potrafił być
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
39
czarujący - odezwała się po chwili. - Dopiero wtedy, kiedy
dowiedział się ociąży, odkrył swoje prawdziweoblicze.
Philipowi przyszłynaglena myśl słowa matki, zasłyszane
przed laty. Narzekała, że Jason spełnia każde życzenieCreo-
na i bez przerwymu pobłaża, rozpuszczając chłopaka.
- Philipie. - Z małego pokoju, który mijali, dobiegł
miękki, niepewnykobiecygłos.
Ginnyprzystanęła, zmuszając Philipa, żebyzrobił to sa-
mo. Po chwili zobaczyła niewysoką, ciemnowłosą, mniej
więcej trzydziestoletnią kobietę, która z ciepłymuśmiechem
na twarzyruszyła wich stronę.
RysyPhilipanaglezłagodniały. Ujął kobietę wtalii, uniósł
i obrócił się z nią dokoła. Kiedy ponownie znalazła się na
ziemi, otoczył ją ramieniemi obrócił wstronę Ginny.
- Lydio, tojest GinnyAlton z synemDamonem. Ginny,
a tomoja siostra Lydia - dokonał prezentacji. Równocześnie
rzucił Ginnyostrzegawcze spojrzenie.
- Jak się masz? - przywitała Greczynkę.
Zulgą przyjęła fakt, żema doczynienia z siostrą Philipa,
a nie z jeszcze jedną zazdrosną oniegoamantką.
- Dzień dobry- odparła Lydia z niepewnymuśmiechem.
Obieczułysięzlewswojej obecności, uznała Ginny. Ale
uśmiech na twarzyLydii stał się bardziej naturalny, gdynagle
Damon zagulgotał radośniei pomachał doniej rączką zaciś-
niętą wpiąstkę.
- Co za ślicznychłopczyk! - powiedziała z zachwytem.
- Musisz być z niegobardzodumna. Mój mąż zawsze chciał
mieć syna, ale ja nigdy... - Lydia westchnęła głęboko. - Kie-
dyurodziła się nasza najmłodsza córeczka, był bardzo roz-
czarowany.
Zdumiona Ginnypopatrzyła na Lydię z nie ukrywanym
przerażeniem. Córka? Najmłodsza córeczka? Creon miał
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
40
więcwGrecji nietylko żonę, której istnienieskrzętnieukry-
wał, lecz także dzieci?!
- Ginny... - Philip przywołał ją do porządku na widok
zmienionej twarzy.
Szybkoopanowała zaskoczenie.
- Ilemaszcórek?- spytała Lydię.
- Trzy. Maria ma trzy latka, Ianthe dwa, a najmłodsza
Jasmine zaledwie pięć miesięcy.,
Omiesiąc starsza niż Damon! Ginny ogarnęła bezsilna
złość. Gdyby tylko mogła dorwać Creona, chyba udusiłaby
gogołymi rękami.
- Damon wygląda jak mały Grek - oświadczyła Lydia,
rzucając bratu krótkie spojrzenie.
Na widokpełnegonagany, oskarżycielskiegowzrokusio-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]