[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czekając, aż się wreszcie przejaśni i przestanie mżyć. Dopiero wtedy wyszłam na zewnątrz i
wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Na Times Square roiło się od turystów
podziwiających oświetlenie cóż, może tam skąd pochodzili, nie było jeszcze elektryczności.
Na rogu Czterdziestej Siódmej Ulicy i Siódmej Alei stała grupka młodych pedałów w
obcisłych spodniach. W oczekiwaniu na klientów obrzucali się niewybrednymi epitetami,
śmiali głośno i udawali, że miło spędzają czas. Kawałek dalej mężczyzna we fraku i turbanie
donośnym głosem zachęcał przechodniów, by wstąpili na wieczorny pokaz, którego atrakcją
miał być Profesor Thaddeus i jego szkolone pchły. Nie skorzystałam z zaproszenia, mimo że
bilet wstępu kosztował tylko dziesięć centów widziałam to przedstawienie już wcześniej i
nie miałam najlepszego zdania o pchłach erudytkach. Pozbawieni mojej wiedzy marynarze
zafascynowani przysłuchiwali się zachętom naciągacza, razem ze staruszkiem w
wystrzępionym płaszczu wojskowym i wyświeconym filcowym kapeluszu, spod którego
wystawało parę siwych włosów. Staruszek przypatrywał się naganiaczowi ze znużeniem, lecz
równocześnie niezauważalnie przybliżał się do marynarzy. Właśnie miał wyciągnąć portfel
stojącemu nieco z boku matrosowi, kiedy naganiacz to zauważył i urwał w pół słowa.
Dziadku! powiedziałam głośno, podchodząc do starca i ujmując go pod ramię.
Dziadku! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie tracił zapomogi na rozebrane dziewczęta?
Staruszkiem był Yonah Ross, prawdopodobnie najstarszy narkoman żyjący w Nowym
Jorku. W rzeczywistości wcale nie był taki stary, na jakiego wyglądał, ale i tak udało mu się
przeżyć swoich rówieśników, którzy jak on przed laty popadli w nałóg. To że wciąż żyje, w
dużej mierze zawdzięczał swej awersji do handlu nigdy nie wziął się do sprzedawania
jakiegokolwiek towaru, dzięki czemu uniknął niesnasek z niezadowolonymi klientami i
konkurencją. Aby utrzymać się przy życiu zajmował się drobnymi oszustwami, kradzieżą w
tłumie i po sklepach, grą w trzy karty oraz proponowaniem naiwnym turystom, a częściej
żołnierzom na przepustce, że za niewielką opłatę zaprowadzi ich w miejsce, gdzie rzekomo
miały na nich czekać opium i dziwki. Wielu mężczyzn mieszkało z moją matką, lecz Yonah
był inny. Naprawdę lubił dzieci i sporo mnie nauczył.
Usłyszawszy moje słowa, marynarze popatrzyli po sobie i jak jeden mąż skierowali się
w stronę naganiacza. Widać uznali, że szkolone pchły i gole dziewczyny to interesujące
połączenie. Kiedy już zapłacili za wstęp i zniknęli za drzwiami, mężczyzna we fraku odwrócił
się do nas i syknął:
Tym razem ci się udało, śmieciu. Gdyby nie ona, wezwałbym dawno gliny. A teraz
zjeżdżaj stąd i nie pokazuj mi się więcej na oczy!
Yonah spuścił głowę i wlókł się za mną noga za nogą. Nagle przystanął i zaczął z
siebie wyrzucać urywanymi zdaniami: Jezu! Co za skurwiel!... Sam naciąga ludzi, a wydaje
mu się Bóg wie co. Znalem jeszcze jego starego, tamten nigdy mi się nie naprzykrzał. Sam
zwabiałem mu klientów, a w zamian miałem monopol na kieszenie gapiów. Kiedyś
wszyscyśmy się wspierali. Dziwki nadawały mi, kto jest dziany, a ja im mówiłem, kogo już
zdążyłem obrobić, żeby się nie fatygowały na darmo. A teraz co? Każdy sobie rzepkę
skrobie... i zakończył filozoficznie: Człowiek człowiekowi wilkiem, ot co!
Pokręcił głową nad upadkiem moralnym świata i powlókł się dalej. Ożywił się
dopiero, kiedyśmy przechodzili obok hotelu Howard Johnson s nie odrywał wzroku od
grupki biznesmenów z prowincji, którzy jak nic staliby się jego łupem, gdybym go nie
przytrzymała. To wtedy jakby odnotował moją obecność, mówiąc:
Jezu, Joey, wyglądasz wspaniale, naprawdę pierwsza klasa. Dobrze ci się wiedzie?
Zwietnie, Yonah, po prostu świetnie. Wiesz co? Chodz, napijemy się, może będziesz
umiał mi w czymś pomóc...
Jasne, złotko, jasne... Ale najpierw muszę na chwilkę wrócić do swojego lokum.
Pójdziesz ze mną?
Ruszyliśmy spacerkiem w stronę Czterdziestej Drugiej Ulicy, rozprawiając o starych
dobrych czasach. Przywoływaliśmy miłe wspomnienia, jak to uczył mnie mielić oregano, tak
że do złudzenia przypominało trawkę, którą dało się wcisnąć za dolara ciemniakom, a
kompletne dupki płaciły nawet więcej. Albo jak wytłumaczył mi, na czym polega numer na
tatusia i córunię nie, to nie to, co myślicie. Ja miałam udawać młodą dziwkę, a znajomy
Yonaha grał rolę ojca. Znajdowałam klienta, prowadziłam go w umówione miejsce, ale zanim
do czegokolwiek doszło, z pianą na ustach wpadał do pokoju tatuś i oskubywał ofiarę do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]