[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stylu.
- Pamiętasz, jak wyglądał początek naszego romansu? Szczerze mówiąc, nie jestem lepsza od Suzanne oraz
innych dziewczyn, z którymi się umawiałeś. Będę się domagała czegoś więcej niż godzina czułego sam na
sam między konferencją i rozprawą sądową. Jeśli teraz nie odejdę, zrazisz się do mnie tak samo jak do
moich poprzedniczek, domagających się, żebyś im poświęcił więcej czasu i uwagi. Wolałabym tego uniknąć.
Na samą myśl robi mi się ciężko na sercu.
- Skąd ten pesymizm? Moim zdaniem między nami wszystko układa się znakomicie. Czy nie
moglibyśmy...
Mallory widziała jego twarz jak przez mgłę, bo łzy stanęły jej w oczach.
- Zrozum, Cliff. Ja się w tobie zakochałam! Chcę, żebyś wszystkim się ze mną dzielił. Nie potrafię się
zadowolić tym, co na początku gotów byłeś mi ofiarować, ale zdaję sobie sprawę, że nie stać cię na takie
poświęcenie. Trudno wymagać, żebyś mnie nagle pokochał. Mam tylko jedno wyjście: powinnam odejść,
zanim cię znienawidzę. Podjęłam już decyzję. Musimy się rozstać.
Cliff nie chciał przyjąć do wiadomości jej argumentów. Był przekonany, że znajdzie inne wyjście z
sytuacji, ale ku jego ogromnej irytacji Mallory upierała się przy swoim i nie chciała zmienić postanowienia.
Wyraznie dała mu do zrozumienia, że nie zostanie na noc.
W końcu zrozumiał, że przegrywa. Nie potrafił się z tym pogodzić i dąsał się jak nastolatek. Nie przywykł
do takich sytuacji. Zwykle on dyktował warunki i trzymał kobiety na dystans. Musiał przyjąć do
wiadomości, że tym razem jest inaczej.
Mimo wszystko udało mu się wywalczyć jedno poważne ustępstwo. Mallory zgodziła się spędzić z nim tę
noc. Miał nadzieję, że jego czułość i troska przemówią same za siebie. Serce pełne miłości i współczucia nie
może pozostać obojętne na takie sygnały.
40
Mallory postanowiła, że ta noc będzie pożegnaniem nieodwzajemnionej miłości i ostatecznym
zamknięciem nieudanego romansu.
Cliff obudził ją o świcie. Spojrzała na niego czule, w milczeniu zabrała swoje rzeczy i wyszła.
ROZDZIAA DZIESITY
Cliff po raz dziesiąty w tym tygodniu sięgnął po słuchawkę i wystukał numer telefonu Mallory. Drzwi jego
gabinetu były zamknięte, sekretarka wyszła przed dwiema godzinami, a w kancelarii pozostał tylko młody i
bardzo ambitny kolega.
Ręce mu drżały, gdy z wahaniem dotykał klawiszy. Sygnał zabrzmiał czterokrotnie i dopiero wówczas
rozległ się ciepły, kobiecy głos.
- Mallory Reissen.
Nie słyszał jej od miesiąca i ze wzruszenia zaparło mu dech w piersiach. Nie był w stanie wykrztusić
słowa.
- Halo? Halo!
Zaraz odłoży słuchawkę, pomyślał w panice.
- Poczekaj, Mallory. Mówi Cliff.
- Cześć - rzuciła po długim milczeniu. Co dalej? O co ją zapytać.
- Jak cię czujesz? Zastanawiałem się, co u ciebie słychać.
- Wszystko w porządku - odparła uprzejmie, lecz chłodno. Można by pomyśleć, że rozmawia z górą
lodową.
- U mnie również.
- To doskonale.
Cóż za bezsensowna rozmowa! Cliff miał zamęt w głowie. Równie zakłopotany był jedynie wówczas, gdy
zapraszał na randkę swą pierwszą sympatię. Miał wtedy trzynaście lat.
- Mallory, chciałbym cię zaprosić na kolację. Moglibyśmy pójść razem do kina.
Odmierzał jej wahanie uderzeniami swego serca. Policzył do czterech.
- Moim zdaniem, to nie jest dobry pomysł - odparła niepewnie.
- Nie daj się prosić, Mallory. Chciałbym się z tobą zobaczyć.
- Często się widujemy. Zapomniałeś, że jesteśmy sąsiadami?
Puścił mimo uszu tę ironiczną uwagę.
Kolejna przerwa w rozmowie. Trzy, cztery uderzenia niespokojnego serca.
- Nadal bronisz tej Bartlett?
- Tak.
- W takim razie nic nie będzie z naszego spotkania. Nie warto podtrzymywać tej znajomości, bo nie ma dla
nas żadnych perspektyw. - Znowu westchnęła.
- Cholera jasna! W co ty grasz, dziewczyno? Próbujesz mnie ukarać, bo odniosłem sukces, a tobie się nie
powiodło?
- Wiesz, że to nieprawda - odparła cicho. - Chcę tylko oszczędzić sobie cierpienia. To wszystko.
Usłyszał cichy stuk. Połączenie zostało przerwane. Z ociąganiem odłożył słuchawkę, jęknął rozpaczliwie,
ukrył twarz w dłoniach i długo siedział bez ruchu.
Fiona Bartlett nie kryła, że najmłodszy z obrońców bardzo ją interesuje. Najwyrazniej wpadł jej w oko.
Ilekroć była z nim umówiona w kancelarii, przyjeżdżała wystrojona jak na bal: krótka spódniczka, obcisła
góra, wysokie obcasy. Cliff wyczuł, co jest grane, i unikał jej niczym diabeł święconej wody. Daremnie!
Starsi koledzy po fachu chętnie się nim wysługiwali, toteż drobiazgowe ustalanie z klientką, co należy
mówić, jak się zachować oraz ile ukrywać, pozostawało w jego gestii. Na szczęście przy takich rozmowach
zgodnie z wymogami regulaminu musiała być obecna zaufana protokólantka. Fiona zdołała jednak
wszystkich przechytrzyć. Pewnego dnia przyszła nieco wcześniej i tak zamąciła w głowie biednej kobiecie,
że ta uwierzyła, jakoby Cliff Young uznał za stosowne porozmawiać z oskarżoną w cztery oczy. To był
najgorszy kwadrans w jego życiu. Czuł się jak biblijny Józef uwodzony przez rozpustną żonę Putyfara.
Ledwie wyszedł z tego obronną ręką, a protokólantce zapowiedział, że jeśli po raz wtóry złamie regulamin,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]