[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie wykrztuszę z siebie słowa, pomyślała. Miała ochotę
się odwrócić i uciec.
W drzwiach pojawiła się szczupła, elegancka kobieta
o lekko posiwiałych włosach. Na jej twarzy malował się
pełen wyczekiwania niepokój. Choć Jane nie widziała tej
twarzy od dwudziestu dziewięciu lat, natychmiast ją rozpo-
znała.
- Jesteś moją córką, prawda? - domyśliła się Marion
Stott, rozpościerając ramiona.
S
R
W drogę powrotną wyruszyli o dziewiątej wieczorem:
z dwóch godzin zrobiło się osiem. .
- No i jak się czujesz? - spytał David, gdy byli już na
autostradzie. - Chyba się cieszysz, że przyjechałaś?
- Tak, można tak powiedzieć, na pewno. I myślę, że do-
gadam się też z bratem i siostrą, kiedy już ich poznam. Tyle
że dla nich to może być trudne, skoro są tak zżyci.
- Nie martw się, matka ich na to przygotuje.
Gdy przyjechali, w domu była tylko pani Stott. Podczas
serdecznego powitania w przedpokoju David wymknął się do
kuchni i zrobił herbatę dla nich trojga. W salonie czekały już
na nich kanapki - wszystko było przygotowane na przyjazd
Jane. Potem David poszedł do ogrodu, zabierając z sobą ga-
zetę. Gdyby był im potrzebny, miały go zawołać.
- Gdzie reszta rodziny? - spytała Jane, gdy została sama
z Marion.
- Pomyślałam, że na początek będzie lepiej, jeśli spotka-
my się tylko my dwie. Nie chciałam, żebyś czuła się... przy-
tłoczona. Dlatego Maria i Mark poszli w odwiedziny do
przyjaciół. Woleliby zostać, ale chciałam ci to wszystko uła-
twić ... Wiedzą o tobie od dnia osiemnastych urodzin Marka.
Uznałam, że mają do tego prawo. Bardzo na nas naciskali,
żebyśmy cię odnalezli.
- A... pan Stott? - Poczuła, że ma tego dość. - Jak zwra-
cają się do was Mark i Maria?
Marion spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Mamo i tato. Czy i ty...? Naprawdę mogłabyś...?
- Oczywiście. Przecież tym właśnie dla mnie jesteś, pra-
wda? Fakt, że miałam też inną mamę, którą kochałam, w ni-
czym nie przeszkadza. A więc, gdzie tata?
S
R
Oczy pani Stott zaszły łzami.
- Jest w szpitalu. Bardzo chciał być w domu, ale to nie-
stety niemożliwe... Kilka miesięcy temu zaczął mieć straszne
bóle głowy. Potem zaczął tracić równowagę, znienacka upa-
dać. Próbował się tym nie przejmować, ale lekarz ogólny
wysłał go do szpitala na badania. Okazało się, że to guz
mózgu. Dano nam jednak nadzieję, że niezłośliwy. W przy-
szłym tygodniu będzie miał operację.
- Rozumiem... Słuchaj, mamo, byłam przy wielu uda-
nych operacjach mózgu, więc nie trać nadziei. Wiem, że to
poważna sprawa, ale niekoniecznie wyrok śmierci. Czy mo-
żemy go kiedyś odwiedzić?
Teraz, wracając do domu, Jane rozmyślała o tym wszy-
stkim. Ponownie doszła do wniosku, że postąpiła słusznie,
decydując się na spotkanie.
Przed wyjazdem umówiła się z matką, że znów przyjedzie
w następny weekend, już bez Davida, i zostanie na noc. Wte-
dy pozna też swoje rodzeństwo.
- Obawiała się, że nie będę chciała jej znać - zwróciła się
teraz do Davida. - Kiedy usłyszałam, przez co przeszła, aż
się rozpłakałam. W ciąży po pierwszym zbliżeniu, zagubiona
i bezradna, zakochana w moim ojcu, z którym nie miała się
jak skontaktować. Naciskano na nią, żeby zgodziła się na
aborcję. Nawet wtedy dałoby się to załatwić... Ale ona nie
ustąpiła. Na starą ciotkę, która ją wychowywała, nie mogła
liczyć. Musiała się czuć okropnie osamotniona. - David zdjął
rękę z kierownicy i pogłaskał ją po ramieniu. - Wciąż pytała,
czy jej przebaczam. Zapewniłam ją, że tak, oczywiście. Nie
wiem, jak ja sama bym się zachowała w podobnej sytuacji...
- Ty umiesz przebaczać, Jane, wiem coś o tym.
S
R
- Mówisz serio czy kpisz?
- Mówię jak najbardziej serio. Choć przyznaję, że mam
w tym swój interes...
- No dobrze - westchnęła - przebaczam ci.
Odpiął pas, nachylił się ku niej i pocałował ją w policzek.
- Jesteś dla mnie taka dobra!
- Natychmiast zapnij pas! Mnie wciąż o tym przypominasz.
- To prawda - przyznał, posłusznie spełniając polecenie.
- Czy mam rozumieć, że nadal będziemy się spotykać?
- Skoro tego chcesz... Ale pamiętaj, że to niezobowiązu-
jąca znajomość.
Kątem oka dostrzegła, że odwrócił głowę i spojrzał na nią
- ale nie odezwał się.
Gdy zajechali przed dom, jeszcze raz podziękowała mu l
za pomoc. Nie zaprosiła go do środka, tłumacząc, że czuje
się zmęczona. Oczywiście potrafił to zrozumieć.
Przywitała się z Sue i Megan i od razu poszła do siebie.
Leżąc w łóżku, wróciła myślami do spotkania z matką. A po-
tem nagle przypomniała sobie, co powiedział jej najpierw
Peter, a pózniej sam David. Czy to możliwe, że naprawdę ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]