[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skurczył się jeszcze bardziej.
Mark przykląkł z drugiej strony, żeby zbadać puls.
Reaguje na światło.
100
R
L
T
Jego kartoteka?
Jeden z policjantów smętnie pokręcił głową.
%7łyje na ulicy. Często go tu gościmy, ale pierwszy raz zrobił coś
takiego.
Za co go zgarniacie?
Zazwyczaj za awantury po pijaku. %7łebrze o pieniądze, ale to się nie
podoba właścicielom sklepów.
W oddechu chłopaka Eva nie wyczuła alkoholu.
Jak długo teraz go tu trzymacie?
Od wczoraj. Staramy się trzymać jak najdłużej, żeby go trochę
odkarmić, zanim stanie przed sądem, dostanie grzywnę i zostanie odstawiony
do ojca. Potem znowu ucieknie i po tygodniu wyląduje w areszcie z nowymi
sińcami. I tak w kółko.
To nie atak, a delirium. Eva delikatnym gestem odgarnęła
chłopakowi włosy z twarzy. Jęknął cicho, wtulając twarz w jej dłoń jak ranne
zwierzę szukające pocieszenia. Zajmiemy się tobą rzekła półgłosem, po
czym zwróciła się do policjanta: Wezwaliście karetkę? Gdy ten
przytaknął, zapytała: Możecie nam dać koce?
Dyżurna policjantka dostarczyła je w okamgnieniu. Eva podłożyła
jeden chłopakowi pod głowę, drugim go okryła. Mark bezradnie przyglądał
się tej scenie, bo nic więcej nie mogli dla chłopaka zrobić. Gdyby to się działo
w izbie przyjęć, zapewne przewieziono by go na oddział.
Eva nie przestawała gładzić chłopaka, cały czas do niego przemawiając.
Jestem lekarzem mówiła i wiem, jak ci pomóc. Pojedziesz do
ośrodka odwykowego. Byłeś już tam?
Chłopak zaprzeczył.
Tam się nauczysz, jak dbać o siebie.
101
R
L
T
W spojrzeniu chłopaka było tyle nadziei, że Mark o mało się nie
rozkleił.
Zrobię wszystko, żeby ci znalezć bezpieczne miejsce, jak wyjdziesz z
ośrodka.
Tym razem chłopak rzucił jej spojrzenie pełne niedowierzania.
Jak doktor Veracruz tak mówi, to tak będzie wtrącił się policjant.
Na wargach chłopaka zaigrał blady uśmiech. Potem zjawili się
ratownicy, robiąc dużo szumu.
Zgromiła ich wzrokiem.
Panowie, ciszej. Chłopak ma zły dzień.
Pod jej czujnym wzrokiem przenieśli go na wózek.
Odwiozę cię do domu odezwał się Mark.
Za chwilę, okej? Oddaliła się w stronę recepcji.
Niesamowita kobieta. Policjant popatrzył na Marka. Ma opinię
najlepszego lekarza od uzależnień w tym rejonie. Pracuje głównie z
małoletnimi przestępcami. I nigdy nie spisuje ich na straty. Niedobrze.
Wielka strata, że przestała praktykować. Ale trudno się jej dziwić.
Na szczęście policjant nie oczekiwał odpowiedzi.
Jak mało wiem o niej, pomyślał Mark, mimo że wiem aż tyle. Wiem, co
ją nakręca: empatia, siła oraz intelekt.
Wszystko, co robi, robi z pasją.
Rozmawiała z dyżurną i policjantami, którzy właśnie weszli do
komisariatu, błagalnie się do nich uśmiechając i energicznie gestykulując.
Gdy skończyła mówić, przytakiwali, wyraznie zgadzając się na to, o co
poprosiła.
Objęli ją serdecznie, a dyżurna poklepała po ręce.
Już mogę jechać.
102
R
L
T
Z jednej strony mnóstwo pytań cisnęło mu się na usta, z drugiej nie był
pewien, czy jest w stanie przyjąć więcej informacji. Czuł się wytrącony z
równowagi. Nawet najgorszy dyżur na oddziale ratunkowym nie dorównywał
temu, czego doświadczył w komisariacie.
Kierując się wskazówkami Evy, wkrótce znalazł się na osiedlu
schludnie wyglądających bloków.
Zaparkował, po czym podał jej rękę, żeby pomóc wysiąść, ale ona się
zawahała.
Zajdz do mnie na chwilę zaproponowała.
Myślę, że to nie jest odpowiedni wieczór.
Mam pewne informacje, co dalej będzie z Aaronem. Możemy o tym
porozmawiać.
Zastanawiał się, co go czeka w najbliższych dniach. Nie będzie łatwo.
Im więcej się dowie, tym lepiej.
Okej.
Gdy ujęła jego dłoń, miał wrażenie, że to ona pomaga mu stać na
nogach, a nie on jej wysiąść z auta. Pomoc. Nie miał w zwyczaju z niej
korzystać, przeczuwał jednak, że to się zmieni.
103
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Mieszkanie Evy nie należało do uporządkowanych. Gazety i listy na
kuchennym stole, tenisówki w salonie, poduszka i pled na kanapie.
Po rozwodzie często spał na kanapie. Kolegom, gdy go o to pytali,
tłumaczył, że zasnął przed telewizorem, ale w istocie chodziło o to, że łóżko
wydawało się za zimne.
Eva rzuciła sweter na fotel w salonie.
Na kawę za pózno. Herbata bez kofeiny?
Jasne. Nie przepadał za herbatą, zwłaszcza bez kofeiny, ale czymś
zajmie ręce. Nie był nerwowy, ale rzadko trafiały mu się takie wieczory jak
ten.
Siadaj, gdzie chcesz.
Przełożył książkę z kanapy na stolik. I pomyślał, że podoba mu się taki
pokój, gdzie widać, że ktoś w nim mieszka. Wychował się w domu, w którym
wszystko wyglądało jak na zdjęciach w designerskim magazynie. Wynajęty
architekt zaaranżował każdy kąt tak, by zachwycał gości, nie bacząc na
wygodę mieszkańców.
Mieszkanie Evy na pewno nie widziało designera. Jego matka ten styl
pogardliwie nazwałaby garażowym.
Ale Eva nazywa to domem. W jego opinii ten styl jest o wiele lepszy.
Usiadł z wygodnie wyciągniętymi nogami. Czuł, że mógłby tu wpadać o
każdej porze, nie anonsując się z kilkudniowym wyprzedzeniem.
Gdy czajnik zagwizdał, Eva napełniła dwa kubki, ewidentnie z odzysku,
po czym wrzuciła do nich torebki z herbatą. Podała mu kubek, a sama usiadła
w drugim końcu kanapy.
104
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]