[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprzeciwem rodziny, a w szczególności ojca, ale był cholernie dumny.
- A jak tam twoja babcia?
Chelsea wyprostowała się, jakby starsza pani nagle miała wyrosnąć jej zza pleców i skarcić
trzepnięciem za zgarbioną sylwetkę.
- Babcia ma się dobrze. Nawet znakomicie. W przyszłym tygodniu będzie obchodziła siedemdziesiąte
piąte urodziny.
- To będzie interesująca uroczystość. - Radził sobie z rodzicami Chelsea, ale Rose Callaghan
była wręcz nie do zniesienia bezceremonialna. Według opinii rodziny w tym wieku nie mogła się już
zmienić. Tego wieczoru, gdy Chelsea przeciwstawiła się rodzicom, a Nathan stał u jej boku, Rose
obrzuciła go tylko jednym spojrzeniem i wydała wyrok.
Wciąż nie wiedział, jak brzmiał.
Skręcił na drogę, która prowadziła do hotelu, zastanawiając się, co zrobić z resztą wieczoru. Ledwie
zdążył zamknąć drzwi, Chelsea już wyśliznęła się z samochodu i trzasnęła swoimi. Nathan pokręcił głową.
Przewidywalna jak automat. Poczuła się niezręcznie i uznała, że potrzebuje przestrzeni. W porządku. Mógł
jej trochę odpuścić - na tyle, by straciła czujność - a potem od samiutkiego rana mogli zacząć wszystko od
nowa.
Utrzymywała dystans kilku kroków i nie chciała spojrzeć mu oczy, gdy jechali windą. Rozbawiłoby go
to, gdyby nie fakt, że on tymczasem walczył z sobą, żeby nie chwycić jej w ramiona. Całowałby ją tak
długo, aż
w końcu zapomniałaby, dlaczego kiedykolwiek od niego uciekła. Otworzył przed nią drzwi.
- Chelsea.
Myślał, że Chelsea uda głuchą, ale jednak zawróciła, przystając w korytarzyku wiodącym do łazienki.
Poczekał, aż spojrzy mu w oczy.
- Rozumiem, że mi nie ufasz, ale chcę to zmienić. Przynajmniej w sypialni - powiedział.
- Nathan, proszę cię. Jestem wyczerpana. Po prostu chcę się położyć. - I schować. Dobrze, on nie
zamierzał pozwolić, by ukrywała się zbyt długo.
Uśmiechnął się.
- Dobrze. Odpocznij. Bo jutro, gdy się obudzisz, poczujesz na sobie mój język. A pierwszym słowem,
jakie wypowiesz, będzie moje imię, wykrzyczane podczas orgazmu.
Rozdział 6
Nathan obudził się wcześnie. Zresztą, spał tak krótko, że się to prawie nie liczyło. Nawet gdyby nie
cierpiał na bezsenność, nie byłby w stanie rozluznić się, wiedząc, że Chelsea śpi zaledwie kilka metrów od
niego, w drugim łóżku, ubrana tylko w luzny podkoszulek. To, że czuł jej perfumy, też nie pomagało. Za
każdym razem, kiedy przewracał się z boku na bok, a wiercił się całą noc, widział ją.
Teraz, kiedy już całkiem zrezygnował ze snu, mógł myśleć tylko o obietnicy, którą złożył przed
pójściem spać. Wyobrażanie sobie ust na jej skórze burzyło mu krew, ale nie mógł jej obudzić tak
wcześnie.
O siódmej stwierdził, że dość tego, i wyruszył na poszukiwanie siłowni, ale czterdzieści pięć minut
ciężkiej pracy nijak nie poprawiło jego koncentracji. Wszedł na bieżnię i ustawił dużą prędkość, marząc o
prześcignięciu myśli wirujących mu w głowie. Jego przyjaciel Ian przysięgał, że da się to zrobić, ale tego
ranka Nathanowi nie wyszło.
Ani przez chwilę nie zastanawiał się nad tym, że uwodzenie Chelsea było obosiecznym mieczem. Nie
mógł się
powstrzymać, kiedy go dotykała albo gdy kosztował jej ust. Jeden pocałunek, a on myślał tylko o
całowaniu każdego centymetra jej ciała. Pożądanie rujnowało starannie przemyślany plan, a stawka była
zbyt wysoka, żeby mógł sobie na to pozwolić.
Otarł pot z czoła i ruszył na poszukiwanie bufetu śniadaniowego, o którym wszyscy mówili. Na
szczęście, mimo że był drużbą, mógł nie angażować się w przygotowania. Elle i jej najlepsza przyjaciółka,
Roxanne, zawładnęły całą organizacją i wzięły na siebie każdy najmniejszy szczegół. Jego brat miał
wyrażać opinię na temat co ważniejszych kwestii, a Nathan musiał tylko słuchać, jak się na to zżyma.
Uważał, że ustawił się całkiem niezle.
Zatrzymał się w drzwiach bufetu, bo zauważył Gabe a i lana. Musieli się przyczaić i czekać, bo ledwie
przekroczył próg, oni już się na niego rzucili.
Gdyby próbował uniknąć tej rozmowy, poszliby za nim do pokoju. %7ładen nie był typem gotowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]